sobota, 2 lipca 2016

Od Leloucha do Karo

Dzień zdecydowanie nie zaczął się zbyt dobrze. Zanim jeszcze słońce na dobre wstało, obudził mnie skrzek wron. Ptaszyska głośno koncertowały przez kilka bitych godzin, a ja leżałam na zewnątrz, w cieniu jaskini Riki. Moja siostra nocowała dzisiaj u wadery, wyraźnie życząc sobie, abym im nie przeszkadzał i został u siebie. Trafiła do mnie niedawno pogadanka, jaką mi urządziła, dlatego tym razem wyjątkowo trzymałem się całe dziesięć metrów od wejścia do ich groty, czujnie obserwując najbliższy teren. Siedziałem kilka godzin w bezruchu, próbując zasłonić łapami uszy przed serią nieprzyjaznych dźwięków czarnopiórych stworzeń.
I właśnie wtedy moją uwagę przyciągnął pewien ruch między drzewami. Lekko zaniepokojony, uniosłem wyżej łeb, nadal pozostając w zaroślach. Dostrzegłem wilczycę, na oko nieco młodszą ode mnie. Chyżo przemykała się przez okolicę, ze wzrokiem wyraźnie utkwionym w dali. Po jej skradaniu i postawie ciała wywnioskowałem, że być może idzie do Lasu Śmierci.
Wstałem, ziewając głośno i rozprostowując kości. Nie chciałem zostawiać Nami samej, ale wiedziałem doskonale, że Riki umie zapewnić jej bezpieczeństwo. No a z drugiej strony, byłem niezmiernie ciekaw, co też drobna wadera może szukać w najniebezpieczniejszych okolicach watahy. Bezszelestnie ruszyłem za nią, przemykając się w gęstych zaroślach, obiecując sobie, że wkrótce zajrzę do siostry. Dopiero kiedy nieznajoma się zatrzymała, odważyłem się wyjść. Planowałem spróbować zagadać i dowiedzieć się, co tu robi, ale wtedy zobaczyłem, że stoi naprzeciw jakiejś łani i wyraźnie na nią poluje. Byłem poniekąd zaskoczony - co taka zwyczajna sarna może robić w Lesie Śmierci?
Odpowiedź nadeszła kilka sekund później. Stworzenie zaśmiało się i odwróciło swój łeb w naszą stronę. Swój łeb aligatora. Potężnego zwierza z pyskiem pełnym ostrych, śmiercionośnych kłów.
Byłem pewien, że wadera rzuci się do ataku. Jednak ta spojrzała na mnie z irytacją, wyraźnie uświadomiwszy sobie moją obecność. A potem...skoczyła na łanię. Prosto w kark swojej ofiary. Wolałem nawet nie wiedzieć, jaką ma siłę wybicia, no i zacisk szczęki. Zwierzę gwałtownie się obróciło i wierzgnęło, jednak wilczyca dalej trzymała się na jej grzbiecie. Wciągnąłem powietrze w płuca i ruszyłem jej w sukurs. Rzuciłem się w stronę podbrzusza istoty, dopiero w ostatniej chwili przetoczyłam się i wgryzłem w jej przednią łapę. Usłyszałem trzask łamanych kości. Oberwałem kopytem w łeb, jednak tym razem wyrzuciłem w górę szyję i z całej siły zacisnąłem szczękę na brzuchu ofiary. Przez moment miałem wrażenie, że jakieś niewidzialne kończyny trzymają pysk aligatora w jednej pozycji, ale zaraz uznałem to za przewidzenia.
Wszystko skończyło się zaledwie kilkanaście sekund później. Wadera jednym zwinnym ruchem uszkodziła tętnicę w szyi łani i odskoczyła przed strumieniem krwi - jednak ani ja, ani ona, nie uniknęliśmy prysznica ze szkarłatnej cieczy. Zwierzę obsunęło się na naszych oczach, ostatni raz zaczerpnęło gwałtownie powietrza i znieruchomiało.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na towarzyszkę. Zimno patrzyła na swoją ofiarę, jakby wyobrażała sobie, z czym ją najlepiej przyrządzić. Odchrząknąłem i lekko się skłoniłem.
- Wybacz za moje wtrącenie się, zrobiłem to z obawy o Twe bezpieczeństwo. Lelouch jestem. Wolno mi poznać Twoje imię?
- Karo- odparła krótko.
- Rozumiem. No cóż- wskazałem na zdobycz. Pysk aligatora, który miał wciąż otwarte oczy, lekko mnie niepokoił, jednak postanowiłem zignorować obawy. W końcu był martwy, prawda?- Polowanie z Tobą to przyjemność. Skoro włożyłaś tak ogromny trud w upolowanie zwierza, może zechcesz go skosztować jako pierwsza, panienko?- z lekkim uśmiechem, nadal obryzgany szkarłatnym płynem, wskazałem krótkim ruchem łba na łanię.

< Karo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT