Samotne włóczęgi mają to do siebie, że można natrafić na coś lub kogoś
nowego-wiedziałem to z własnego doświadczenia. Tak więc widok obcej
wadery nie zdziwił mnie, za to wymusił czujność; w końcu nie wiedziałem,
z kim mam do czynienia. Jednak nieznajoma nie okazała się zagrożeniem,
gdyż tylko lustrowała mnie nieco ponurym wzrokiem, prychnęła na odchodne
i jęła podążał własną ścieżką. Jednak nie zamierzałem jej zostawić. W
końcu nie kojarzyłem ją jako członka watahy, czy któregoś z przyjaznych
wędrowców. Czyżby przechadzała się po obcym terenie tak o, dla uciechy?
Wpatrywałem się w długi biało-szarawy ogon wadery, któremu towarzyszyły
błękitne pasma. Miała interesujące umaszczenie. Kita poruszała się w
rytm jej kroków, lecz stanęła, gdy ona również się zatrzymała. Odwróciła
się. Widocznie również ją zaintrygowałem.
-Ach… Przepraszam. Jestem Galaxy. A ty?
Jej spokojny ton nie zbyt pasował do nieufnej nuty, jaką obrzuciła mnie
wraz z podejrzliwym spojrzeniem. Pochyliłem lekko łeb, uśmiechnąwszy się
pod nosem. Czułem lekką satysfakcję z faktu, iż udało mi się ją
zatrzymał ledwie gestem.
-Skąd ta nagła zmiana? – spytałem równie stoicko. – Chwile temu nie byłaś taka pewna, co do mnie.
Zmrużyła oczy.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. – burknęła.
-Nie przystoi. – zgodziłem się. – Po prostu zachowuje ostrożność. Jestem Vincent. Powiesz może, co cię tutaj sprowadza?
Uszy wilczyca lekko opadły. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
-Podróżuje. – jakby to słowo miało rozwiać wszelkie wątpliwości. –
Szukam swojego miejsca, czegoś lepszego niż było przedtem. – dodała po
chwili.
Skinąłem głową. Nie wiedziałem, co było tym „gorszym”, że musiała
wyruszać w poszukiwaniu czegoś „lepszego”, ale rozumiałem. Też szukałem i
choć trochę to zajęło to opłaciło się-mam watahę i przyjaciół. Rodzinę.
-Podróżujesz sama?
Galaxy objęła teren wzrokiem, a minę miała, co najmniej na wyraz „no,
mógłbyś się domyśleć”. Wodziłem oczami za jej spojrzeniem, a gdy każdy
krzew, drzewo, wgłębienie zostało przeanalizowane, odparła:
-No raczej sama. A jak z tobą?
-W chwili obecnej poszedłem na samotną włóczęgę. – wzruszyłem ramionami. – Ale zazwyczaj to trzymam się towarzystwa.
Postawiła uszy. Usiadła na suchej, jesiennej ściółce, jakby szykowała się na dłuższą opowieść. Również usiadłem.
-Towarzystwo znaczy co? – zaciekawiła się.
-Wataha. – odparłem, spoglądając na nią wzrokiem mówiącym „no, mogłabyś
się tego domyślić”. Widocznie dostrzegła, iż ją naśladuję i skrzywiła
się trochę. Zaraz po tym posłałem Galaxy uśmiech. – Sporo w niej wilków,
do wyboru do koloru. Hmm… powiedz, jak by wyglądało to twoje „lepsze
miejsce”? Bo jak na mój gust teren tej watahy jest całkiem-całkiem.
<Galaxy? W końcu ktoś odpisał, co nie? ;3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz