Ha, ha! Ciesz się że ci nic nie jest. Dobre sobie. Wolę ranna
doprowadzić go domu i skonać przed wejściem niż siedzieć w całkiem obcej
krainie. Westchnęłam głośno. Wracamy pod, nich...Można wrócić zapewne
tylko drogą przez most.
-Victor, zarządzam w tył wzrost i naprzód marsz!
-Żartujesz chcesz do nich wracać?!
-A chcesz tu siedzieć? W obcej krainie?- spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam tam siebie i ogromne zdziwienie
-Nie, nie chce tu siedzieć- westchnął i ruszył w drogę z której przyszliśmy
Szedł obok, mimo to jednak z każdym krokiem przyśpieszała. Victor
idealnie się dopasował do mojego chodu, zwalniam on też. Skoro tak chce
iść przy mnie to pobiegnijmy. Wiedziałem że nie mam najmniejszych szans
gdy się zbytnio rozpędzi ale cóż. Po chwili pokojarzyłam teren gdzie
jeszcze byłam przytomna. Zwolniłam...Ni ma lwów ! Most....Wytężyłam
wzrok. Po chwili dojrzałam w oddali betonową konstrukcję. Jaki debil
coś takiego wybudował?! I czy lwy przechodzą do naszego świata? Nie
miałam ochoty się tym martwić. Ruszyłam galopem, biegłam tak szybko ile
siły miałam w łapach. Victor oczywiście wyprzedził mnie, jednak zwolnił
po chwili i czekał na mnie na moście. Szybciej!- pogoniłam się.
Iiiii...Most! Iiii...Koach'owa łapa?! A idź! Przeskoczyłam przez
kończynę monstrum i wylądowałam na moście po czym teleportowało mnie do
domu. Victo....Rozejrzałam się przestraszona. Stał przy krzaku róży.
-Vici?
<Victor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz