wtorek, 19 lipca 2016

Od Vindict'a do kogoś

- Uhhuuuuhu, ale upał. - Powiedziałem, idąc w cieniu drzew. Mimo że jest lato, to i tak dzisiaj jest wyjątkowo gorąco. Minimum 30 stopni w cieniu. Futro mam całe poklejone, rana w boku mnie szczypie, a pot zalewa mi oczy. Mrugam i mrugam, ale on wciąż utrudnia mi widzenie, cały obraz mam rozmazany.
- Że też jestem wilkiem ognia a nie mrozu. Kurczę, brakuje mi tylko kostek lodu albo śnieżny puszek pod łapami. - Zamrugałem kilka razy i stanąłem, bardzo zdziwiony. Przechyliłem łeb w lewo i przeanalizowałem moje słowa. - CO. JA. GADAM? - Zapytałem sam siebie. Ojoj, upał daje się we znaki. Nie dość że rozmawiam ze sobą, to jeszcze gadam głupoty do mnie nie podobne. Muszę szybko znaleźć jakiś stawik czy sadzawkę.
Rozejrzałem się wokoło. Drzewa, drzewa i drzewa. O, chwilka! A nie. To tylko kolejne drzewo.
- A co ty chcesz tu znaleźć, to przecież las! - Krzyknąłem piskliwie do siebie. Podniosłem lewą łapę do góry i podrapałem się po głowie, strącając na oczy nową 'porcję' potu. - Ja wiem, Vins, ty Einstein nie jesteś. Ale żeby się dziwić że w lesie są drzewa? Naprawdę? No weź, aż taki głupi to nie jesteś. Może przestań gadać do siebie i weź się za szukanie miejsca ochłody? - Potrząsnąłem łbem i podniosłem go do góry.
- Może wyczuję wodę? W sumie, to bardzo możliwe. Może sieuda, może. - Dobra, Vins. Skup się. - Pociągnąłem nosem trzy razy. Pożałowałem tego bo poczułem palący ból. Za sucho, za gorąco. Schowałem nos w łapach, oblizując go językiem byleby tylko tak nie piekł. Ale mam to! Wyłapałem zapach wody. Nie tak daleko, zaledwie kilometr na wschód.
- Jest! - Szepnąłem, podnosząc łeb i startując jak torpeda w stronę jeziorka. Nie zwracałem uwagi na inne zapachy, bo tylko nos mnie palił bardziej.
Biegłem między drzewami w cieniu ich koron i pni, pędziłem przed siebie ścieżką. Nabrałem w nozdrza jeszcze raz powietrze. Siedemset metrów. Lekko w lewo, biegniem.
Dałem susa w zarośla, dalej biegnąc w stronę wody. oby to była mała kamienna sadzawka, ulokowana w cieniu głazów i kamieni. Niech jest wypełniona chłodną wodą, tylko czekającą aż w niej zamoczę swoje brązowe futro.
- Woda woda, chłodna woda! - Z radości aż piszczałem, cieszyłem się jak małę dziecko. Oj, upał mi szkodzi. Gdzie mój ponury nastrój, kamienna twarz i zero emocji?! Nie jest dobrze, potrzebne mi schłodzenie ciała i umysłu.
- A potem małe polowanie. - Rzuciłem od niechcenia, gdy poczułem jak burczy mi w brzuchu.
Gdy dotarłem na miejsce, ujrzałem cudny (dla mnie) widok - Kamienne osuwisko, ze strumyczkiem wody, spływającym do małego oczka wodnego, nie głębszego niż dwa metry. Wszystko to schowane w cieniu wielkiego głazu, stojącego pionowo nad oczkiem. Do tego otoczone żwirem i piachem - cud miód i orzeszki!
- No to... NA BOMBE! - Skoczyłem do oczka, robiąc salto i wpadając z wielkim pluskiem do wody. Krystalicznie czysta, w temperaturze idealnej, czyli około 10°C. Pięknie!
Wynurzyłem się, rozkoszująć się wodą, każdą kropelką. Moje futro było teraz czystsze, ciało i umysł się oczyściły, zmysły wysostrzyły iii...
Skierowałem machinalnie łeb w lewo, i pociągnąłem teraz już zwilżonym nosem.
- Nie jestem tutaj sam. - Powiedziałem cicho. Mój głos był pełen wściekłości. Ktoś zamierza mi popsuć kąpiel. To nie będzie tolerowane. - Tylko kto to? I co tu robi? - Zapytałem jeszcze ciszej, słysząc szorowanie pazurów po kamieniach. Ktokolwiek to jest, powoli się zbliża.

Do ktosia :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT