Przytaknąłem powoli, mówiąc:
-Masz rację, przydałoby się.-Res uśmiechnęła się z zamiarem oświadczenia
dzieciom, że od dziś będą miały wyznaczony grafik, w tym samym jednak
momencie Karo się odezwała:
-Co znowu..-Westchnąłem, siadając przy nich, mając zamiar zacząć swój
nudny monolog, partnerka jednak wybawiła dzieci z opałów, przejmując
głos.
-Żadne “znowu”.-Rzuciła dość surowo, patrząc po córkach. Po chwili
jednak posłała im ciepły uśmiech.-Chcemy pozwolić wam na trochę
wolności, ale na naszych warunkach.-Najstarszej z córek chyba nie
spodobało się słowo”warunki”, ale słuchała dalej. Mortem położyła się na
ziemi, patrząc na nas ciekawskim, ochoczym wzrokiem. Tami natomiast
weszła jej na plecy co zaowocowało w głośne “złaź!”, a następnie rzut
wypełniony chichotem waderki. Tamara sturlała się po ziemi zadowolona i
spojrzała na nas. Swoją energią i entuzjazmem nadrabiała pozostałe z
sióstr. Teraz wszystkie sześć oczu wyjątkowo zwrócone było na nas, co
bardzo mnie cieszyło.
-Możecie wychodzić rano, ale wracać wieczorem.-Podkreśliłem ostatnie
słowo patrząc znacząco na Karo. Wadera rzadko kiedy bywała w domu,
niezależnie od pory dnia. Żółte pręgi jakby najeżyły się na te słowa.
Mortem podeszła do nas.
-A co z jedzeniem?-Wtedy do głowy przyszedł mi pomysł.
-Nadszedł czas, by nauczyć was polować.-Powiedziałem z dumą-Co prawda,
na jakieś gryzonie i jaszczurki, ale od czegoś trzeba zacząć.-Dodałem,
patrząc na partnerkę.
<Reniś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz