Pierwsze dni w watasze, a już kilka terenów zapadło mi w pamięć. Sczerze
to z orientacją nie mam problemu. Wychowało minie miasto, a tam nawet z
daleka drzew nie widać...Co ciekawe odkąd przybyłem jest upał. A gdyby
tak coś wysadzić? Nie, nie...skok na bombę. I może drzemka? Podszedłem
nad jezioro a moją uwagę przykuły klify w oddali. Taki długi skok do
wody to fajna rzecz....-pomyślałem. Więc ruszyłem na tą ogromną skocznie
basenową. Wziąłem rozbieg i hop !Chwilę się spadało, a jaki wiaterek i
chłód było czuć. Wylądowałem w końcu jakże przeźroczystej i
orzeźwiającej wodzie. Jak na mój gust mało tu ławic ryb. W sumie
widziałem tylko jedną. Chętnie bym jeszcze posiedział pod taflą cieczy,
ale zachciało mi się spać. Wyczołgałem się z wody od niechcenia
wytrzepałem i siadłem w cieniu. Śniło mi się że jestem w ciepłych
krajach. Kiedyś tam wylądowałem , gdy wsiadłem do auta. I jakoś tak mnie
ze sobą wzięli, zawieźli i odwieźli do swojego domu...skąd musiałem
uciekać bo małe ludźki chciały mnie zamęczyć. Ale wracajmy na plaże i
drzewa zrzucające włochate, twarde piłki. Popatrzyłbym jeszcze na widoki
ale obudził mnie cios w brzuch. Ktoś tak zasuwał że wśród jasnego
piasku nie dowidział mojej sylwetki. Miłe powitanie...
-Biegnij szybciej bo cię zjedzą- rzuciłem za...jeleniem?
To gdzie był wilk? Rozejrzałem się siedząc. Długo nie musiałem wypatrywać owej osoby. Po prostu sama wpadła na mnie.
-Witam, zakłócacza ciszy...
<? Wadera oczywiście traktowana z szacunkiem, basior może mieć przerąbane >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz