Delikatnie wysunęłam vector do przodu, lekko dotykając klamki i słysząc
cichą prośbę Molly, abyśmy zawrócili. Kiedy faktycznie owe drzwi były
już uchylone podeszłam zajrzałam ukradkiem do środka, przymykając jedno
oko, aby lepiej widzieć. Cała sala byłą pogrążona w półmroku,
pomieszczenie natomiast zdawało się być dość skromnie urządzone. Nie
taki duży, ale za razem na pewno też nie mały sześcian, którego podłoga
ozdobiona była zakrywającym trzy czwarte swojej długości srebrnym
dywanem, na którym znajdowały się rozmaite wzory. Poza nim, przez
szparkę niczego nie mogłam dojrzeć. Poczułam nad sobą ruch, a następnie
ciężar, nie za duży, co prawda, może nawet nie był to kilogram.
Spojrzałam w górę i dostrzegłam spód czarnego łba. Lelou stanął nade mną
i również starał się ocenić, czy nie postawimy swoich żyć na szali,
wchodząc tam. Z drugiej strony, jaki mieliśmy wybór? Kolorowy korytarz
wypełniony kaflami urywał się w tym miejscu, a innego wyjścia nie było,
więc albo byśmy tu zgnili albo weszli do środka.
Wybór wydawał się prosty.
-Co Ty wyprawiasz?-Powiedziałam cicho, ale z pewnym wyrzutem. Poczułam
się trochę nieswojo z faktem, że basior znalazł się w tak bliskiej
odległości ode mnie.
-To samo co Ty-Odpowiedział, cały czas zachowując ostrożny ton głosy-Coś
nie tak?-Dopytał po chwili, zignorowałam go jednak. Schyliłam się, aby
następnie wsadzić pyszczek w wąski otwór, aby następnie mocnym ruchem
łba otworzyć drzwi na oścież. Nie było to za mądre, gdyż wydały głośny
trzask.
-Ninja, co?-Mruknął Lelou żartobliwie, na co Ja uśmiechnęłam się złośliwie.
-Nadal stoje na nogach.-Odparłam, na co ten przewrócił oczami.-Chodź,
zanim się rozmyślimy.-Dodałam, nieco mniej pewnie, po czym powoli
weszłam do środka.
~To jest ten moment, kiedy wybieramy śmierć głodową?-Zapytała Molly, gdy
tylko spojrzałam w górę. Pokój był tak wysoki, że nie było widać
sufitu. Znaczy, pewnie byłoby widać sufit, gdyby nie szklana tafla, na
której spoczywały jakieś ciemne okręgi, podejrzanie dryfujące na lewo i
prawo. Lelou stanął obok mnie i również utkwił swój wzrok w suficie.
-Jak myślisz, co to może być?-Usłyszałam jego głos i niemal natychmiast
przeniosłam swoje spojrzenie na towarzysza. No właśnie, co? Zdawało mi
się, że odpowiedzi na to pytanie nie znają nawet najstarsi górale.
-Skąd mam wiedzieć?-Odpowiedziałam, ponownie spoglądając w górę. To mogło być wszystko. Dosłownie.
-Ja też nie mam pojęcia.-Mruknął basior. Powróciłam wzrokiem do naszego
aktualnego otoczenia, badając każdy jego metr kwadratowy wzrokiem. Przez
pierwszych kilka sekund nie dostrzegłam niczego zaskakującego, jak
mówiłam, nie było to jakieś zacnie urządzone miejsce. Po chwili jednak
dojrzałam otwór w rogu owej salki. Bez namysłu ruszyłam w jego kierunku,
teraz już nie unikając wszelkiej rozwagi przy stępaniu po chłodnym
podłożu o grafitowym kolorze. Zdziwiłam się trochę, gdy moje łapki
stanowszy na dywanie poczuły pod sobą miękki puszek. Spojrzałam za
siebie na Lelou, który bacznie przypatrywał się symbolom wyszytym na
owej przyjemnej w dotyku ozdobie.
-Skądś je kojarzę.-Wyjaśnił, napotkawszy mój wzrok. Przytaknęłam, po czym ruszyłam dalej do wyrwy w ścianie.
~A jeśli czają się tam kolejne dziwactwa..?-Rzuciła w panice Molly. Przewróciłam oczami.
Co mogło się stać?
Właściwie, wiele. Ktoś mógł stamtąd wyjść, niezbyt przyjaznymi
zamiarami, mogłam wpaść do środka, albo coś mogło spaść na
mnie..istniała też opcja że znajdę tam..
...Schody?
Miałam zamiar powiedzieć “truchło”, jednak to co ujrzałam to były jak
najbardziej schody. Ostrożnie postawiłam łapę na jednym szczeblu, potem
na kolejnym..wydawały się bezpieczne. Zauważywszy to lekko trąciłam
Lelou vectorem, aby ten się odwrócił. Usłyszałam, jak mruczy coś na wzór
“Co do..” czując dotyk, który wziął się dosłownie z niczego. Po chwili
jednak zauważył mnie i podbiegł. Dziwnie bym się czuła, zostawiając go
samego na dole. Nie chciałabym w żadnym wypadku, aby cokolwiek mu się
przytrafiło.
Ruszyliśmy na górę, co wbrew złudzenią wcale nie było krótką podróżą.
Miałam wrażenie, że idziemy po progach skalnych całą wieczność, kiedy w
końcu ujrzałam światło wychodzące x otworu w ścianie. Wyglądając przez
niego pierwszym, co zauważyłam było szkło pod nami. Spojrzałam w dół i
dojrzałam dywan, po którym wcześniej przechodziliśmy. Dostaliśmy się na
górę, a ponadto było tutaj naprawdę jasno. Syfit wypełniony był wręcz
światełkami, które wcześniej pojawkały się czasem przed nami.
Tami i Mortem pewnie podobałoby się to miejsce. Dziwne, że na dole
panował taki półmrok. Ostrożnie weszłam do środka, uważnie patrząc przed
siebie. A przede mną stało..drzewo.
Ale nie, nie takie drzewo z korą, korzeniami i kij wie czym jeszcze.
To drzewo zbudowane było z klatek. Tak, wzrok nie płata Ci figlów, tutaj
pisze “klatek”. Każde ze wspomnianych więzień dla ptaków było inna i to
do tego stopnia, że ciężko było znaleźć dwie chociażby podobne klatki.
Różniły je kolory, kształty, ozdoby.. dla przykładu jedna, którą
widziałam była maleńka, biała, jej kraty były powyginane, a kształtem
przypominała łzę. Maleńki elf zamieszkujący ją zawzięcie dyskutował z
sąsiadem. Nieopodal znajdowała się czarna, prostokątna kratka sporych
rozmiarów, która wydawała się być pod każdym względem idealnie równa. W
środku znajdował się krasnolud z króliczymi uszami, który siedział po
turecku ze złością wpatrując się w otoczenie.
A otoczenie faktycznie było niesamowite.
Z takich klatek wypełnionych rozmaitymi stworzeniami składał się pień, oraz gałęzie potężnego drzewa.
Co do gałęzi, to już w ogóle był jakiś kosmos. Z każdej z nich zwisały
przynajmniej trzy szlane kule, w których znajdowały się różne,
pojedyńcze przedmioty, czy nawet sceny. Ba, w jednej z nich dostrzegłam
scenę w której dość dawno temu sama uczestniczyłam.
“-Och, Vici... Ja też nie byłam lepsza. Nakrzyczałam na ciebie i nawet
nie mogłeś wytłumaczyć. Ale fakt, zgubiłeś je!”-Byłam w stanie usłyszeć
głos mamy, co wręcz mnie zdumiło.
“-Znowu zaczynasz? A myślałem że się pogodziliśmy…:-Tak samo jak wtedy
ojciec wykonał teatralnie urażoną minę, a matka podeszła do niego,
wtulając się w jego futro. Odwróciła się, słysząc śmiech Tamary.
“-Widzisz! Będziemy miały rodzeństwo !”-Tami była wręcz rozradowana tym
faktem. Mała Tami..bogowie, jak Ja dawno tego nie widziałam. Wyglądała
jak urocza słodka kulka, jedna z dwóch, które za wszelką cenę chciałam
bronić. I nadal chcę.
-”A widzisz gdzieś tu bociana?!”-Teraz moja uwaga przeszła na młodą,
oburzoną Mortem, drugą ze wspomnianych puchowych kulek. Mimo, że wiele
się w niej nie zmieniło od szczeniaka, jej widok również chwycił mnie za
moje zimne, kamienne serduszko.-”Bredzisz i tyle. Wypiłaś za dużo wody z
jeziora”!-Czekaj..my naprawdę w to wierzyłyśmy?
~Na to wygląda.-Dopowiedziała Molly.
-”Wiedza ludowa normalnie…”-Mój widok, jak i głos natomiast rozbawił
mnie. Czarna owca w stadzie, zawsze szukająca okazji do negatywnego
komentarza. Cała Ja..tylko, dlaczego to widzę?
Przez moment przyglądałam się kuli w osłupieniu, mimo, że na mój pyszczek chcąc nie chcąc wstąpił skryty uśmiech.
Dostrzegłam, że Lelou też patrzy na jedną z szklanych brył.
-Niesamowite..-Wydusił zdumiony.
-I podejrzane.-Odparłam hardo-Co tam masz?-Dodałam ciszej, zarazem nie chcac być nachalna.
<Lelou? Co widzisz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz