Teraz z przyjemnością walnąłbym głową w mur. Jej gderanie mnie dobijało.
-Nie!- przerwałem waderze- Nie robisz mi ŻADNEJ przysługi! Zaprosiłem
cię do towarzystwa. Ja mam poczucie godności i płaszczyć się przed tobą
nie będę.
-Tylko chciałam żebyś był milszy...A ty mu tu z tym wyjeżdżasz? Spadaj...
-Skąd z klifów? Już to robiłem. Jesteś wredna. Zamiast 'Guten Morgen' było
'Butem w Mordę'...Ja wiem że potrafisz być lepsza...Przejdź się ze mną, a
może cię polubię i warunki spełnię nawet ich nie znając. I idziemy
teraz na klify.
Jej zdziwienie mnie rozbrajało. Nie spodziewała się co można w życiu .
Skoki z klifów prosto do chłodnej wody...przeszły mnie ciarki. Tak
kocham adrenalinę...Stanołem na krawędzi skaly.
-Zrobię teraz coś szalonego. Nic mi nie będzie. Jeśli zechcesz możesz
pójść w moje ślady.- uprzedziłem ją po czym nie czekając na odpowiedź
zeskoczyłem .
Poczułem znajome uczucie ryzyka, wiatr w sierści a później chłód ogarniający moje ciało.
<Raksza? Plis! Ja nie chcę się płaszczyć...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz