Przez ostatni tydzień był straszny upał, którego przyznam nienawidzę.
Dziś było tak samo, lecz powietrze było inne co oznaczało ze powoli
zbiera się na deszcz. Co mnie bardzo ucieszyło. Czekając na ulewę
chodziłem bez celu podziwiając jak chmury powoli zasłaniają słońce. Po
chili widać było tylko pojedyńcze promyki słońca które przedostały się
między przerwami ciemnych chmur. Wtedy całe niebo było stało się jedną
wielką ciemną chmurą. Z oddali było widać jak powoli na ziemie spadają
pojedyńcze krople wody. Ruszyłem w tamtym kierunku myśląc że deszcz
dopadnie mnie szybciej i napotkam kilka już wypełnionych wodą zbiorników
wodnych. Jedna myśl i tak się stało. Deszcz runął na mnie tak
niespodziewanie że odskoczyłem lekko co metr.
Krople deszczu spadały na mnie co sekundę mocząc moją sierść coraz
bardziej, ale kto by tu się nie cieszył? Teraz warto iść poszukać
jakiejś wody z myślą że deszcz będzie padał tak dobre kilka dni. Moje
myśli przerwał widok jeziora. Było kilka metrów ode mnie. Mały, zmącony
zbiornik , którego bombardowana przez deszcz tafla wody eksplodowała w
miliona punktach nieprzerwanie. Oczy niemal mi się zaświeciły. Nie
miałem pojęcia że tak szybko natrafię na jakieś źródło wody prócz
kałuż.. Ruszyłem w stronę jeziora, gdy byłem na miejscu piłem jak nigdy
dotąd. Jakby susza trwała tu przez rok. Po chwili namysłu postanowiłem
wskoczyć do wody mając nadzieje że jest ona zimna i że jeszcze trochę
schłodzę swoje ciało.
Oddaliłem się trochę i ruszyłem w bieg. Odbiłem się tuż przed taflą wody
i wskoczyłem do wody mącąc ją jeszcze bardziej. Szok ogarnął mój umysł.
Woda była zimniejsza niż mi się zdawało. W pierwszej chwili chciałem
wyjść na brzeg ale opamiętałem się i ruszyłem w głębszą wodę. Przez
moment mogłem jeszcze łapami dotykać dna, lecz szybko musiałem zaufać
instynktowi i płynąc tam gdzie nie ma gruntu chyba już żaden wilk. Woda
zdawała się być coraz zimniejsza ale akurat dla mnie było ona coraz
cieplejsza. Do wody można przyzwyczaić się w krótkim czasie, wtedy zdaje
się być cieplejsza.
Obejrzałem się za siebie zobaczyć czy nic, lub nikt nie przyszedł do
zbiornika. Nikogo nie było. Deszcz spadał na jeszcze widoczne części
mojego ciała. Czyli raczej grzbiet i pysk. Z czasem zabawa stawała się
coraz fajniejsza ale czas leciał. Mój brzuch dawał znaki że pora
obiadu....może nawet kolacji. Nie wiem ile tu pływam. Zmieniłem kierunek
w przeciwny i zacząłem płynąć w stronę brzegu. Gdy poczułem dno
wiedziałem że nie muszę męczyć swoich łap tylko po protu powoli iść
sobie na brzeg. Gdy byłem na miejscu otrzepałem się a woda z mojej
sierści kapała na wszystkie strony. Jezioro było wąskie lecz bardzo
długie i głębokie. Nagle deszcz ustał, chmury szybko wpuściły promienie
słońca a kawałek dalej powstała niewyraźna tęcza, widoczna chyba tylko
dla zwierzęcego oka.
Chwile się w nią wpatrywałem. Co mnie zdziwiło? To że była zaskakująco
długo, z czasem robiła się coraz wyraźniejsza ale wciąż nie widoczna dla
ludzkiego oka.
Chwilę jeszcze tam postałem ale brzuch coraz głośniej burczał. Wybrał
odpowiednią porę bo zwierzę będę mógł szybko wytropić po śladach na
ziemi. Odwróciłem się i zacząłem węszyć. Nagle usłyszałem coś jakby
wołanie, gdy się odwróciłem zauważyłem wilka. Nie byłem w stanie
określić kto to ponieważ blaski promieni słońca trochę mi to
uniemożliwiały.
♣Ktoś? Basior? Wadera?♣
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz