- Uhhuuuuhu, ale upał. - Powiedziałem, idąc w cieniu drzew. Mimo że jest
lato, to i tak dzisiaj jest wyjątkowo gorąco. Minimum 30 stopni w
cieniu. Futro mam całe poklejone, rana w boku mnie szczypie, a pot
zalewa mi oczy. Mrugam i mrugam, ale on wciąż utrudnia mi widzenie, cały
obraz mam rozmazany.
- Że też jestem wilkiem ognia a nie mrozu. Kurczę, brakuje mi tylko
kostek lodu albo śnieżny puszek pod łapami. - Zamrugałem kilka razy i
stanąłem, bardzo zdziwiony. Przechyliłem łeb w lewo i przeanalizowałem
moje słowa. - CO. JA. GADAM? - Zapytałem sam siebie. Ojoj, upał daje się
we znaki. Nie dość że rozmawiam ze sobą, to jeszcze gadam głupoty do
mnie nie podobne. Muszę szybko znaleźć jakiś stawik czy sadzawkę.
Rozejrzałem się wokoło. Drzewa, drzewa i drzewa. O, chwilka! A nie. To tylko kolejne drzewo.
- A co ty chcesz tu znaleźć, to przecież las! - Krzyknąłem piskliwie do
siebie. Podniosłem lewą łapę do góry i podrapałem się po głowie,
strącając na oczy nową 'porcję' potu. - Ja wiem, Vins, ty Einstein nie
jesteś. Ale żeby się dziwić że w lesie są drzewa? Naprawdę? No weź, aż
taki głupi to nie jesteś. Może przestań gadać do siebie i weź się za
szukanie miejsca ochłody? - Potrząsnąłem łbem i podniosłem go do góry.
- Może wyczuję wodę? W sumie, to bardzo możliwe. Może sieuda, może. -
Dobra, Vins. Skup się. - Pociągnąłem nosem trzy razy. Pożałowałem tego
bo poczułem palący ból. Za sucho, za gorąco. Schowałem nos w łapach,
oblizując go językiem byleby tylko tak nie piekł. Ale mam to! Wyłapałem
zapach wody. Nie tak daleko, zaledwie kilometr na wschód.
- Jest! - Szepnąłem, podnosząc łeb i startując jak torpeda w stronę
jeziorka. Nie zwracałem uwagi na inne zapachy, bo tylko nos mnie palił
bardziej.
Biegłem między drzewami w cieniu ich koron i pni, pędziłem przed siebie
ścieżką. Nabrałem w nozdrza jeszcze raz powietrze. Siedemset metrów.
Lekko w lewo, biegniem.
Dałem susa w zarośla, dalej biegnąc w stronę wody. oby to była mała
kamienna sadzawka, ulokowana w cieniu głazów i kamieni. Niech jest
wypełniona chłodną wodą, tylko czekającą aż w niej zamoczę swoje brązowe
futro.
- Woda woda, chłodna woda! - Z radości aż piszczałem, cieszyłem się jak
małę dziecko. Oj, upał mi szkodzi. Gdzie mój ponury nastrój, kamienna
twarz i zero emocji?! Nie jest dobrze, potrzebne mi schłodzenie ciała i
umysłu.
- A potem małe polowanie. - Rzuciłem od niechcenia, gdy poczułem jak burczy mi w brzuchu.
Gdy dotarłem na miejsce, ujrzałem cudny (dla mnie) widok - Kamienne
osuwisko, ze strumyczkiem wody, spływającym do małego oczka wodnego, nie
głębszego niż dwa metry. Wszystko to schowane w cieniu wielkiego głazu,
stojącego pionowo nad oczkiem. Do tego otoczone żwirem i piachem - cud
miód i orzeszki!
- No to... NA BOMBE! - Skoczyłem do oczka, robiąc salto i wpadając z
wielkim pluskiem do wody. Krystalicznie czysta, w temperaturze idealnej,
czyli około 10°C. Pięknie!
Wynurzyłem się, rozkoszująć się wodą, każdą kropelką. Moje futro było
teraz czystsze, ciało i umysł się oczyściły, zmysły wysostrzyły iii...
Skierowałem machinalnie łeb w lewo, i pociągnąłem teraz już zwilżonym nosem.
- Nie jestem tutaj sam. - Powiedziałem cicho. Mój głos był pełen
wściekłości. Ktoś zamierza mi popsuć kąpiel. To nie będzie tolerowane. -
Tylko kto to? I co tu robi? - Zapytałem jeszcze ciszej, słysząc
szorowanie pazurów po kamieniach. Ktokolwiek to jest, powoli się zbliża.
Do ktosia :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz