-Już jestem! - zawołałam do Ashity bawiącej swoim ogonem dzieci
Jest taka dobra, troskliwa. Alfa? Raczej anioł z misją dla stada. Czy ja
kiedyś będę w tycim stopniu jak ona? Dziś odgoniłam Victorka bo zgubił
dzieci...No trochę mu się należało. Jest starszy od mnie, odchował
Maril...a swoich nie potrafi. Może nie chce? Łzy napłyneły mi do oczu.
-To dobrze.- przytuliła się do mnie alfa- Nie martw się, będzie dobrze. Każdy związek ma trudne chwile...
-Ale on...nawet nie pofatygował się by zatrzymać mnie...
-Był zły...
-I ja mu nie dałam...
-Prześpisz dziś u mnie jutro pogadacie -uśmiechneła się troskliwie.
W nocy cały czas myślałam o zdarzeniach ostatnich chwil...Życie umie dać
w kość...Znaleźć ten czuły punkt. Jedyną nadzieje i pocieszenie dawały
mi maluszki. Nawet Karo wtuliła się we mnie i siostry. Spał. Cichutko
oddychały, były tak spokojne. Z samego ranka podziękowałam Ashi za
gościnność i wraz z dziećmi u boku poszłam w stronę domu.
-Victor?- zapytałam na miejscu
- Res?- odpowiedział siedząc tyłem
-Musimy pogadać.- powiedzieliśmy w tym samym momencie
-Ty pierwszy- ustąpiłam
<Vici? Przytulasek na zgode?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz