poniedziałek, 20 czerwca 2016

Od Renesmee do Mavis

Znudzona sparerowałam po lesie. Było chłodno...Wszędzie słychać było grobową cisze przerywaną przez krzyki worn. Było tak, jakby to dziś ktoś miał umrzeć. Nigdzie nie było żywej duszy. Ani wilka, ani zwierzyny. Usłyszałam ciche kroki. Skierowałam się równie cicho w strone odgłosu. Spotkałam tam Mavis.
-Cześć...
-Oo...hej.
-Czemu tak cicho w okolicy?
-Wszyscy w okolicy są w domach. Ponoć zbliża się ogromny grad.
-Serio ?
-Tak.
-Ale grad, to przecież tylko lód. To nic strasznego.
-Chba że wielkości kurzych jaj.
-Ajć...-syknełam- to musi boleć... Więc co tu robisz?
-Sprawdzam czy nikt się nie szwenda jak ty. Przy okazji ide ostrzec elfy. Chcesz iść ze mną?
-Jasne.
Przeszłyśmy do serca lasu. Była tam cała kolonia.
-Chcemy się widzieć z królową.- powiedziała beta do strażników.
Przepuścili nas. Dziwne że tylko dwójka ochroniarzy była do domu władczyni. Co lepsze mieszkała ona w zamku z patyków i liści i to małym. W sumie elfy nie są gigantami. Raczej są drobne, jak okruszki.Jej wysokość była ubrana w malinową sukienkę i srebrną tiare na głowie.
-Witaj.- pokłoniła się Mavis dając mi znak, abym zrobiła to samo.
-Witajcie wilczki- powiedziała z uśmiechem.- Co was tu sprowadza?
- Pani, wilki pogody zapowiadają ogromny grad. Wielkości kurzych jaj. Schowajcie się.
-Elkro, pozwól. -zwróciła się do poddanego- Powiedz aby mieszkańcy królestwa zabrali cenne rzeczy i jak najszybciej się schowały. Coś jeszcze?- powiedziała teraz już do nas
-Tyle, dziękujemy. Do widzenia.
Ruszyłyśmy w strone domów. Zaczynało się chmurzyć. Powoli zaczeły spadać kuleczki z nieba.
-Schowajmy się już, może, co?- zaproponowałam
-Zapraszam frazncuzkę, do mnie.
-Skorzystam. -ukłoniłam się poczym obie wybuchłyśmy śmiechem
- A co jest?- spytałam w jaskini bety wskazując na szklany przedmiot

<Mavis? Wybacz że takie nijakie, ciężko zacząć serie opek...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT