poniedziałek, 27 czerwca 2016

Od Annabell c.d. Adidasa

Pełnia była jedną z moich ulubionych pór. Srebrna tarcza księżyca pokazywała się w całej swej całej okazałości. Jednak nie ze względu na piękne widoki był to mój ulubiony czas. Niektóre z ziół, które stosowałam do trucizn zyskiwały dzięki blasku księżyca większą moc niż zazwyczaj. Nałożyłam na grzbiet dwie torby po czym wyszłam ze swojej jaskini. Nie spodziewałam się o tej porze spotkać, żadnego wilka, co jeszcze bardziej poprawiało mi humor. Chodź stałam się nie co łagodniejsza niż na początku nadal nie miałam ochoty na posiadaniu całej masy przyjaciół, trzeba było z nimi utrzymywać kontakt, podtrzymywać więzi co zabierało cenny czas jaki mogłam wykorzystać na trening. Żmijjad, kieł kobry, sieć tarantuli.....Gdy zebrałam prawie ostatni składnik ze swojej listy jakim był mech pawi skierowałam się w stronę pobliskiego jeziora. Gdy skończę, będę mogła zabrać się za najciekawszą część czyli ważenie trucizn. Wyciąganie esencji, krojenie, suszenie. Na samą myśl uśmiechnęłam się. Mój dobry humor jednak zniknął gdy tylko moim oczom ukazała się sylwetka białego wilka. Był pochylony nad zbiornikiem. Mogłam się jeszcze wycofać, jednak wtedy nie zdobędę płetw węgorza, które były mi potrzebne. Po dłuższej chwili zwłoki wyszłam z chroniącego mnie baldachimu drzew. Teraz byłam bardzo dobrze widoczna, przez białe futro odbijające łunę satelity. Stanąwszy przy brzegu rozejrzałam się po tafli jeziora. Była na tyle spokojna bym mogła ujrzeć kamyczki na dnie. Niestety nie widziałam ani jednej ryby. Zapewne musiały być głębiej. Przed wyruszeniem na środek jeziora powstrzymał mnie głos basiora:
-Witaj. Jestem Adidas, a ty?
-Niechętna do rozmowy-Mruknęłam licząc na to, że go spławię. Basior jednak usilnie próbował wyciągnąć ode mnie odpowiedź na swoje pytanie:
-Szkoda. Może byś się jednak przedstawiła skoro jesteśmy na terenach tej samej watahy?
-Annabell.-Westchnęłam idąc wzdłuż brzegu
-Miło mi. Może jakiś spacerek? Taka ładna noc...pasujesz do niej.-Uśmiechnęłam się delikatnie, jakbyś zgadł pomyślałam po chwili oznajmiając:
-Niech będzie. Muszę tylko coś załatwić
-Co takiego?-Spytał zaintrygowany basior
-Zobaczysz-Mruknęłam wyczarowując cieniste okręgi, które unosiły się w powietrzu. Przeskakując z jednego na drugi dotarłam na środek jeziora po czym przyglądając się przez chwili wodze zarzuciłam haczyk. Po paru minutach wyłowiłam rzucającego się na wszystkie strony węgorza. Chwyciwszy go w zęby ruszyłam z powrotem do brzegu. Odcięłam mu wszystkie płetwy wrzucając z powrotem do rzeki, przynajmniej nic się nie zmarnuje. Schowałam składnik do torby oznajmiając:
-Teraz możemy ruszać-Idąc alejką jaką utworzyły drzewa starałam się nie być wredna. Może wydawać się to śmieszne ale łatwiej jest być wrednym niż miłym, to zapewne dlatego większość ludzi wybiera moją ścieżkę. Ciszę, która nałożyła na nas swój całun przegnał głos basiora:
-Po co ci był węgorz
-Po to, żebyś się pytał
-A tak na serio-Odparł uśmiechnięty basior, chyba nie przeszkadzał mu moje szorstkie podejście.:
-Do trucizny-Odparłam po chwili wiedząc, że jeśli nie zaspokoję ciekawości basiora ten nie da mi spokoju.
-Po co ci trucizny-W głosie Adidasa dało się wyczuć pewne napięcie. Chyba nie podejrzewał mnie o zdradę czy inne tego typu teorie spiskowe, co nie? By rozwiać jego wątpliwości odparłam:
-By zatruć swoje ostrza, dzięki temu praca zabójcy idzie mi łatwiej.-Po chwili odezwałam się sama ze siebie, co było pierwszy takim przypadkiem od początku naszej rozmowy.:
-A ty czym się zajmujesz?
-Ja jestem saperem. Wiesz wybuchy, eksplozje to moja działka-Przypominał mi pewnego basiora, który zalazł mi za skórę. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który niezauważenie pojawił się na moim pyszczku. Chodź starałam się go ukryć Adi go zauważył mówiąc z entuzjazmem:
-Wreszcie się uśmiechnęłaś, wreszcie się uśmiechnęłaś-Przewróciłam oczami, przypominał w niektórych momentach szczeniaka. Po dłuższej chwili ciszy spytałam:
-Gdzie chcesz iść?

(Adi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT