Westchnęłam ciężko. Czy on naprawdę uważał, że nie zauważę zmiany w jego
chodzie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak. Dla
wprawionego obserwatora specyficzne poruszanie się mięśni było już
wystarczającą podpowiedzią. Basior mimowolnie odciążał zranioną łapę
wymuszając na reszcie kończyn dźwiganie większego ciężaru. Zatrzymałam
się oznajmiając:
-Zatrzymaj się, muszę obejrzeć tą twoją łapę- Rozglądając się po
roślinności porastającej łąkę na której obecnie się znajdowaliśmy
spytałam nie odrywając wzroku od źdźbeł trawy:
-Czy ty na serio uważałeś, że tego nie zauważę? Dlaczego mi nie
powiedziałeś? Wiesz jakie mogą być konsekwencje takiego poczynania. Wda
się zakażenie i łapa do amputacji.-Znalazłszy babkę lancetowatą zerwałam
parę liści po czym zmieniłam się w człowieka.
Dzięki bransoletce podarowanej przez driadę po przemianie miałam na
sobie zawsze jakąś sukienkę. Tym razem moją skórę okrywała czarna
sięgająca do kolan sukienka do której dołączone były czarne rękawiczki.
Gdy się bliżej przyjrzałam dostrzegłam, że materiał z którego wykonana
była suknia przypominał w dotyku puch. Dziwne. Nie wiedziałam z czego
jest wykonana, ale przypominała swym intensywnym kolorem bezksiężycową
noc. Może jej cząstka została zaklęta w tym materiale nadając mu inne
właściwości. Tak w zasadzie nigdy nie zastanawiałam się skąd biorą się
te wszystkie sukienki. Jednak to nie czas na tego rodzaju myśli.
Zmiażdżyłam w dłoni pozyskane wcześniej liście po czym uzyskaną pampę
wmasowałam w białe futro basiora. Gdy środek dezynfekujący został
nałożony przyszedł czas na bandaż zapobiegający ubrudzeniu. Oderwałam ze
swej sukni pas materiału, który wykorzystałam do owinięcia łapy
Adidasa. Spojrzałam w oczy basiora po czym wstałam otrzepując nogi z
nadmiaru ziemi. Idąc przed siebie oznajmiłam:
-Staraj się jej nie nadwyrężać-Zaczęłam okręcać wokół palca jeden z
białych kosmyków. Jeszcze 5 minut i znów będę mogła stąpać pod postacią
wilka. Basior szedł z tyłu. Co chyba mnie cieszyło. Przynajmniej nie
zadawał pytań skąd mam taką moc. Sama tego nie do końca rozumiałam. Po
prostu powinnam przywdziać wygląd mojego najgorszego wroga co ułatwiało
mi ich inwigilacje i zbieranie informacji. Po 5 minutach znów miałam na
sobie futro. Machając spokojnie ogonem szłam pewnie przed siebie
wyczekując granic watahy.
(Adi? Wybacz, że takie krótkie, ale brak weny kontratakuje ;-; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz