-Co Ty mówisz?-Zapytałem zdumiony, z troską wpatrując się w waderę.
-Kiedy..tak właśnie jest!-Jęknęła, opuszczając głowę. Zbliżyłem się do
niej obejmując ją. Poczułem, jak moje futerko robi się wilgotne. Biedna,
musiało jej być naprawdę przykro.
-Posłuchaj mnie-szepnąłem czule wprost do jej ucha.-Nasze dzieci
niedawno wybyły z domu, zapewne chcą zobaczyć, jak to jest żyć na własną
rekę, bez nas. Prędzej czy później się stęsknią, zobaczysz. Niczym się
nie przejmuj, kochanie. Zawsze będziemy przy tobie.-Obiecałem.
-Ale...Karo..-Wadera nie do końca umiała dobrać słowa, wiedziałem
jednak, co ma na myśli.-Zastanawiam się czasem, czy ona w ogóle wie, że
ma matkę.
-Na pewno tak. Znasz ją, musi pobyć sama ze sobą, ale na pewno bardzo
Cię kocha. Gdyby coś miało się dziać skoczyłaby za ciebie w
ogień.-Zapewniłem, patrząc w smutne, niebieskie oczy wadery. Przez cały
ten czas ani trochę nie uważałem, by się postarzała. Przeciwnie, dla
mnie z każdym dniem była coraz młodsza i piękniejsza.
-Skąd ta pewność?-Pociągnęła nosem. Lekko ją polizałem.
-Zdążyłem się już na niej poznaç podczas tych wszystkich
ucieczek.-Zaśmiałem się, jednak trochę gorzko. Następnie powróciłem do
rozmowy z partnerką.-Poza tym, nie jesteś stara! Masz przed sobą jeszcze
całe życie, a Ja już zadbam o to, aby było niezapomniane. Pamiętasz,
jak mówiłaś coś o podroży, we dwoje? Co stoi nam na
przeszkodzie?-Zapytałem, obserwując jak wyraz pyszczka partnerki ożywia
się na moment.
-Nie myślisz chyba..-Powiedziała, uważnie mnie obserwując.
-Owszem, myślę.-Przerwałem jej, nabierając tajemniczego tonu głosu, jak
przy naszym pierwszym spotkaniu. Kimbym był, gdyby wadera nie
przedstawiła mi się wtedy? Kto wie. Jednak na dzień dzisiejszy jestem po
prostu szczęśliwy z nią u boku.-Renesmee, nie chciałabyś wybrać się ze
mną na dłuższą wycieczkę, w nieznanym kierunku?
<Res? Przepraszam, że tak króciutko T.T Nie płakusiaj! D:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz