Sama byłam zdziwiona propozycji, jaką złożyłam siostrą. Nie wiem, czy
wynikała ona z tego, że jakiejś cząstce mnie brakowało domu, czy z
mojego, o dziwo, przywiązania do wader, jednak jaskinia wydawała mi się
po prostu pusta, kiedy zamieszkiwałam ją samotnie. Skończyło się na tym,
że nasza trójka zamieszkała razem. Tami kilka razy przebiegła
pomieszczenie, jakby nie wierząc w jego wielkość, Mortem natomiast
obserwowała jej poczynania z pewną rezerwą, leżąc na środku nowego domu.
Mimowolnie zaśmiałam się na ten widok, po czym skierowałam się do
wyjścia.
-A Ty co?-Tamara zastąpiła mi drogę, stając przede mną-Już nas
zostawiasz?-Spojrzała na mnie spod szarych oczu, w których prawie że
zawsze można było dojrzeć iskierki.
-Jeszcze się z wami nasiedzę, tak by wynikało.-Odpowiedziałam, mijając
ją. Nic z tego, na powrót wyszła przede mnie, z zadowoloną z siebie
miną.
-Oczywiście...przez ostatnie dwa lata byłaś w domu łącznie może z miesiąc.-Odparła, przewracając zabawnie paczydełkami.
-Dobry i miesiąc.-Powiedziałam, przyglądając się siostrze. Była trochę
wyższa ode mnie mimo, iż była młodsza. Cóż, ani Ja, ani Mortem nie
odziedziczyłyśmy zbyt wiele centymetrów, ktoś więc musiał.-Mam zamiar
się nacieszyć brakiem kontroli, tak więc zejdź mi z drogi.-Dodałam,
machając rytmicznie ogonem.
-Tak, jakbyś kiedykolwiek ją uznawała..-Rzuciła w odpowiedzi, schodząc
na bok.-Tylko uważaj, nie chcę za szybko być ciocią!-Dodała z
rozbawieniem w głosie, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Jeszcze czego?-Prychnęłam, wychodząc na zewnątrz. Przymrużyłam oczy,
kiedy dotarły do nich świetliste promienie słońca. Dzień zaczął się już
dawno i to, jak zdążyłam zauważyć, pełną parą! Ruszyłam ochoczo przed
siebie, nawet się nie oglądając. Mimo, że z całego serca tego nie
znosiłam, wypadałoby poznać współpracowników, a raczej z tego co
słyszałam współpracownika. Jax, czy jakoś tak. Pewnie i tak nie
zapamiętam jego imienia, heh. Powolnym krokiem zbierałam się do siedziby
wojowników. Nie za bardzo mi się widziało przebywanie w tak dużej
grupie wilków. Nagle usłyszałam podejrzany dźwięk. Coś jakby syczenie,
dość donośne, a następnie głośne “booom”.
~Będą kłopoty.-Powiedziała Molly, Ja natomiast obracałam się w miejscu,
jakby próbując zarejestrować, co dzieje się wokół mnie. W oddali jakieś
drzewo upadło na kolejne, niczym domino. Spraqiło to, że pod
ciężarempnia inne z drzew uginało się i tak ciągle. Wszystko to działo
się niewyobrażalnie szybko. Nagle zobaczyłam, jak jeden z pni leci
wprost na mnie. Rozpłynęłam się w powietrzu w ostatniej chwili, by
uniknąć nagłej śmierci z powodu przyniecenia. Cieżki konar upadł na
trawę w miejscu, w którym stałam. Pojawiając się na nim zauważyłam
czarnego wilka, którego futro wyróżniało się zielonymi plamami. Z
zadowoleniem wpatrywał się w drzewa tworząc coś, co przypominało bombę.
Nie rozumiem, chciał wysadzić taką kupkę? Nudziło mu się, czy jak?
-Mógłbyś trochę uważać, na kogo zrzucasz drzewa, co?-Warknęłam w jego
stronę, wbijając pazury w konar. Odwrócił się, jakby dopiero teraz mnie
dostrzegając. To tylko zwiększyło moją irytację.
<Jax? Co kombinujesz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz