poniedziałek, 18 lipca 2016

Od Lelou do Tul

Z niepokojem obserwowałem reakcję kobiety na pytanie Tul o tajemniczy krzyk. W pierwszej chwili, przez jej twarz przemknąć cień irytacji...może nawet i strachu? Jednak zaraz grymas ten zmienił się w zdziwienie. Zaprzeczyła, jakoby mogła coś takiego usłyszeć, po czym szybkim krokiem ruszyła w kierunku domniemanej osady. Towarzysząca mi wade...dziewczyna, się znaczy, nadal nie mogłem przyzwyczaić się do jej formy, a tym bardziej własnej, nawiasem mówiąc, ruszyła przed siebie. Jej długie, ciemne włosy falowały delikatnie przy każdym kroku, trochę jak liście na pełnym wietrze. Nie mając zbyt wielkiego wyjścia, ruszyłem za nimi. Gorączkowo zastanawiałem się, jak wielka może być osada ludzi. Ile czasu tu są? Jakim cudem nasi zwiadowcy ich nie wykryli? A może po prostu zdali raport mamie i tacie, ale ci woleli przemilczeć sprawę, aby nie wywołać popłochu? Spora część wilków miała zatargi z ludźmi, więc była to jak najbardziej możliwa opcja. W każdym razie, byłem ciekaw, ile zamierzają tu zostać.
- Jesteście koczownikami?- zapytałem w końcu, chcąc przerwać milczenie.
- Owszem- odparła zwięźle kobieta na przedzie.- Ściślej rzecz ujmując, wędrownym plemieniem z zachodnich krain. Wiele wieków temu, nasi przodkowie osiedlili się na tym kontynencie, szukając nowych ziem pod uprawy. Za kilka dni znów wyruszamy, przebywanie tak blisko większej watahy nie jest zbyt mądre. Te krwiożercze bestie są zdolne do wszystkiego dla ochłapu mięsa.
Uśmiechnąłem się, ale nic nie powiedziałem. Uznałem, że lepiej nie wyprowadzać jej z błędu, im szybciej się stąd zmyją, tym lepiej. Nami bała się ich gatunku, dlatego wolałem oszczędzić jej przykrości obcowania z nimi.
- Jesteśmy- oznajmił w końcu jeden z mężczyzn. Reg, jeśli dobrze pamiętam.
Kobieta pewnie przestawiła nogi przez średniej wysokości siatkę. Spojrzałem na drobną Tul, zastanawiając się, czy na pewno sobie poradzi, ale ta po chwili wahania płynnym ruchem przeskoczyła na drugą stronę. Podążyłem jej śladem, rozglądając się po osadzie. Znajdowali się zaskakująco blisko naszych terenów, a równocześnie na tyle daleko, by większość tu nie trafiała w czasie polowań. Zastanawiałem się, czy wiedzą, że akurat tu spotkają najmniej łań...
Namioty rozstawione były pozornie chaotycznie, ale po chwili zacząłem dostrzegać w tym pewien system. Podejrzewałem, że zewnętrzy pierścień zajmowali rośli młodzieńcy, natomiast dalej kobiety z rodzinami.
Kilka osób pomachało w stronę Iry, krzycząc jakieś pozdrowienia, a ta odpowiadała z uśmiechem. Chyba była tu całkiem lubiana, ale w sumie nie dziwiłem się im. Wyglądała na osobę godną zaufania, a to jedna z najważniejszych cech, potrzebnych przywódcom.
- Zechcecie się może posilić z nami?- zaproponował Reg, nie zwracając uwagi na karcące spojrzenie drugiego z mężczyzn.- Nie wiem, skąd jesteście, ale pewnie z daleka, na pewno jesteście zmęczeni.
- Dobry pomysł- podchwyciła Ira.- Niedługo zaczynamy ognisko. Opowiecie nam, co was tu przywiało!
Rzuciłem szybkie spojrzenie Tul. Zastanawiałem się, jaką to historyjkę musielibyśmy im wcisnąć, żeby nam uwierzyli. A może lepiej spróbować ucieczki? Z drugiej strony...coś czułem, że w tej formie nie pobiłbym rekordu w sprincie.

< Tul? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT