sobota, 16 lipca 2016

Od Naukami'ego do Ashity

- Idę, bo jak zaraz niczego nie zjem to będzie źle -- Powiedziałem.
Wadera zaśmiała się i ruszyliśmy w stronę Stardust Forest. Przez drogę bardzo dużo rozmawialiśmy, w końcu trzeba się wygadać kiedy jest okazja. A tym bardziej z Ashitą. Zazwyczaj to nie prowadzimy jakiejś tam wielkiej rozmowy zazwyczaj leci to tak
-"Cześć"
-"Hej"
-"Co tam?"
-"A nic"
-"A ok, to pa"
Nie że coś do tego mam, rozumiem że ma dużo spraw na głowie i nie może rozmawiać z każdym wilkiem którego zobaczy. Nagle wadera zapytała się.
-Co Ci przyszło do głowy żeby pływać w deszczu? - Zaśmiała się cicho.
-Wiesz, no nienawidzę ciepła a deszcz w lato i na dodatek w takie suche dni to rzadkość - Spojrzałem na waderę - Wykorzystałem okazję i popływałem -- Uśmiechnąłem się a wadera odwzajemniła gest.
-Spójrz! Tam jest jakaś łania -- Pokazała niewielką łanię z młodym, jadły trawę naprzeciwko siebie. Gdy tylko spojrzałem na waderę ta wiedziała co robić. Pobiegliśmy w dwie inne strony. Ashita zabrała się za młode a ja za łanię. Zbliżyłem się po cichu do łani i skoczyłem na jej zad wbijając w niego swoje pazury. A młode wpadło w nasze sidła, akurat pobiegło w stronę krzaków za którymi chowała się Ashita. Gdy chociaż odrobinę się do nich zbliżyło wadera bez wachania wbiła kły centralnie w jego szyję. A ja?
Ja zajmowałem się łanią. Kopała tylnymi kopytami we mnie zadawając mi spory obrażenia. Ale czego nie robi się do jedzenia? Wbiłem pazury jeszcze głębiej w jej zad, teraz odbiłem się mocno i od sarny i wylądowałem na grzbiecie. Zwierzę zachowywało się jak byk. Skakało obracało się próbując mnie zrzucić, poczułem się trochę jak jeździec ujeżdżający dzikiego konia. Nigdy nie wiadomy co może się stać.
Zbliżyłem się do szyi łani i zatopiłem w niej kły, lecz sarna się nie dawała. Nagle podbiegła Ashita też gryząc ją po szyi. Wtedy zwierzę nie dało rady i upadło z wycieńczenia.
-Dobra robota -- Powiedziałem do wadery pokazując rząd swoich zakrwawionych zębów.
-Dobra, dobra. Widzę że ta łanie nieźle Cię poturbowała - Wadera przyglądała się dokładnie moim raną które były na brzuchu i na udzie.
-Ah, nie przeżywajmy tylko chodźmy jeść bo nie wytrzymam.
-No dobrze, ale potem musimy coś z tobą zrobić -- Podeszłą do łani i zaczęła jeść. Ja chwilę potem dołączyłem do jedzenia.

***
Kiedy już zjedliśmy całą łanię położyliśmy się chwilę na wilgotną trawę i odpoczywaliśmy.
-A co zrobimy z młodym? -- Zapytałem. Wadera podniosła głowę i skierowała swój wzrok na zdechłe zwierzę.
-Sama nie wiem....Mogliśmy go nie zabijać.
-Przestań...Może zaniesiemy je do szczeniaków? -- Wziąłem głęboki wdech i wydech. Naprawdę najadłem się tą sarną, teraz chyba nie będę jeść przez 2 dni.
-W sumie.....Możemy zanieść -- Pomerdała ogonem i wstała. Chwilę po niej też wstałem i podeszłem na jelonka.
-Okej, to ja to wezmę -- Wziąłem w pysk jelonka gdy nagle Ashita pokręciła przecząco głową.
-Najpierw musimy coś z tobą zrobić. Przecież ona mogła połamać Ci żebra, z resztą już kulejesz na tylnią łapę - Powiedziała rozkazująco ale z troską w głosie.
-Eh....No dobrze -- Wzdychnąłem -- To co chcesz ze mną zrobić szefowo? - -stanąłem prosto i zaśmiałem na co wadera też odpowiedziała cichym śmiechem.

♣Ashita? Sorki że takie nijakie ;c♣

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT