niedziela, 19 czerwca 2016

Od Toshiro do Annabell

Słuchając monologu Annabell, przepełnionego uczuciami, tak szczeremu i wyniosłemu, a zarazem prostemu, powoli czułem, że się uspokajam. Kałuża szkarłatnej cieczy powoli, acz zdecydowanie wypełniała powierzchnię jaskini, a zapach śmierci drażnił moje nozdrza. Nie umiałem wyzbyć się tego dziwnego, nostalgicznego wrażenia- jakbym doskonale go znał, a w przeszłości był moim ukojeniem...
Pokręciłem stanowczo łbem, przepędzając tego rodzaju rozmyślenia z głowy. Z domysłów niczego się nie dowiem, a mamy do wykonania pilniejsze sprawy. Ledwo dotarł do mnie strzępek słów towarzyszącej mi wadery.
- ...uprzątnąć trupy i po sprawie- mówiła.
Skierowałem na nią lekko rozmazany wzrok, przywołując delikatny uśmiech.
- Racja- mruknąłem. W milczeniu zaczekałem na reakcję Ann- nie chciałem aby zorientowała się, że jeszcze chwilę temu przestałem kontaktować. Było mi głupio z powodu mojego wcześniejszego zachowania, jak łatwo zwątpiłem w wilczycę, która przecież była moją przyjaciółką, członkiem watahy. Rodziną.
- Przepraszam- wydukałem po chwili niezręcznej ciszy.- Zdaję sobie sprawę, że musiałaś się na mnie mocno zawieść i choć moje słowa nie mogą ani cofnąć czasu, ani co tego wystarczająco wynagrodzić, to chciałbym, żebyś wiedziała, że nie myślę o tobie źle. Uważam, że jesteś naprawdę wspaniałą waderą, odważną i silną. Bronisz innych, dbasz o nich- wyszczerzyłem znowu kły, równocześnie wbijając wzrok w ziemię.- Naprawdę, w gruncie rzeczy, miła z ciebie osóbka. Przepraszam, że z początku oceniłem cię zbyt powierzchownie, a tak niedawno wystraszyłem się, że zechcesz wrócić do tamtego basiora. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Podszedłem do wadery i delikatnie ją przytuliłem. Był to czysto przyjacielski gest, nic z romantyzmu.
- Obiecuję, że już nigdy w ciebie nie zwątpię i przywalę każdemu, kto odważy się o tobie źle pomyśleć, siostrzyczko- wydusiłem z siebie, zanim Ann zdążyła dodać od siebie choć jedno słowo. Po czym wykonałem kilka kroków w tył i ogarnąłem wzrokiem pobojowisko.
- Rozumiem- powiedziała w końcu wilczyca.- To...
- Może w końcu ogarniemy tu trochę?- zaproponowałem szybko. Sam nie wiem czemu.- Masz siłę?
- Za kogo ty mnie masz, braciszku?- prychnęła, dumnie unosząc łeb. Natychmiast pomyślałem, że mimo wszystko, jej nigdy nie chciałbym podpaść.- Bardziej martwiłabym się o ciebie.
- No cóż, mam nadzieję, że sobie poradzę, choć z pewnością nie tak dobrze, jak ty...
Ruszyłem ku pierwszemu z ciał- basiora, z którym rozmawiała Annabell. Promieniował wręcz lodowatym chłodem, a kąciki jego warg zdawały się drwiąco uśmiechać. Niemal biegiem opuściłem jaskinię, zrzucając balast na trawę, skąpaną w blasku księżyca. Po chwili dołączyła do mnie wadera, niosąc na grzbiecie kolejne dwa ciała. Rzuciła mi nieco złośliwe spojrzenie. Odpowiedziałem jej tym samym, po czym wróciłem do groty, zabierając tym razem trzy martwe wilki. Kilka minut później, powstał całkiem...hm, pokaźny stos.
- Co z nimi robimy? Zakopiemy?- spojrzałem z powątpiewaniem na twardy grunt.
- Jeśli masz ochotę spędzić tu kilka dni, droga wolna. Nie uważasz, że lepiej byłoby je spalić?
- N-no dobrze- uśmiechnąłem się.- A masz jakiś pomysł skąd wytrzaśniemy choć wątły płomyczek?

< Annabell? Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałem >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT