-Powiedział człowiek do Ghoula... -Na prawdę ciekawe. -Uśmiechnęłam się.
-Nie będziesz winny mojej śmierci, tylko ten demon który cię
opanował...-chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tak wiedziałam. Domyślam się po tym jak zło opuściło cię w
Halloween.... Może nie znasz tego sposobu ale według praw Lucyfera
"osoba która zginie dla kogoś opętanego uwolni go od paktu " tam gdzie
będzie śmierć tam będzie i szczęście.... Nie mogę patrzeć jak on się
tobą bawi, więc chcę umrzeć.... Więc proszę nie zatrzymuj mnie.
-Spojrzałam w jego oczy. Miał zimny wyraz twarzy, a jednak z jego oczu
płyneły łzy. Usiadłam na przeciwko niego i otarłam mu łzy.
-Naruto.... Kocham cię i nie chcę patrzeć jak ktoś się tobą bawi, masz
prawo być szczęśliwym, w watasze jest pełno pięknych wader, a ja
Ghoulica z Konohy nie mam prawa żyć za to co zrobiłam.
-Z kąd? -Spytał
-Z Konohy, to takie....
-Wiem co to konoha! Byłem tam Hokage!
-Ja za raz po porodzie zostałam wygnana z wioski, ale nadal mam jej korzenie.
-Powiedziałam wstając i odchodząc. Podeszłam powoli do oddziału CCG i
Wystawiłam ręce. Zakłuli mnie w specjalne kajdany i zaczęli obrażać oraz
bić... Nic sobie z tego nie robiłam i wiem że właśnie straciłam godność
ale dla niego warto...
Naruto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz