Prolog
Bo była sobie kiedyś kobieta. Kochająca wilki...ale nie te wilki co są w
lasach, ale te wilki co powstają dzięki gwiazdom. A jest ich tylko
kilka w całym gwiazdozbiorze, a może nawet w całej galaktyce? I czasami
mówią, ze takie właśnie wilki spadają na ziemię by czuwać nad leśnymi
psami. Pod osłoną nocy i w ciele gołębi czuwają...podobno są stworzone
Duchy Strażnicy i Duchy Czuwający. Strażnicy zwykli opiekować się
słabszymi, czyli szczeniaki i młode łanie. Stworzenia zrodzone z Gwiazd
noszą imiona, jakimi obdarzono ich na Ziemi.
- Vassani. - szepnęła mała waderka. - Vassani, moja "Gwiazdka", zaśpiewasz mi?
Raz padają słowa miłe, raz komplementy, raz obrazy, raz myśli...złe i dobre...
- Zaśpiewam. - szepnęła zjawa.
Była ona kobietą z suknią stworzoną z mgły i płatków róż. Włosy długie,
gęste koloru śniegu, a twarz łagodna z uśmiechem potrafiącym uspokoić.
"Mała waderko, co dorośniesz w mig,
słuchaj mnie pilnie, nie dotknie cię nikt...
Są źli i dobrzy nie znający cię...ale,
znający mnie...
A teraz śnij o Gwiazdach,
one prowadzą cię...
jak chcesz..."
Nigdy nie dane jej było dokończyć tej pieśni, gdyż Zabójca czyhał...
Dopadł i zabił, gdy tylko wadera usnęła. Zabijając zjawę z Gwiazd
zrodzoną, zaprzysiągł zemsty za swą kochaną...Gwiezdną od jakiegoś
czasu...
- Vassani? - zbudziła się raz wadera.- Vassani?
Rozglądała się tu i tam, a w głowie grała muzyka; "Niech strata będzie
lekcją...idź do Jeziora i zanurz się do połowy śpiewając przy tym
kołysankę do Gwiazd...". "Dorośnij Klairney...dorośnij i dokonaj
wymiany..."
--------
- Co?!- zerwała się pewnej nocy roczna już wadera.
Uciekła by żyć. Tam gdzie była, zginęła by, a kto jej podpowiadał dokąd się udać? Duchy Strażnicy.
- Jezioro...Wataha Porannych Gwiazd...powiązanie z
Gwiezdnymi...Strażnikami...Muszę znaleźć Watahę Porannych...-nie
dokończyła, gdyż usnęła. Mówiła przez sen rzeczy o których nie
wiedziała.
"Chcę żyć,
Chcę umrzeć,
Chcę wstać,
By żyć,
By ocalić...ich,
Których nie zobaczę już, gdyż,
Zabito Strażnika mego, a ja,
Nie wiem czym okaże się kres...
Wymiany."
Słowa nawiedzały ja różne, nieraz rady, a czasami bezsensowne myśli. Co
mogła począć bez znania reszty kołysanki? Nic. Jedynie brnąć i szukać...
Jeziora Zaklętych Dusz. Czy je znajdzie? To zależy od niej...od jej
siły woli...pamięci o Vassani i chęci zemsty.
- Klairney, ty dobrze wiesz co masz robić. Nigdy nie przestawaj szukać. -
powtarzała jej matka.- Ten symbol to odzwierciedlenie ciebie i twojego
Ducha Strażnika. Litera "V" od Vassani. - mówiła zanim pochłonęły ją
płomienie, a jej córka uciekła.
- Mamo, zawsze będę z tobą. - powiedziała ostatnie słowa.
- Idź, dziecko. Przeżyj i dokonaj wymiany. - pożegnała ją i poprowadziła przez las.
Wadera odbiegła na kilka metrów, gdy to znów się odwróciła i co ujrzała?
Płomienie, krew, martwą jej matkę i zero śladów po jej rodzeństwie. Cóż
miała wtedy robić? Nie płakała, lecz żałowała. Nie zaklinała losu, lecz
cierpiała, a teraz przyszedł jej czas.
Czas Wymiany.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz