poniedziałek, 27 czerwca 2016

Od Adidasa do Annabell

Był to najdłuższy dzień roku. Przy okazji i najgorętszy. Przez całe popołudnie leżałem w pół przytomny w jaskini. Ostoja chłodu, i to jedyna! Z chęcią bym wskoczył do lodowatej wody, ale...słońce! Zawsze jest jakieś zbawienie z haczykiem. Tu było to że musiałbym przeczołgać się w upale. I była możliwość że nie dotarłbym przed rozpuszczeniem. Więc nie widzą innego wyjścia leniuchowałem. W nocy gdy tylko się ochłodziło przeciągnąłem się i powoli wychyliłem łeb z domu. W około słyszałem świerszcze i co jakiś czas sowę. W miastach nie ma takiej wygody dźwiękowej. Może i dobrze że tu trafiłem? Jest do kogo otworzyć pysk.
Zrobiłem sobie mały spacer nad jeziorko powolnym truchcikiem. Pochyliłem się i napiłem wody. W falującej tafli jeziora zobaczyłem cień. Gdy wszystko stało się wyraźnym odbiciem , uświadomiłem sobie że za mną stoi wadera. Była dosyć drobnej budowy. Po pakunkach jakie miała uznałem że wraca z jakiejś podróży. Rozglądała się. Nie byłem pewien czy szuka kogoś, czy
może też wspomina miejsce. Była także opcja że się boi.
Ta ostatnia myśl szybko uciekała z mojej głowy, gdy zobaczyłem jak pewnie kroczy owa samica. Widać że była pewna siebie. Zaintrygowała mnie. Nie pewnie podszedłem.
-Witaj. Jestem Adidas, a ty?
-Niechętna do rozmowy.
-Szkoda. Może byś się jednak przedstawiła skoro jesteśmy na terenach tej samej watahy?
-Annabell.
-Miło mi. Może jakiś spacerek? Taka ładna noc...pasujesz do niej.

<Ann?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT