- Macie coś? - zapytałem, zatrzymując się.
Lilian
patrzył przez jakiś czas ślepo z ciemność boru, przez co czułem się
niezwykle osobliwie. Coś było nie tak. Na szczęście nie czułem zapachu
krwi, więc najprawdopodobniej albo samicy tu nie ma, albo jest cała i
zdrowa. Co dziwne, po chwili zauważyłem, że w tym lesie zapachy są
bardzo przytłumione. Chociaż hybryda stała maksymalnie dwa metry ode
mnie, jej woń była prawie niewyczuwalna.
Przedostaliśmy się przez gęste ciernie i naszym oczom pokazała się wąska ścieżka otoczona wysokimi kłębami kujących roślin.
-
Dużego wyboru jeśli chodzi o drogę to tu nie ma - powiedziałem
wzdychając - Jeśli twoja towarzyszka tu była, prawie na pewno poszła tą
drogą. Chodźmy - poszedłem pierwszy, a wadera i Lilian ruszyli za mną.
Co chwilę rozglądałem się na boki. Słyszałem przenikliwe piski i szelest. Nagle za mną usłyszałem przeciągłe ryknięcie.
- Co się stało? Lilian? - zapytała zaniepokojona Shiori.
Stwór
stanął jak wryty i rozszerzył nozdrza, nastroszył sierść i postawił
uszy. Wszystkie jego mięśnie były napięte. Chwilę później wystrzelił
przed siebie i pognał przekraczając cierniowy mur jednym skokiem.
-
Biegniemy? - zawołałem do wadery na co ona tylko pokiwała zaniepokojona
głową i również przeskoczyła rośliny. Podążyłem za nią.
Biegliśmy
tak dobre pięć minut, przedzierając się przed chaszcze. W końcu Lilian,
mając przed nami przewagę jakichś pięćdziesięciu metrów, zatrzymał się i
znów zaczął nasłuchiwać. Dało się słyszeć jakieś pomrukiwania. Szliśmy
wolno, wszyscy słuchaliśmy skąd dochodzą.
Kiedy minęliśmy
drzewa rosnące najgęściej, hybryda znowu zaczęła biec, jak gdyby złapała
trop, ale zatrzymała się i zawyła. Po jej ryku usłyszeliśmy drugi,
trochę cichszy głos. Towarzyszka Liliana. Poszliśmy w ich stronę.
< Shiori? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz