Z niedowierzaniem patrzyłam na dwa wilki stojące przed nami, które
wyglądały dokładnie jak my. Jak to możliwe? W żaden logiczny sposób nie
mogłam sobie tego wytłumaczyć. Tym bardziej nie wyjaśnię tego Władcy
Śmierci. Stałam w osłupieniu wpatrując się tylko i wyłącznie w wilki,
które patrzyły się na nas z wyrazem złości w oczach. W końcu dotarło
jednak do mnie, że czas nadal płynie, a obok mnie stoi Śmierć, nie
wspominając już o uzbrojonych szkieletach. Otrząsnęłam się z zdziwienia i
starałam się w głowie układać różne scenariusze tego, co się może stać.
Wymyślałam jakieś wyjaśnienia tego, ale uznałam w końcu, że w każde z
nich nie przekona Śmierci. Kontem oka spojrzałam na Tośka. Basior
wyglądał na równo zdziwionego jak i zamyślonego jak ja. Zbiłam
zmartwiona wzrok w ziemie, aż w końcu do głowy wpadł mi pewien pomysł.
Dość ryzykowny, ale jako jedyny został przeze mnie uznany za taki, co by
mógł się udać. Przełknęłam głośno ślinę po czym uniosłam wysoko głowę z
oburzeniem na pyszczku. Trzeba było zagrać jak aktor. Czyli blef.
- Przyjacielu drogi, Władco Śmierci, ty naprawdę w to wierzysz? Wierzysz
w to, że my, twoim przyjaciele, byśmy cię okłamali? No spójrz na nich! –
pokazałam łapą na dwójkę wilków przed nami, które słuchały tego z
zdziwieniem – Czy ty myślisz, że to naprawdę twoim przyjaciele? Przecież
to my! To my jesteśmy prawdziwi, przyjacielu! – skończyłam mówić
przewrażliwionym głosem.
- Sombrie ma racje! My byśmy nigdy tak perfidnie cię nie oszukali!
Jesteś naszym przyjacielem, a o przyjaciół trzeba dbać i być z nimi
szczerym! – powiedział nagle Tosh również przewrażliwionym głosem. Czyli
zrozumiał mój plan, pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko.
Śmierć spojrzała na nas po czym na dwójkę naszych sobowtórów. Miałam
wrażenie, że był bardzo zakłopotany. W sumie ja też. Z Toshiro
powiedzieliśmy mu, że to my jesteśmy jego przyjaciółmi, pomimo tego, że
to prawda nie była. Czułam się jak okropny kłamca, który kłamie na lewo i
prawy, tylko po to, by ochronić swój tyłek. Prawdę mówiąc, tak
zrobiliśmy, by się ochronić przed gniewem Śmierci. Westchnęłam cicho.
Poczułam się strasznie głupio, ale starałam się jednak o tym tak nie
myśleć, choć było trudno.
- No więc tak… Sprawa przedstawia się dość nietypowo. W takim razie,
dopóki sam czegoś nie ustalę, to nikomu nic się nie stanie, ale i nikt
nie wyjdzie z mojego zamku. Zostaniecie zamknięci w komnatach, a przed
drzwiami będą stali moje szkielety. Po moich przemyśleniach dopiero
wrócimy do tej rozmowy – zarządził władca.
Odetchnęłam. Byliśmy na jakiś czas uratowani. Ale nie wiedzieliśmy jak
to się potoczy dalej. Przecież na dłuższą metę nie uda nam się okłamywać
Śmierci. Tych wilków, które naprawdę są Verditem i Sombire też nie. Nie
wspominając już o tym, że Śmierć zabrała nam Błękitny Kompas na czas
jego przemyśleń. Nie mieliśmy za dużo opcji do ucieczki stąd z kompasem.
Nawet można powiedzieć, że nie mieliśmy żadnej. Śmierć była od nas o
wiele potężniejsza. Z ogromem myśli w głowie, zostałam zaprowadzona wraz
z Toshiro do jednej z komnat pałacu Śmierci.
Szliśmy prostym i długim korytarzem. Ściany były czarne i miałam
wrażenie, że coś do mnie szeptają. Podłoga była taka sama jak wszędzie.
Zamknięte w niej dusze przyprawiały mnie o dreszcze podobnie jak
wcześniej, lecz tym razem miałam jakiś większych strach przed nimi.
Jakby zaraz miały mnie złapać za łapy i zamknąć w swoim świecie.
Wzdrygnęłam się. Spojrzałam na czerwony dywan z czarnymi motywami po
którym kroczyliśmy. Chciałam już darować sobie oglądania przerażonych
dusz. Wzrokiem więc ciągle błądziłam po czerwono-czarnym materiale.
Nagle uświadomiłam sobie, że nadal jestem w tych wszystkich
kosztownościach. Zupełnie o tym zapomniałam. Połyskująca biała peleryna
ciągle zdobiła mój grzbiet, a kaptur opadał na mój łepek, lekko
przykrywając grzywkę. Złote i srebrne bransolety wciąż obijały się o
siebie przy każdym moim kroku. Za to mój naszyjnik swobodnie wisiał mi
na szyi. Czułam się strasznie przytłoczona tym wszystkim. Nie uważałam,
bym zasługiwała na takie piękne ozdoby. Nie uważałam, bym mogła nosić w
ogóle coś takiego. Nie chciałam mieć nic z tych rzeczy.
Nagle poczułam jak ktoś mnie delikatnie popycha. Spojrzała na osobnika, a
nie był to nikt inny jak Tosiek. Basior wyszczerzył ząbki z uśmiechem. Z
uśmiechem pokręciłam głową.
- Ile razy jeszcze w tej krainie mnie szturchniesz? – zaśmiałam się.
- Tyle, ile będzie potrzeba byś się rozchmurzyła – uniósł wysoko głowę zadowolony z siebie. Prychnęłam.
- Do twarzy ci w koronie, wiesz? – powiedziałam uśmiechając się.
- No, a co myślałaś? Nie wiedziałaś, że ja kiedyś królem byłem? – Powiedział teatralnie Toshiro, idąc dumnie z uniesioną głową.
- Ach, no tak. Przepraszam królewską mość – schyliłam głowę śmiejąc się cicho. Po chwili dołączył do mnie Tosh.
- To ta komnata – powiedział nagle jeden ze szkieletów, jakie szły za
nami. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę wraz z moim towarzyszem.
Kościotrup pokazał swoją kościstą ręką na średniej wielkości drzwi,
znajdujące się po naszej prawej stronie. Spojrzeliśmy na nie.
- Wchodźcie – zarządził drugi szkieletowy rycerz, otwierając jednym z
kilkunastu kluczy drzwi. Było to na końcu korytarza którym szliśmy.
Rzuciłam jeszcze wzorkiem na to co było na jego końcu. Zładowało się tam
ogromne okno z widokiem na całe miasto. Nie dano mi było jednak się
przyjrzeć, gdyż straż Śmierci kazała mi szybko wejść do komnaty. Wraz z
Tośkiem stanęliśmy przed drzwiami, które zostały szybko zamknięte na
klucz przez szkielety. Usłyszeliśmy jeszcze kilka ich ruchów, aż
ustawili się i stanęli w korytarzy przy naszych drzwiach.
- No to teraz tu siedzimy – skwitował basior przyglądając się drzwiom.
Westchnęłam głośno po czym odeszłam od drzwi, przyglądając się naszej
komnacie. Na środku stało ogromne łóżko. Miało pięknie zdobioną ramę,
oczywiście z czarnym kolorze. Pościel była idealnie ułożona w
szaro-czarnym kolorze. Obok niego stała nieduży stoliczek w również
czarnej barwie. Na przeciwległej ścianie znajdowała się duża szafa w
takim samym kolorze co stoliczek. Po lewej stronie łóżka, na oddzielnej
ścianie wisiało kilka obrazów. Przedstawiały one różne dusze, czy jak
ktoś zginą. Szybko zdjęłam z nich wzrok z przerażenia i przeniosłam go
na ogromne oko, zajmujące całą jedną ścianę. Podeszłam do niego i
spojrzała na to, co było za nim. Podobnie jak okno w korytarzu
pokazywało mi całe miasto tego podziemnego królestwa. Pomiędzy ciemnymi
uliczkami, przemykały szkielety zwierzą, ludzi jak i istot magicznych.
Krajobraz niby straszny, a jednak tak magiczny i intrygujący, że chce
się dłużej na niego patrzeć.
- To co teraz? – zwróciłam się do samca, który rozglądał się po pokoju.
- Nie wiem. Nasze moce chyba tu za dużo nie dadzą. Kompas ma Śmierć, my
nie jesteśmy tak naprawdę jego przyjaciółmi… Chyba mamy problem –
śnieżnobiały basior spuścił łeb.
Spojrzałam na niego niepewnie po czym sama wbiłam wzrok w ziemie.
Westchnęłam głośno podchodząc do łóżka. Wskoczyłam na nie i ułożyłam się
wygodnie. Podkurczyłam łapy, kładąc przy tym pyszczek na miękkiej
pościeli. Toshiro spojrzał na mnie. Basior przekręcił łepek zamyślony po
czym sam podszedł do łóżka. O dziwo położył się obok mebla, a nie na
nim jak ja.
- Czemu na ziemi się kładziesz? – zapytałam spoglądając na niego.
- Mi tam łóżko niepotrzebne. Ty się na nim położyłaś, więc ty leż sobie
spokojnie na nim. Mi podłoga wystarczy – zaśmiał się wilk.
- Oj tam, choć – powiedziałam radośnie przesuwając się kawałek.
- Nieeee. Ty tam, ja tu – odrzekł rozbawiony samiec.
Chwilę się tak kłóciliśmy z uśmiechami na pyszczkach. Zostało w końcu
jednak tak jak było. Po małej dawce śmiechu przymknęliśmy na chwile
oczy, by trochę odpocząć. Jednak nie dane na było trochę pospać.
- Wstawać, wstawać śpiochy! Trzeba was stąd uwolnić! – usłyszałam nagle
radosny, kobiecy głos. Podniosłam powieki i zamrugała kilka razy. Łeb
wzięłam do góry i spojrzałam na osobę, która była właścicielem ów
radosnego głosu. Przed łóżkiem, stała wysoka kobieta o blond włosach,
które połyskiwały delikatnie. Miała białą sukienkę ze złotymi motywami
rozkwitających kwiatów, która sięgała jej do kolan. Dodatkowo miała
złoty płaszcz z kapturem, oraz kozaki na lekkim obcasie w również złotej
barwie, tylko, że na nich za to białym kolorem był namalowany ten sam
motyw, co na sukience. W ręku trzymała długą złotą laskę, która na samej
górze tworzyła okrąg, a w nim znajdowała się jakaś dziwna kula energii,
emanująca złotym światłem. Przy pasie za to miała sznurek, który
oplatał niedużą kryształową kulę. W jej środku również dało się zobaczyć
jaką dziwną energie, ale tym razem białą. Za to jej błękitne niczym
niebo oczy wpatrywały się w naszą dwójkę.
- Kim jesteś? – zapytał Tosh równie zdziwiony jak ja.
- No jak to kto? Ach, no tak! Nie przedstawiłam się, przepraszam. Życie
jestem, miło mi. Wiecie jak trudno się tu dostać przez tą barierę jaka
otacza to miejsce? Mój brat nieźle się postarał by nikt tu nieproszony
nie wchodził. Ale jakoś mi się udało – zaśmiała się kobieta i stanęła na
jednej nodze, opierając się o swoją złotą laskę z szerokim uśmiechem na
ustach.
Otworzyłam lekko pyszczek ze zdziwienia. Przede mną właśnie stało Życie.
Życie w cielesnej postaci. To Życie z tych opowieści Śmierci?
- Chwila, moment… Co?! – powiedziałam zdziwiona.
- Ach, widzę, że muszę wam wszystko wytłumaczyć – zaśmiała się kobieta
po czym dokończyła swoją wypowiedź – Otóż z tego co wiem, zadanie
odnalezienia cielesnej formy magii zleciła wam wasza bogini – Crystal.
Kiedy moja dobra przyjaciółka, a wasza również bogini Juryo spotkała
władczynie kamieni szlachetnych, ta opowiedziała jej o tym, jakie
zadanie zleciła dwójce wilków – czyli wam. Juryo zaciekawiona tym
postanowiła was odwiedzić, a jak dobrze wiemy, lubi być w różnych
światach. Kiedy zobaczyła was uwięzionych w jednej z komnat zamku
Śmierci, od razu mnie powiadomiła o tym. W końcu to zamek mego brata,
czyż nie? Więc taka oto się tu dostałam i jestem by wam pomóc –
skończyło Życie.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Ale czekaj… Jak Juryo nas „odwiedziła”? – dopytywał Tosh.
Nagle obok Życia pojawiła się wadera o brązowej sierści z błękitnymi oczami. Na szyi za to miała niebieski medalion.
- Mam pewną zdolność do spoglądania na wilki. A to, że wiedziałam, że
siedzicie zamknięci w pałacu Śmierci nie było trudne do odgadnięcia.
Życie dużo opowiadało mi o swoim bracie – skończyła bogini.
Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje. Wpierw stanęło przed nami
życie. Teraz pojawiła się Juryo. W dodatku siedzimy ciągle z twierdzy
Śmierci!
- Jesteśmy tu żeby was zabrać stąd wraz z kompasem byście mogli odnaleźć
cielesną formę magii. Mu już tego nie zrobimy, to jest wasze zadanie –
rzekła kobieta. Spojrzałam na Tośka, który wstał na równe łapy i
przyglądał się Życiu oraz Juryo. Po chwili przeniósł na mnie wzrok.
Skinęliśmy razem głowami i uśmiechnęliśmy się w stronę kobiety i
wilczycy. Juryo już chciała coś powiedzieć, gdy nagle rozległ się głośny
ryk.
- Życieeeeeeeee! – rykną ktoś. Życie wzdrygnęło się, zginając lekko kolana.
- To chyba był mój brat – zaśmiała się kobieta. Przełknęłam głośno ślinę i zeskoczyłam z łóżka stając obok Tośka.
- Wiem! – powiedziało nagle Życie – Zamknę was na jakiś czas w mojej
kryształowej kuli. Na czas ucieczki stąd będzie tam bezpieczni.
Położyłam uszy i podkuliłam ogon. Nie byłam co do tego przekonana.
- Spokojnie, nie będziesz tam przecież sama – powiedział do mnie
radośnie Tosh, widząc mój niepokój. Przekonała się trochę po jego słowa.
Postawiłam znów moje czarne uszy, a puszysty ogon swobodnie leżał na
ziemi. Juryo nagle zatrzęsła się jakby coś poczuła.
- Szybciej. Czuje, że Śmierć już nas szuka i prawdopodobnie wie, gdzie jesteśmy – powiedziała bogini ze spokojem.
Życie skinęło głową po czym wycelowała w nas swoją laską. Złota kula
energii rozbłysła. Po chwili otoczyła nas złota aura. Później już nie
widziałam nic. Tylko ciemność.
***
- Riki? Riki, wstawaj! Riki! – usłyszałam nagle głos Toshira.
Otworzyłam niepewnie oczy. Zobaczyłam przed sobą łapy basiora. Po chwili zniżył pyszczek i odetchną z ulgą.
- Nic ci nie jest – szepną z uśmiechem. Prychnęłam cicho po czym
podniosłam głowę do góry. Nie miałam na sobie już żądnych kosztowności.
Płaszcza też już nie leżał na moim grzbiecie. Tosh również był wolny od
tego stroju.
- Gdzie jesteśmy? – zapytałam samca, rozglądając się dokoła. Widziałam tylko białą przestrzeń, nic więcej.
- Znajdujemy się w tej kryształowej kuli należącej do Życia. Pamiętasz? –
powiedział wilk. Przypomniałam sobie wcześniejszą sytuacje, kiedy ów
kobieta użyła na nas swoje mocy i nas tu zamknęła na jakiś czas dla
naszego bezpieczeństwa. Skinęłam więc potwierdzająco głową. Wstałam i
rozciągnęłam się.
- To co teraz? – rzekłam spoglądając na Tośka.
- Siedzimy i czekamy. Prawdopodobnie Życie wraz z Juryo uciekają przed
Śmiercią. Mam nadzieje, że już im się udało i zaraz będziemy mogli stąd
wyjść – odpowiedział samiec. Pokiwałam łebkiem na znak, że rozumiem.
- A czy… – nie dane mi było jednak dokończyć pytania, gdyż wszystko
nagle się zatrzęsło, a ja wraz z Toshiro znów straciliśmy przytomność.
<Toshiro? Wybacz mi, że musiałeś tak długo czekać :c Mam nadzieje, że
te moje wypociny nie wyszło aż tak źle jak myślę xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz