czwartek, 21 lipca 2016

Od Renesmee do chętnego

Wieczorem błam padnięta. Cały dzień biegałam za zwierzyną w tym słońcu. Ledwo dało się wytrzymać w cieniu. Kiedy nareszcie najedzona wracałam do chłodnej jaskini, widziałam to zadowolenie na pyskach członków watahy. Nie dziwiłam się im. Ochłodzenie na noc było czymś naprawdę bardzo przyjemnym po dniu w gorącu. W jaskini przywitała mnie uradowana mordka Victora.
-Cześć- powiedziałam
-Hej- odparł spokojnie
-Jak tam w szpitalu?- spytałam moszcząc nam miejsce do spania
-Jak zwykle...coś do roboty. Ale cud bo nie było w ogóle nagłych wypadków!- powiedział uśmiechnięty, ale mimo to zauważyłam w jego oczach zmęczenie
-Ach....i tak się zmęczyłeś. Dziś pójdę wcześniej spać...Padam na psyk- roześmiałam się
Zerknęłam jeszcze kątem okna na partnera, gdy kładłam się spać. Moje powieki przypominały mi dziś coś w stylu torebek na herbatę wypchanych najcięższymi kamieniami świata. I oto tak poddałam się i zasnęłam. Przebudziłam się dopiero w środku nocy. Było wciąż cichutko. Gwiazdy migotały, a księżyc rzucał blade światło na wszystko dookoła. Oczy miałam wciąż zaspane więc postanowiłam się napić wody z jeziora. Dalej zaspana poszłam do wodopoju. Mogłam wtedy przypominać lunatyka ponieważ miałam powieki spuszczone i szłam po omacku. Powoli pochyliłam się nad cieczą i się napiła. Coś poruszyło się w krzakach przez co natychmiast się obudziła już całkowicie.
-K-kto to?- zapytałam niepewnie, miałam lekką chrypę

<Ktoś chętny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT