niedziela, 10 lipca 2016

Od Karo c.d. Lelou

Delikatnie wysunęłam vector do przodu, lekko dotykając klamki i słysząc cichą prośbę Molly, abyśmy zawrócili. Kiedy faktycznie owe drzwi były już uchylone podeszłam zajrzałam ukradkiem do środka, przymykając jedno oko, aby lepiej widzieć. Cała sala byłą pogrążona w półmroku, pomieszczenie natomiast zdawało się być dość skromnie urządzone. Nie taki duży, ale za razem na pewno też nie mały sześcian, którego podłoga ozdobiona była zakrywającym trzy czwarte swojej długości srebrnym dywanem, na którym znajdowały się rozmaite wzory. Poza nim, przez szparkę niczego nie mogłam dojrzeć. Poczułam nad sobą ruch, a następnie ciężar, nie za duży, co prawda, może nawet nie był to kilogram. Spojrzałam w górę i dostrzegłam spód czarnego łba. Lelou stanął nade mną i również starał się ocenić, czy nie postawimy swoich żyć na szali, wchodząc tam. Z drugiej strony, jaki mieliśmy wybór? Kolorowy korytarz wypełniony kaflami urywał się w tym miejscu, a innego wyjścia nie było, więc albo byśmy tu zgnili albo weszli do środka.
Wybór wydawał się prosty.
-Co Ty wyprawiasz?-Powiedziałam cicho, ale z pewnym wyrzutem. Poczułam się trochę nieswojo z faktem, że basior znalazł się w tak bliskiej odległości ode mnie.
-To samo co Ty-Odpowiedział, cały czas zachowując ostrożny ton głosy-Coś nie tak?-Dopytał po chwili, zignorowałam go jednak. Schyliłam się, aby następnie wsadzić pyszczek w wąski otwór, aby następnie mocnym ruchem łba otworzyć drzwi na oścież. Nie było to za mądre, gdyż wydały głośny trzask.
-Ninja, co?-Mruknął Lelou żartobliwie, na co Ja uśmiechnęłam się złośliwie.
-Nadal stoje na nogach.-Odparłam, na co ten przewrócił oczami.-Chodź, zanim się rozmyślimy.-Dodałam, nieco mniej pewnie, po czym powoli weszłam do środka.
~To jest ten moment, kiedy wybieramy śmierć głodową?-Zapytała Molly, gdy tylko spojrzałam w górę. Pokój był tak wysoki, że nie było widać sufitu. Znaczy, pewnie byłoby widać sufit, gdyby nie szklana tafla, na której spoczywały jakieś ciemne okręgi, podejrzanie dryfujące na lewo i prawo. Lelou stanął obok mnie i również utkwił swój wzrok w suficie.
-Jak myślisz, co to może być?-Usłyszałam jego głos i niemal natychmiast przeniosłam swoje spojrzenie na towarzysza. No właśnie, co? Zdawało mi się, że odpowiedzi na to pytanie nie znają nawet najstarsi górale.
-Skąd mam wiedzieć?-Odpowiedziałam, ponownie spoglądając w górę. To mogło być wszystko. Dosłownie.
-Ja też nie mam pojęcia.-Mruknął basior. Powróciłam wzrokiem do naszego aktualnego otoczenia, badając każdy jego metr kwadratowy wzrokiem. Przez pierwszych kilka sekund nie dostrzegłam niczego zaskakującego, jak mówiłam, nie było to jakieś zacnie urządzone miejsce. Po chwili jednak dojrzałam otwór w rogu owej salki. Bez namysłu ruszyłam w jego kierunku, teraz już nie unikając wszelkiej rozwagi przy stępaniu po chłodnym podłożu o grafitowym kolorze. Zdziwiłam się trochę, gdy moje łapki stanowszy na dywanie poczuły pod sobą miękki puszek. Spojrzałam za siebie na Lelou, który bacznie przypatrywał się symbolom wyszytym na owej przyjemnej w dotyku ozdobie.
-Skądś je kojarzę.-Wyjaśnił, napotkawszy mój wzrok. Przytaknęłam, po czym ruszyłam dalej do wyrwy w ścianie.
~A jeśli czają się tam kolejne dziwactwa..?-Rzuciła w panice Molly. Przewróciłam oczami.
Co mogło się stać?
Właściwie, wiele. Ktoś mógł stamtąd wyjść, niezbyt przyjaznymi zamiarami, mogłam wpaść do środka, albo coś mogło spaść na mnie..istniała też opcja że znajdę tam..
...Schody?
Miałam zamiar powiedzieć “truchło”, jednak to co ujrzałam to były jak najbardziej schody. Ostrożnie postawiłam łapę na jednym szczeblu, potem na kolejnym..wydawały się bezpieczne. Zauważywszy to lekko trąciłam Lelou vectorem, aby ten się odwrócił. Usłyszałam, jak mruczy coś na wzór “Co do..” czując dotyk, który wziął się dosłownie z niczego. Po chwili jednak zauważył mnie i podbiegł. Dziwnie bym się czuła, zostawiając go samego na dole. Nie chciałabym w żadnym wypadku, aby cokolwiek mu się przytrafiło.
Ruszyliśmy na górę, co wbrew złudzenią wcale nie było krótką podróżą. Miałam wrażenie, że idziemy po progach skalnych całą wieczność, kiedy w końcu ujrzałam światło wychodzące x otworu w ścianie. Wyglądając przez niego pierwszym, co zauważyłam było szkło pod nami. Spojrzałam w dół i dojrzałam dywan, po którym wcześniej przechodziliśmy. Dostaliśmy się na górę, a ponadto było tutaj naprawdę jasno. Syfit wypełniony był wręcz światełkami, które wcześniej pojawkały się czasem przed nami.
Tami i Mortem pewnie podobałoby się to miejsce. Dziwne, że na dole panował taki półmrok. Ostrożnie weszłam do środka, uważnie patrząc przed siebie. A przede mną stało..drzewo.
Ale nie, nie takie drzewo z korą, korzeniami i kij wie czym jeszcze.
To drzewo zbudowane było z klatek. Tak, wzrok nie płata Ci figlów, tutaj pisze “klatek”. Każde ze wspomnianych więzień dla ptaków było inna i to do tego stopnia, że ciężko było znaleźć dwie chociażby podobne klatki. Różniły je kolory, kształty, ozdoby.. dla przykładu jedna, którą widziałam była maleńka, biała, jej kraty były powyginane, a kształtem przypominała łzę. Maleńki elf zamieszkujący ją zawzięcie dyskutował z sąsiadem. Nieopodal znajdowała się czarna, prostokątna kratka sporych rozmiarów, która wydawała się być pod każdym względem idealnie równa. W środku znajdował się krasnolud z króliczymi uszami, który siedział po turecku ze złością wpatrując się w otoczenie.
A otoczenie faktycznie było niesamowite.
Z takich klatek wypełnionych rozmaitymi stworzeniami składał się pień, oraz gałęzie potężnego drzewa.
Co do gałęzi, to już w ogóle był jakiś kosmos. Z każdej z nich zwisały przynajmniej trzy szlane kule, w których znajdowały się różne, pojedyńcze przedmioty, czy nawet sceny. Ba, w jednej z nich dostrzegłam scenę w której dość dawno temu sama uczestniczyłam.
“-Och, Vici... Ja też nie byłam lepsza. Nakrzyczałam na ciebie i nawet nie mogłeś wytłumaczyć. Ale fakt, zgubiłeś je!”-Byłam w stanie usłyszeć głos mamy, co wręcz mnie zdumiło.
“-Znowu zaczynasz? A myślałem że się pogodziliśmy…:-Tak samo jak wtedy ojciec wykonał teatralnie urażoną minę, a matka podeszła do niego, wtulając się w jego futro. Odwróciła się, słysząc śmiech Tamary.
“-Widzisz! Będziemy miały rodzeństwo !”-Tami była wręcz rozradowana tym faktem. Mała Tami..bogowie, jak Ja dawno tego nie widziałam. Wyglądała jak urocza słodka kulka, jedna z dwóch, które za wszelką cenę chciałam bronić. I nadal chcę.
-”A widzisz gdzieś tu bociana?!”-Teraz moja uwaga przeszła na młodą, oburzoną Mortem, drugą ze wspomnianych puchowych kulek. Mimo, że wiele się w niej nie zmieniło od szczeniaka, jej widok również chwycił mnie za moje zimne, kamienne serduszko.-”Bredzisz i tyle. Wypiłaś za dużo wody z jeziora”!-Czekaj..my naprawdę w to wierzyłyśmy?
~Na to wygląda.-Dopowiedziała Molly.
-”Wiedza ludowa normalnie…”-Mój widok, jak i głos natomiast rozbawił mnie. Czarna owca w stadzie, zawsze szukająca okazji do negatywnego komentarza. Cała Ja..tylko, dlaczego to widzę?
Przez moment przyglądałam się kuli w osłupieniu, mimo, że na mój pyszczek chcąc nie chcąc wstąpił skryty uśmiech.
Dostrzegłam, że Lelou też patrzy na jedną z szklanych brył.
-Niesamowite..-Wydusił zdumiony.
-I podejrzane.-Odparłam hardo-Co tam masz?-Dodałam ciszej, zarazem nie chcac być nachalna.
<Lelou? Co widzisz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT