sobota, 9 lipca 2016

Od Toshiro do Riki

Czułem się jakby ktoś wyjął wszystkie moje wnętrzności, zamieszał, potem zdjął futro, wyprał, wycisnął je, po czym wszystko odłożył na swoje miejsce, tylko w pomieszanej kolejności. Serce podskoczyło mi do gardła, żołądek wychodził nosem, a z oczu wyskakiwały nogi. Kula, w której przechowywało nas Życie, kręciła się jak oszalała. Nigdy nie cierpiałem na chorobę lokomocyjną, ale coś czułem, że w niedługim czasie to się zmieni.
~ Toshiro! Toshiro, otwórz oczy, na litość!
Mruknąłem coś niewyraźnie, ale podniosłem powieki. Powierzchnia naszego tymczasowego lokum nieco się uspokoiła, ale i tak co chwilę wyczuwałem delikatne wstrząsy. Zataczając się i meandrując po tafli, próbowałem dotrzeć do wciąż leżącej Riki. Potrząsnąłem waderą, jednak spotkałem się z brakiem odzewu na moje starania.
- Królewno, budź się, bo zaśpisz do szkoły!- krzyknąłem.- Riki, nie wygłupiaj się, wstawaj, zaraz wysiadamy! Pobudka, halo, halo!
Wilczyca nadal się nie ruszała. Dopiero po kilku minutach wstała i przeciągnęła się, wydając przy tym urocze ziewnięcie. Odetchnąłem z niejaką ulgą.
- Co jak co, ale sen to ty masz twardy- skomentowałem ze śmiechem, próbując zachować równowagę przy co mocniejszych wstrząsach.- O co wcześniej chciałaś się zapytać?
- Noo- zawahała się przez chwilę, ale po chwili wznowiła niepewnie.- Czy...czy zabrałeś może Kompas?
- Aaa, to? Mam go, mam, spokojnie. Wsadziłem go do swojej szafki, coś w rodzaju drugiego wymiaru. Powinien być tam bezpieczny.
- Ja myślę, panie Toshiro.
- Oh, czyżbyś mi nie wierzyła?- końcówki moich wąsów zadrgały delikatnie.
- Ja? Nie, skąd taki pomysł, to wprost absurdalne!- roześmiała się.- Co najwyżej możesz o nim zapomnieć albo zjeść go na śniadanie.
- Brzmi smakowicie- przyznałem z zapałem.
W tym momencie, powierzchnia kuli zafalowała niczym wzburzone fale na środku morza: wstrząsy ustąpiły miejsca uczuciu, jakbyśmy płynęli. Nie no, bez przesady. Przecież nie wysadziliby nas na środku morza, prawda? Tym bardziej, że Życiu na pewno zależy na swojej kuli...
Prawda?
- Riki?- zapytałem, trącając zamyśloną waderę.-  Tu nie ma jakiegoś...bo ja to wiem, okienka? Albo czegokolwiek innego? Mam jakieś złe przeczucia.
- Oj, nie marudź, Tosh. Na pewno niedługo się stąd wydostaniemy.
Kiwnąłem łbem. Kątem oka ponownie zerknąłem na waderę. Podobnie jak ze mnie, z niej również zniknęły wszelkie kosztowności, ale to nie zmieniało faktu, że promieniowała takim...spokojem. Co jak co, ale z nią nie chciałbym walczyć - na pierwszy rzut oka, zdawała się być delikatna, może dość nieśmiała, ale zdążyłem już się przekonać, że umie piąć się do celu. Była trochę jak siostrzyczka, którą chciałem bronić za wszelką cenę.
Usiadłem, ziewając szeroko. Podróż ciągnęła się niemiłosiernie, a ja zdecydowanie chciałbym stanąć na twardym gruncie. Poczuć zapach lasu, usłyszeć śpiew ptactwa, coś zjeść... Tak. Żołądek dawał o sobie znać, wygrywając swoje burczące, długie melodie.
Z rezygnacją spojrzałem w górę. Póki co, nie zanosiło się na to, abyśmy w najbliższym czasie mieli zakończyć podróż. Byłem ciekaw, gdzie też obecnie jesteśmy i czy jest jakiś sposób, aby cichaczem stąd zwiać - niestety, żadne logicznie rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy, jak to zwykle bywa w tego typu sytuacjach.
- Obstawiam, że nie wiesz, gdzie jesteśmy?- zapytałem w myślach Shiro.
~ Wyobraź sobie, że wiem~ odparła urażonym tonem.~ Obecnie płyniecie na pełnym morzu. Od Litore Somina dzieli was jakieś...dziesięć kilometrów, w obecnym tempie, powinniście tam dotrzeć za jakąś godzinę. Oczywiście, o ile tej kuli nie zniesie zbyt żaden prą morski...
Zakląłem. Co one najlepszego zrobiły? Życie rzuciło tym naszym lokum, krzycząc z całych sił "Szerokiej drogi!". A może Shiro coś się pomieszało?
- Riki- zacząłem powoli.- Gdybyśmy  się stąd wydostali...to, ten, masz może pomysł, jak...
- Nie marudź!- zaśmiała się wadera. Podziwiałem jej hart ducha, nawet w takich sytuacjach- Będziemy się martwić o to, jak już wyjdziemy.
W tym samym momencie, poczułem na grzbiecie podmuch zimnego powietrza. Nie zwróciłem na to większej uwagi. Dopiero dziwny szum zmusił mnie do podniesienia wzroku.
Omal się nie zakrztusiłem. Kula otworzyła swoją górną część, ukazując teraz czyste, błękitne niebo. Fale morskie rozbryzgiwały się o nasz 'statek', zaś pojedyncze, słone krople opadały nam na grzbiet.
- Dobra- mruknąłem.- Co tu się, do jasnej anielki, wyprawia?! Życie rzuciło sobie kulką, a my teraz dryfujemy na środku morza?!
~ Teoria doskonała, Toshiro. Radzę ci się zbyt nie denerwować, bo to mocno wpływa na kurs, wbrew wszystkiemu. Jeśli nie przestaniesz, wpłyniecie prosto do Północnej Zatoki...
- Mało mnie to obchodzi!- krzyknąłem.
Nawet nie wiedziałem, skąd we mnie tyle złości. Może dlatego, że nie cierpiałem, kiedy ktoś nagle zmieniał moje plany? A może po prostu byłem na to wszystko zły: za to całe zamieszanie z Władcą Śmierci, cielesną formą Magii, duszami... Mimo że wszystkie (no, z wyjątkiem Shiro) opuściły już moją świadomość, ich emocje pozostawiły trwały ślad w mojej pamięci. Jak wypalone pięto, którego nie da się już pozbyć. Cała ich złość, poczucie krzywdy, żal, strata, niesprawiedliwość... tego po prostu nie mogłem zapomnieć.
Wyrzuciłem w górę przednie łapy, opierając je o krawędź kuli. Bryza morska zmierzwiła mi sierść. Wystawiłem łeb na zewnątrz. Przed sobą widziałem głównie wodę, ale w oddali, niemal na równi z linią horyzontu, dostrzegłem jakieś ciemne, ponure wybrzeże. Wytężyłem wzrok, ale nic więcej nie widziałem. Zrezygnowany, opadłem z powrotem na cztery kończyny.
w tym samym momencie, coś gwałtownie uderzyło naszą kulę od spodu. Podskoczyłem, a Riki uczyniła to samo. Kiedy już prawie odzyskaliśmy równowagę, coś ponownie walnęło, tym razem z jeszcze większą siłą. Fale morskie nie sprzyjały nam, od boku również popychając powierzchnię naszego transportu...
W końcu stało się coś, co było to przewidzenia właściwie od początku: kula z radosnym ślizgiem i wielkim "PLUM!" wykonała obrót o 180 stopni.
Pierwsze chwile spędzone całkowicie pod wodą, były...straszne. Nagle zostałem oderwany od życiodajnego tlenu, niewiele co widziałem w mętnej cieczy, która dostawała się dosłownie wszędzie. W panice zacząłem szukać Riki. Wadera walczyła z dwoma dziwnymi stworzeniami, które najwyraźniej usiłowały zaciągnąć ją na dno. Zacząłem rozpaczliwie machać łapami i płynąć w jej stronę, ale w tym samym momencie kolejne istoty rzuciły się w moją stronę. Wierzgnąłem, ale mało co mogłem poradzić na ich stalowy uchwyt.
Nagle coś mi zaczęło świtać. Przypomniałem sobie o stworach grasujących w głębokich wodach: trytonach.
~ Sama nazwa na niewiele ci się zda, Toshiro. 
Problem polegał na tym, że Shiro miała rację. Przeszukiwałem zakamarki mojej pamięci w poszukiwaniu sposobu na ich pokonanie, ale ta czynność, wykonywana równocześnie z rozpaczliwymi próbami uwolnienia się i zaczerpnięcia oddechu, spełzła praktycznie na niczym...

< Riki? Wybacz, że takie nieco chaotyczne, wena odmawia współpracy... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT