- Domyśl się - syknął i potruchtał przed siebie.
Przystanęłam, po czym spojrzałam na basiora. Jest trochę pier...
nienormalny, ale okey, jak do teraz wytrwałam, to i wytrzymam jeszcze
dłużej. Aż się prosi, bym go podrażniła.
- Nerwy ci już puszczają, co? - spytałam, uśmiechając się złośliwe. Zrobiłam jeden krok w jego stronę.
- Nie, skądże. Uwielbiam twoje towarzystwo. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Heh - zaśmiałam się płytko - bo ci uwierzę. Nie znam osoby, która
dobrowolnie spędzałaby ze mną czas. Co cię przy mnie trzyma?
- Mam swoje powody. - odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku - Dlaczego jesteś taka oziębła?
- Mam swoje powody - mruknęłam wystarczająco głośno, by doszło to do uszu basiora.
Nastała cisza. Jedyne co mogliśmy usłyszeć to szum wiatru i śpiew
ptaków. W końcu lato (Dlaczego nie jesień?!). Po chwili namysłu
ściągnęłam z szyi wisior i położyłam go pod drzewem. Nie muszę się
martwić o to, że go zgubię. Zawsze odnajduje miejsce na mojej szyi...
Zawsze.
< Lucyfer? Sry, że takie krótkie, nie miałam pomysłu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz