Wiele wilków mówi o Lodowej Krainie. Mróz, śnieg i źle. Ja jednak
chciałam zobaczyć więcej. Ich opis nie przedstawiał mi przed oczami
żadnego obrazu. Moje kochane trzy córki w większości same robią wszystko
więc po co im ja? Victor poradzi sobie bez mnie. Opiszę jako pierwsza
najdokładniej jak mi się uda życie i świat Lodowej Krainy.
Wyruszyłam więc z kocem, i kilkoma płatami mięsa w drogę. No...może nie
kilkoma. Ujmę to że zabrałam jedzenie na tydzień. Opuszczając tereny
czułam smutek jaki i ekscytacje. Z czasem temperatura zaczęła spadać a
gdzie nie gdzie na zielonej trawie pojawiały się placki śniegu. Po dniu
drogi znalazłam się na bezkresnej lodowej pustyni. Tu już nie było ani
odrobinki zieleni. Ścieniało się więc znalazłam grotę, owinęłam się w
koc i zaczęłam pisać myślami w czarodziejskim dzienniczku. Do pomyślałam
trafiało na kartke. Miło było myślec podjadając mięsko z znajomych
miejsc.
Dzień#1
Lodowa pustynia zwana Lodową Krainą wydaje się być wszędzie taka sama.
Zmienia się tu tylko ustawienie gór lodowych i kry. Jak na razie nie
spotkałam żadnej istoty. Dotarłam tu na wieczór i się nie dziwie. Jutro
rozejrzę się po terenie. Noc jest chłodna jak nie wiem. Szczęście że
zabrałam ten koc. Gdyby ktoś chciał iść w moje ślady tu ma ekwipunek:
~koc
~butelka na lód
~ten dzienniczek
~mięso na koło tydzień
Około 7 km na zachód od zielonych terenów znajduje się jaskinia w ktorej
zamierzam nocować. Słychać dobijającą cisze. Co jakiś czas wieje wiatr.
Po miesiącu samemu można tu zbzikować.
Renesmee
Zamykam dziennik. Tak, faktycznie cisza dobija jeszcze bardziej.
Szczególnie gdyby się w nią wsłuchać. Ta noc będzie ciężka. Tu raczej
się nie mylę.
***nowy dzień***
Teraz cały dzień mam do opisania. O ile znajdę siłę. Całą noc
przewracałam się z boku na bok. Słońce nie przygrzewało tu zbyt mocno.
Kiedy wyszłam z norki mrozowi towarzyszyło skrzypienie śniegu pod
ciężarem moich łap. Zobaczyłam śnieg nic więcej. Stwierdziłam że po
południu może coś się pojawi. W obecnej chwili chciało mi się spać.
Wróciłam no białej norki i wróciłam pod koc. Czas miał, bezsenność
trwała a cisza pozostała. Po około godzinie popętała się burza śnieżna.
Jedyny dźwięk. Była jak kołysanka przy której zasnęłam.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz