piątek, 29 lipca 2016

Od Karo c.d. Lelou

Impreza..
Basior musiał mieć na myśli rzekome tańczące cienie. Właściwie, to nie mogłam ich nazwać rzekomymi. W zapadającym powoli mroku doskonale było widać ciemne sylwetki, które tańczyły na tle nieznanego mi źródła światła.
-A po co byśmy tutaj przychodzili?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, ruszając w stronę schodów. Lelou dorównał mi kroku i po chwili oboje kroczyliśmy po drewnianych schodkach budynku, które zakryte były przez daszek. Nie wiedzieć czemu, z każdym stopniem czułam, jak niknie pewność siebie, którą przecież jeszcze przed chwilą posiadałam. Ukradkiem spojrzałam na towarzysza, nie wydało mi się jednak, by on odczuwał to samo. Jego oczy błądziły od grubych balustrad, podtrzymujących dach po ciemne ściany budynku. W końcu w tunelu zjawiło się światełko, a nasze łapki powoli zbliżały się do końca schodów. Wilk zatrzymał się przed wejściem, ustępując mi tym samym miejsca. Przywołując do siebie całą utraconą wcześniej pewność siebie wkroczyłam do środka, mrużąc lekko oczy. Pierwszym, co sprawiło, iż na powrót się rozszerzyły był na pewno bogaty wystrój wnętrza. Okrągły sufit przyozdabiany był wytwornie różnymi rzeźbieniami, których kształtów nie da się nawet określić. Sala była pusta, idealnie było widać podłogę, na której tym razem zamiast drewna znajdował się rzeźbiony kamień. Miejsce to jednak nie byłoby tak wspaniałe, gdyby nie cienie, które nie przerywały tańca. Mimowolnie utkwiłam w nich wzrok, lustrując każdy ruch. Mavis powiedziała mi niegdyś, że należy się wsłuchać, aby usłyszeć to, co dla kogoś jest niesłyszalne, lub szpetne pod swoją prawdziwą formą. A bynajmniej tak mi się wydaje, nie wiem, byłam wtedy jeszcze małym, pyskatym szczeniakiem i nie widziało mi się wsłuchiwanie w bezsensowne dźwięki.
Teraz jednak, tylko obserwując ruch postaci byłam wstanie usłyszeć muzykę. Nie tyle usłyszeć ją, co zobaczyć cały ten bankiet. Sala wcale nie była już pusta! Widzialam stoły, zapchane różnorakim jedzeniem, którego zapach sprawiał, że ślinka ciekła. Słyszałam ciche chichoty i rozmowy niektórych osób, akurat nie tańczących. Widziałam kobiety w kolorowych sukniach i mężczyzn w garniturach, których ubrania mieszały się między sobą i wirowały, niczym parasolki, tańcząc. Widziała orkiestrę, stanowiącą muzyczne uzupełnienie całego wydarzenia. Dyrygent z gracją poruszał ręką, zarządzając tym samym swoimi ludźmi. Wbrew własnej woli zaczęłam podrygiwać głową i wymachiwać ogonem tak, jakbym i Ja była częścią tego przyjęcia.
Musiałam wyglądać idiotycznie: Drobna czarna wadera, widoczna na kilometr przez swoje oczy i pręgi, które teraz jarzyły się tak, że lekko mieszały się z otoczeniem, patrząca na jakieś wyimaginowane cienie i wturująca do nie grającej muzyki. W sumie, często słyszę, że jestem dziwna, więc nie robiło mi to różnicy. Tyle, że tym razem “dziwna” nie znaczyłoby wcale tyle co domniemana “socjopatka”, a wariatka, dająca się ponieść bujnej fantazji niczym paromiesięczny bachor. Tak czy tak, nadal byłam dziwna. Bycie dziwnym jest chyba u nas rodzinne.
Lelou zaśmiał się, widząc to. Podskoczyłam, nawet nie świadoma tego, że wszedł do środka. Natychmiast przerwałam czynność i spojrzałam na niego.
-Poniósł Cię klimat i postanowiłaś zatańczyć?-Zarzucił luźno widząc, że wyrwał mnie z głębokiego transu.
-Nie!-Niemal od razu zaprzeczyłam, po chwili jednak wypaliłam.-Chociaż, w w sumie, to czemu nie?-Moment moment..czy Ja naprawdę to powiedziałam? Mój język chyba ostatnio mi się sprzeciwia aż nadto..
Zabijcie mnie.
<Lelou? Labada xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT