Szłam cichutko między krzakami. Chciałam potrenować. Dawno nie biegała,
czy nie było jakiś skoków. Już nie pomijając kiedy ostatnio robiłam coś
spontanicznego. Eh...Ruszyłam najszybszym biegiem przez łąkę. Uderzałam
głośno, z dużą siłą w glebę wyładowując energię jaką skumulowałam w
sobie przez ostatni czas. Ciężko był się skupić na czymkolwiek.
Większość moich treningów odbywała się w towarzystwie. Dobrym sportem
były i przygody w jakie potrafiłam się pakować. Każda forma ruchu zawsze
sprawiała mi przyjemność. Nagle gwałtownie wyhamowałam. Zauważyłam
sylwetkę wilka o bordowym futrze. Zmrużyłam oczy. Był to basior. Już
kilka razy odkryłam że tacy przedstawiciele płci często nie znoszą
naszego towarzystwa, są jednak zawsze skorzy do pokonania wadery. Nigdy
im nie pozwalam. Albo kończy się to remisem, albo moim
zwycięstwem....jest opcja że i oni wygrywają ze mną...Zawsze jednak w
rywalizacji liczy się dobra zabawa. Podeszłam nie pewnie...Basior był
zamyślony i nie chciałam go z niennacka wyrywać za zadumy.
-Cześć.- powiedziałam cichutko podchodząc do niego z boku- Jestem Tamara. Jesteś tu nowy, tak?
Byłam zdziwiona utratą mojej odwagi. Gdzie Tamara gotowa do wali? Basior
zerknął na mnie z niesmakiem. To jednak oddało mi pewność siebie.
-Jak masz na imię?- spytałam już głośniej
<Vindict?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz