wtorek, 12 lipca 2016

Od Lelou do Karo

Uśmiechnąłem się, słuchając śpiewu Karo. Wadera patrzyła gdzieś daleko, widocznie przebywając myślami w odległym kosmosie, być może rozważając szanse na powodzenie naszego planu. Niemniej, musiałem przyznać, że miała bardzo ładny głos, przyjemnie się go słuchało. Przywodził na myśl chłodny wiatr, który daje obietnicę rychłego nadejścia wiosny, przypominał też szum wartkiego, górskiego strumienia. Nie słuchałem właściwie słów, skupiłem się na samej barwie. W pewnym momencie, wilczyca gwałtownie urwała występ, opuszczając wzrok.
- Oj, rozchmurzże się!- trąciłem lekko jej bok po kilku sekundach ciszy.- Powinnaś częściej śpiewać, masz naprawdę ładny głos i nie opowiadaj mi tu więcej żadnych bajek, że nikt nie chce cię słuchać, a jeśli znajdzie się taki, to osobiście z nim porozmawiam- dumnie wypiąłem cherlawą pierś, unosząc wysoko łeb, nie zwracając uwagi na krytyczne spojrzenie Karo.- Także, no ten... Gdybyś miała jeszcze kiedyś ochotę tak sobie pośpiewać, znajdziesz we mnie wiernego słuchacza. Zgoda?
- Najpierw się stąd wydostańmy, co?- odparła sucho. Zmrużyłem oczy, po czym przeciągnąłem się, ale nic więcej nie mówiłem. Szczerze mówiąc, miałem pewne wątpliwości co do planu Karo, choć wiedziałem, że był dla nas równocześnie największą szansą. Z drugiej strony, stwarzał ryzyko, że waderze coś się stanie, a tego zdecydowanie bym nie chciał. Bezpieczniejsze będzie rzucenie się na naukowca czy też skoczenie prosto na jego rękę w celu odebrania mu klucza? Jak tak nad tym myślałem, przypomniałem sobie o tym dziwnym trąceniu, które poczułem wcześniej, choć wilczyca stała zbyt daleko, aby móc to zrobić...
- Um... Karo, czy ja dobrze wydedukowałem, że masz żywioł wiatru? Wiesz, wtedy poczułem, jakbyś trąciła mnie łapą, więc...- zapytałem ostrożnie. Szkarłatne oczy wadery spojrzały na mnie z mieszaniną zdziwienia i lekkiego zakłopotania.
- Nie- odparła cicho po kilku sekundach.- To było...coś innego.
- Mogłabyś to wykorzystać w starciu z tym Profesorkiem? Ja bym się na niego rzucił, a ty... nie wiem, zabrała jakoś te klucze tą mocą?
- Czemu? Uważasz, że sobie nie poradzę w inny sposób?
W pierwszej chwili chciałem powiedzieć "Będziesz bezpieczniejsza", ale ugryzłem się  język, mniemając, że może ją to lekko urazić. Nami często denerwowało moje podejście, uważała, że traktuję ją jak szklaną figurkę.
- Nie o to chodzi- odpowiedziałem w końcu.- Po prostu...myślę, że to rozsądne wyjście. Ja zacznę walkę, a ty z odległości wykonałabyś plan. Szybciej i schludniej, jeszcze przez przypadek coś sobie nawzajem możemy zrobić.
- Teraz twierdzisz, że nie umiem pracować w grupie.
Uśmiechnąłem się, ale nie podejmowałem dalej tematu, choć byłem ciekaw, z jakiej to mocy korzystała, po chwili jednak uznałem, że dalsze pytania można będzie uznać za niegrzeczne. Wziąłem więc głęboki wdech, usiłując znaleźć najsłabsze punkty naszego planu...
...Który to miał wejść w życie już za chwilę. Nasz Profesorek wjechał na salę, radośnie pogwizdując. W dłoniach trzymał kilka igieł, którymi to radośnie się bawił, uderzając jedną o drugą. Przedmioty śpiewały metalicznymi dźwiękami, które dosłownie raniły uszy.
- Znacznie wolę twój głos, Karo- wydusiłem z siebie, opuszczając uszy w dół.
Tymczasem, człowiek poklikał chwilę pilotem. Nasza klatka uniosła się w górę, po czym zaczęła zjeżdżać wolno w dół. Próbowałem jak najlepiej przygotować się do tego, co miało nastąpić za zaledwie kilkanaście sekund. Kłódka naszego więzienia kliknęła, po czym ustąpiła ze zgrzytem. Drogę ucieczki zasłonił nam Profesorek.
- No, śmiało. Waderki mają pierwszeństwo, co?- wyciągnął rękę w stronę Karo, trzymając w wyciągniętej dłoni igłę.
Co on sobie myślał, traktując nas jak niegroźne szczeniaki? Zareagowałem czysto impulsywnie: z całej siły zacisnąłem szczęki na łokciu starca, szamocząc nim jak nową zabawką. Krew tryskała na wszystkie strony, zalewając mi oczy. Drugą ręką, człowiek okładał mnie po pysku, aż w końcu puściłem, kiedy wyjątkowo mocno trafił mnie w ślepia. Zaskomlałem cicho, kuląc się - i właśnie wtedy usłyszałem, jak Karo klnie cicho pod nosem. Pilot lekko drgnął, ale kiedy Profesorek wycofał się, trzymając się za krwawiącą rękę, miałem ochotę walnąć sam siebie. Nie mogłem potrzymać go jeszcze chwilę?!
Warknąłem głucho, mrużąc oczy. Karo stała nieco z boku, zaciskając zęby i usilnie wpatrując się w nasz cel.
Człowiek w pewnym momencie kliknął coś na pilocie, a krople szkarłatnej cieczy skapywały na posadzkę. Powoli zaczynałem widzieć coraz mniej, świat pochłaniała głęboka czerń. Zacząłem biec w kierunku Profesorka, który dosłownie z uśmiechem czekał na mnie. Skoczyłem wysoko, z całej siły odbijając kończyny od podłoża. Uderzyłem całym ciężarem w starca, opierając przednie łapy na jego klatce piersiowej. Mężczyzna ponownie uśmiechnął się, a ja usłyszałem cichy trzask.
- Niegrzeczny wilczek- zganiał mnie.
Jakaś dziwna siła odepchnęła mnie od niego. Potoczyłem się po posadzce, obijając kości o twardą powierzchnię. Zaskomlałem i wstałem, patrząc z nienawiścią na przeciwnika. Z każdą chwilą świat coraz bardziej wirował, ogarniając się czernią. Zerknąłem na Karo. Najwyraźniej również odkryła dziwną barierę chroniącą nasz cel. Wadera stała zaledwie kilka metrów od Profesorka, wbijając wzrok w igły trzymane w jego zdrowej dłoni. Ten zachichotał znowu, co przypominało trochę, jakby stary odkurzacz krztusił się jakimiś pyłkami.
- A wy, wilczki drogie, myślicie, że ja tak bez przygotowania prowadzę badania?- zagdakał z troską, wbijając sobie jakąś dziwną substancję w ranny łokieć.- Pole siłowe, które ochrania całe moje ciało to pierwsza rzecz, za którą się zabrałem, kiedy zaczynałem tutaj pracę!
Podbiegłem w stronę Karo, usiłując przekazać jej, aby uciekała jak najszybciej. Słowa nie chciały przejść mi przez gardło, więc po prostu patrzyłem na nią, to na Profesorka, który szybkim krokiem podchodził w naszą stronę.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT