poniedziałek, 18 lipca 2016

Od Maennelise do Lucyfera

Ruszyłam przed siebie spokojnym krokiem. Tuż obok mnie szedł basior. Pomiędzy nami panowała absolutna cisza. Nie miałam zamiaru jej przerywać. Nie lubię się zbędnie odzywać, nie mam po co go poznawać. Jaki sens ma zagłębianie się w umysł innych żywych istot? Martwi mają o wiele więcej do pokazania.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk wypuszczanego powietrza. Spojrzałam w stronę samca i uniosłam jedną brew do góry. Lecz - jak można się było po mnie spodziewać - i tak po kilku sekundach wróciłam wzrokiem do swoich łap.
- Jak cię zwą? - spytał, przerywając ciszę, która wcale nie była niezręczna, ani trochę.
Chwila zastanowienia. Mówić prawdziwe imię czy wymyślone? Myśl szybciej Maey!
- Miradez
- Chodziło mi o prawdziwe imię. - Wiedział, że kłamałam... Skubany.
- Maennelise Ember Sierra II - wyrecytowałam mu moje rodowe imię. I tak, kiedy byłam młodsza uczyłam się go wymawiać ze wdziękiem i gracją - czego nauczyła mnie moja matka, której nie trawiłam. Była pusta i fałszywa w każdym calu. Może i ja jestem taka sama? W końcu więzy krwi.
~ Nie jesteś taka sama. ~ Usłyszałam głos w mojej głowie. ~ Specjalnie zmieniłam twoje geny, żebyś była drugą wersją mnie.
Czekaj... Bo chyba za dobrze tego nie zrozumiałam... Druga wersja jej?
~ Tylko taka bardziej nowoczesna ~ dodała.
Nie no... Jeśli ja mam z nią żyć przez następne kilkanaście lat swojego życia, to ja podziękuję za takie męki. Weźcie ja wywalcie z tego świata!
- Jam jest Lucyfer, milady.
Spojrzałam na niego jak na wariata.
- A na co mi to wiedzieć? - rzuciłam oschle.

< Lucyfer? Przez następne kilka opowiadań Maey taka będzie, więc... Nie trać cierpliwości. Ale to przynajmniej lepiej, że nie napisałeś do Yuko - mózg by ci wysiadł.
Nic sie nie stałooooooooo, ja też piszem krótkie, ale najważniejsze, ze coś napisałeś : D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT