Uśmiechnąłem się.
- Tyle że wiesz, Musuko- powiedziałem.- Wśród nas nie ma wilka lodu, tak więc...
Patron tylko machnął łapą.
- Odwróć się, basiorze- poradził.
Szybko spojrzałem na Klair i omal nie krzyknąłem. Jej łapy okrywał lód, podobnie jak cały grzbiet i ogon, jedynie brzuch oraz jej szyja wraz z głową pozostała nienaruszona.
- Widzisz, Toshiro- kontynuował syn Iykosa.- Teraz, skoro już tu jesteście, nie możecie się wycofać. Abyś odzyskał wspomnienia, oboje musicie przejść przez te płyty...
- Daj spokój!- warknąłem.- Wystawiasz ją na zbędne niebezpieczeństwo! To mój problem, ona w niczym nie zawiniła.
- Spokojnie, Tosh- mruknęła Klair.- Damy radę- uniosła łebek, patrząc mi w oczy, jakby chciała pokazać, iż wszystko jest w porządku.
- Wezmę cię na grzbiet- powiedziałem szybko.- Nie przyjmuję odmowy! To chyba dozwolone, prawda?- zwróciłem się do Musuko.
Ten niechętnie pokiwał łbem, najwyraźniej niezadowolony. Wadera co prawda patrzyła na mnie ze zdziwieniem, lekko speszona.
- No toć nic ci nie zrobię- obiecałem, klepiąc ją po łebku.
Po kilku minutach- metodą ,,prób i błędów"- udało nam się stworzyć jako taki ,,Pociąg Toshiro". Wilczyca pokręciła się jeszcze chwilę, pragnąc znaleźć jak najwygodniejszą pozycję. Cóż, mówili mi, że jestem dość kościsty, ale co poradzę? Nigdy nie lubiłem jeść zbyt dużo, ale biegać to co innego...
Postawiłem łapę na pierwszej płycie. Przez ułamek sekundy nie działo się dosłownie nic. Ale kiedy nerwy przekazały informacje o gorącu, poczułem, jakby ktoś palił mnie żywcem. Miałem ochotę głośno wyć, uciec, skoczyć... Ale szedłem dalej, czując, jakbym wchodził go ogromnego pieca. Ból powoli przysłaniał mój umysł. Słyszałem gdzieś krzyki Klair, ale było to trochę jak oglądanie starego filmu, w którym głośniki są czymś zasłonięte. W tym momencie mógłbym nawet umrzeć, oby tylko to straszne uczucie się skończyło...
- Tosh!- usłyszałem nagle, głośno i wyraźnie. Z całą pewnością to Klair...
Odzyskałem zdrowe myślenie. Poczułem, jak wadera spada w kierunku płyt. Ale odległość dzieląca nas od Musuko zmalała do jednego, krótkiego skoku. Złapałem towarzyszkę za sierść na karku, a nagły syk obwieścił, iż zrobiłem to nieco zbyt późno. Oderwałem się łapami od gorącej ziemi, czując, jak zimny podmuch wiatru przynosi ulgę obolałym kończynom. Wylądowałem razem z Klair na podłożu. Cały lód, który otaczał moją przyjaciółkę wyparował, zapewne w wyniku kontaktu z płytami, ale na szczęście nie dostrzegłem u niej żadnych poparzeń. Zobaczyłem za to przez ułamek sekundy moje łapy- i od razu odwróciłem łeb- skóra na nich była krwistoczerwona i zdarta, widziałem nawet mięso, a także kawałem białej kości.
Po chwili dotarło do mnie kilka rzeczy. Po pierwsze- przestaliśmy się turlać. Po drugie- czułem na sobie jakiś ciężar. Po trzecie- to Klair...
I wtedy dotarła sprawa z pewnością najdziwniejsza. Zdałem sobie sprawę, że nasze wargi się stykają. O ile nie było to dziwne i kłopotliwe, o tyle... miłe?
Wadera chciała się odsunąć. Najwyraźniej była zakłopotana. Jednak poddałem się impulsowi, choć zdawałem sobie sprawę, iż mogę tego żałować. Złapałem ją za łapę i pociągnąłem w swoim kierunku...
< Klair? Moją wenę kradną chochliki. Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz