-Och Vici...pewnie coś ci się śniło.
-Nie, nie...a mo-może?
-Raczej tak. Ale już opowiedz ten koszmar- uśmiechnęłam się.
-To tak...chciałem uratować Maril i udało mi się. Potem bom! Inny czas.
Byłem z nią w norze. Kiedy podszedłem pot moją jaskinie zastałem ciebie i
Ferluna. Byliście razem. Chodź do końca nie wiem czy miał do ciebie
jakikolwiek szacunek prócz "kochanie". Byłem tak wściekły że pogroziłem
Waru! Te szkarady bały się mnie! Kiedy wracałem z Maril spotkałem cię
ranną w krzakach. Uleczyłem a ty wkurzona chciałaś mnie usmażyć.
Niestety nie zrobiłaś tego. Ulitowałaś się nad lekko podpieczonym
Victorkiem i chciałaś mu pomóc wrócić na dobrą linię czasową. Najlepsze
było to że wszystko zawdzięczam Jikanowi. On to odkręcił.
-Hmm...jednak mógł to nie być sen- spojrzałam na malutką nie zakwitnięta
róże w czarnym futrze na karku partnera. Zawsze nosił ten medalionik, a
jeszcze przed chwilą go nie miał.
-Maril...-oczy zajęły mu się łzami
-Niezbadane są szlaki boskie- powiedziałam wtulając się w niego.- Życie wciąż trwa, a ona nie chciała by ci go marnować.
Dziś
, 08:30
-Pewnie tak, ale...ona też powinna z niego korzystać.
-Już nie myśl, wyXD>odzi ci to źle ostatnim czasem.
W odpowiedzi usłyszałam głośne westchnienie. Za bardzo się obwiniał i
nie dostrzegał reszty świata. Przydała by mu się wycieczka, tylko on i
ja.
-A co byś powiedział na wycieczkę samotnej pary?
-Chcesz zostawić te maluchy?- spojrzał na szczeniaki
- Teraz? Nie, może za parę tygodni...
<Vici? Zła matka porzuca dzieci XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz