niedziela, 24 lipca 2016

Od Lelou do Nami

Kląłem pod nosem, posłusznie idąc przed prowadzącymi mnie basiorami. Jak ten głupi, dałem się zaskoczyć i obezwładnić, a teraz nie pozostawało mi nic innego, jak iść przed siebie. W duchu liczyłem, że zaprowadzą mnie tam, gdzie Nami.
Na samą myśl o siostrze, poczułem uścisk w klatce piersiowej. Martwiłem się o nią, martwiłem się, czy te typy spod ciemnej gwiazdy nic jej nie zrobiły. Wątpiłem, aby wilki zeszły do podziemi z własnego wyboru, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem było to, że znaleźli tutaj kryjówkę. Tylko przed czym...?
Weszliśmy do groty, oświetlonej lepiej, niż pozostałe, acz nadal skrytej w półmroku. Potknąłem się, a wilki stojące za mną zawarczały, wbijając pazury w moją skórę. Lekko zamroczony bólem, zlustrowałem wzrokiem teren. Kilka metrów dalej, dostrzegłem basiora o potężnej posturze i ciemnym umaszczeniu. Po zachowaniu samców, którzy mnie tu przyprowadzili, ich gestach wyrażających uległość wobec niego, wywnioskowałem, że musi być Alfą watahy...
W następnej sekundzie, przez chwilę poczułem niewysłowioną ulgę, a kula ołowiu w moim gardle zmniejszyła się z wielkości jabłka do dwóch czereśni. Nadal odczuwałem niepokój. Tuż obok basiora stała Nami, cała i zdrowa, delikatnie drżąc na całym ciele. Była bezpieczna, jednak zadałem w sobie myślach pytanie: Na jak długo?
- Kim jesteś?- warknął w pewnej chwili stojący obok niej wilk. Na dźwięk jego głosu, przeszedł mnie dreszcz. Pobrzmiewała w nim władczość, siła. Wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić. Co z tego, że w tych słowach pobrzmiewała taka pewność? Naraził moją siostrzyczkę na niebezpieczeństwo i mógł jej grozić. Kiedy z nim skończę, będzie piszczał jak gumowa kaczuszka.
Z pogardliwym uśmiechem, skłoniłem łeb w parodii ukłonu, rzucając mojemu przeciwnikowi wyzywające spojrzenie. Nie zwracałem uwagi na wilki stojące za mną.
- Twój przyszły morderca, Lelouch, bardzo mi miło. Równocześnie brat tejże damy, Nanami- wskazałem na waderę, patrzącą na mnie z mieszaniną konsternacji i lęku.- Chciałbym więc cię prosić, abyś nakazał swoim pachołkom wyjść. Chyba że boisz się zostać tutaj bez twojej straży. W końcu nigdy nie wiadomo, czy przywódca nie jest kurczakiem schowanym za osiłkami, co?
Alfa zawarczał, patrząc na mnie z nienawiścią, najwyraźniej zły, że przeszkadzam mu w rozmowie z Nami. Po chwili dał jednak znać swoim podwładnym, aby odeszli, co też uczynili bez protestów. Odczekałem kilkanaście sekund, a kiedy odgłos kroków ucichł, podjąłem swój wywód:
- To co? Puścisz nas po dobroci czy mamy załatwiać sobie drogę siłą?
- Odważne słowa, Lelouchu, mój domniemany, przyszły oprawco- odparł, z lekceważeniem wymawiając ostatnie słowa.- Obawiam się jednak, iż po drodze napotkacie kilka przeszkód, a w twoim interesie jest zostawić mnie i twoją ukochaną siostrzyczkę w spokoju. Wiesz, z radością przedstawiam ci moją przyszłą partnerkę. A skoro tak, wolałbym jeszcze trochę pożyć, więc raczej nie pozwolę ci na samowolę.
- Nic trudnego- odszczeknąłem z gniewem. Prędzej zginę, niż taki skurczybyk położy łapy na Nami- Nie wyrwę ci włoska z twego pustego czerepa, jeśli zostawisz ją w spokoju, ty owłosiony warchlaku.
- Ładnie to tak się wyrażać przy damie? Kultury cię nie uczyli?
- Kulturę, to ja mogę mieć względem dam. Ty bardziej przypominasz mi nieopierzoną kwokę z futrem, która umie tylko kwakać i łazić w kółko.
- Przytemperujemy ci ten język, basiorku- obiecał, nadal stojąc blisko Nami. Zbyt blisko...
Warknąłem głucho, pewnie do niego podchodząc. Miałem nadzieję, że moje oczy nie zdradzały, jak bardzo byłem zdenerwowany. Delikatnie trąciłem Nami, chcąc dać jej znać, że znajdę jakiś sposób, aby ją uwolnić.
- Nie bój się- szepnąłem.- Jak coś, dałem ci kiedyś jeden ze swoich kamyków. Jeśli nadal go masz, będziesz mogła się we mnie przemienić w razie czego, w ten sposób nie będziesz aż tak się wyróżniać. Uciekaj przy pierwszej możliwej okazji i nie zwracaj uwagi na mnie!
- Skończcie pogaduszki- rzucił ironicznie basior.
- Minutka, muszę zobaczyć, jak się miewa. W końcu mogła dostać torsji od tak długiego przebywania w towarzystwie twojej obskurnej mordy, kurczaku.
- Wypadałoby się zdecydować, kogo ci przypominam.
- Im dłużej na ciebie patrzę, tym częściej sądzę, że obrazą dla wszelakiego drobiu jest porównywanie ich do ciebie. To jak? Proponuję ci układ. Pojedynek. Zwycięzca zabija przegranego, co ty na to? Jeśli wygram, Nami wraca ze mną. Chyba że tchórzysz i wolisz chować się za swoją watahą. A może boisz się upokorzenia?
Pewnie patrzyłem w oczy basiora, oczekując odpowiedzi. Równocześnie zastanawiałem się, co też mogłaby dać mi wygrana. Czy nawet wtedy, ich wataha nas puści? A może warto by wykorzystać zamieszanie, wywołane naszą ewentualną walką, żeby Nami mogła uciec? Ostrożnie zerknąłem na siostrę, posyłając jej milczące, wymowne pytanie: Nic ci nie jest?

< Nami? Wybacz, wena zaczęła odmawiać współpracy >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT