- Maaaaaaeyyyyyyyy! - do moich uszu dobiegł melodyjny głos wadery,
której imię brzmiało Yuko. Po jej wielogodzinnym namawianiu mnie, w
końcu zgodziłam się z nią zamieszkać. Jeden z jej argumentów był taki -
"Jeśli zamieszkasz ze mną, będę miała pretekst, że jest mało miejsca i
mój brat będzie rzadziej tu przychodził.". Ogółem Yuko była uroczą
osóbką. Zdążyła mi już raz zabrać medalion i o mały włos przez przypadek
nie wrzuciła go do rzeki. Byłam na nią obrażona za to przez pół dnia,
ale jakoś tak zrobiła, że nie mam na nią już focha.
- Cooo? - mruknęłam niezadowolona, mocniej wtulając swój łeb pomiędzy moje puszyste łapy.
- Poznałabyś kogoś - trzepnęła mnie swoją małą łapą w ramie i czekała na reakcję.
- Po co? Na co? Dlaczego? - jęczałam.
- Masz zamiar siedzieć w tej jaskini do końca swojego życia? - spytała, niedowierzając.
Nic nie powiedziałam. Jedyne co zrobiłam, to wstałam i wyszłam z jaskini.
Oddaliłam się od przyjaciółki, gdy ta wciąż mówiła o zapoznaniu się z
resztą watahy. Już o połowie z nich wadera zdążyła mi opowiedzieć. Alfę
poznałam, więc połowę roboty już mam za sobą. Teraz tylko pozostało mi
dobrze wykonywać swój obowiązek i umrzeć w spokoju. Idealny plan na moje
życie.
Poduszki u moich łap lekko smagała żywo zielona trawa. Wiatr plątał się z
moją sierścią, przez co na chwilę zrobiło mi się zimno. Zadrżałam i
spojrzałam za siebie, stała tam Adeline.
~ Widzę, że znalazłaś już miejsce, gdzie chcesz zostać ~ rzekła, powoli
się do mnie przybliżając ~ Twoja siostra - Anoue - rośnie jak na
drożdżach. A, zapomniałam o tym, że nie lubisz o niej rozmawiać, wybacz.
- Nic się nie stało - posłałam mojej babce ciepły uśmiech. Na razie
tylko dla niej i Yuko była miła. Zajmowała się mną od dwóch tygodni, gdy
to spotkała mnie zmarnowaną i wygłodzoną, z licznymi ranami. Byłam
wtedy u kresu sił, a ona mnie przygarnęła. Wróciłam do swojego
poprzedniego wyglądu właśnie dzięki niej. Moje futro znowu błyszczy, a
tęczówki przybrały swój naturalny odcień - krwisto czerwony. Gdy ją
spotkałam, byłam brudna, wychudzona (żebra dosłownie wystawały mi na
wierzch), a moje oczy wyglądały niczym smoła.
~ Będziesz z kimś oprócz mnie i tej wadery rozmawiać? ~ spytała, stając ze mną twarzą w twarz.
- Tak - lekko uniosłam kąciki ust - z innymi duchami.
Westchnęła.
~ Nadal jesteś aspołeczna? Myślałam, że ci przeszło.
- To nie przechodzi od tak - spojrzałam jej w oczy.
~ Jak uważasz ~ to były ostatnie słowa, które wydobyły się z jej ust. Po chwili już jej nie było.
Ziewnęła, przeciągle i znowu ruszyłam przed siebie. Niestety po krótkim
czasie poczułam czyjąś obecność. Gwałtownie się rozejrzałam, lecz nikogo
obok mnie nie było.
Wzięłam głęboki wdech i wznowiłam marsz. Szłam tak z jakieś pięć minut,
gdy ujrzałam nagiego mężczyznę, leżącego na ziemi. W pierwszej chili
umysł kazał mi uciekać, jednak ja nadal stałam sparaliżowana w jednym
miejscu, wpatrując się w jego sylwetkę. Muszę się przyznać, że nawet nie
słuchałam tego, co mówił. Lecz zrozumiałam niektóre słowa.
- Skoro jesteś wilkiem, to to udowodnij - warknęłam w jego stronę, ukazując śnieżnobiałe kły.
Chwilę później na miejscu człowieka stał wilk. Nie zaprzeczam, jego pysk
był oszpecony, powalający też nie był. Dlaczego ja zawsze zwracam uwagę
na wygląd? Ano tak, przyzwyczajenie. Moja matka, jak i dziadek również
oceniali innych po wyglądzie.
<Lucyfer? Sry, że takie nijakie, ale weny brak>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz