Pogoda była pochmurna. Słychać było odgłosy ptaków. Na trawie była
jeszcze poranna rosa. Lekki powiew wiatru towarzyszył mi raz na jakiś
czas. Fale źródła wydawały odgłosy piękne, zaś słońce czasem się
pojawiało, a czasem znikało za jasno białymi chmurami. Całe to
środowisko było tylko marzeniem. W tak upalne dni, jak były wcześniej
nawet nie było co mówić. Co jakiś czas dało się usłyszeć stukot
dzięcioła. Zachciało mi się pić. Spokojnie podeszłam do źródełka
delikatnie stawając na łapach. Trawa była mokra od rosy, co nadawało
urok temu miejscu. Motyle latały wokół mnie. Czuć było zapach lata. W
takie dni, można by było tylko spać. Położyłam się więc lekko skulona i
próbowałam zasnąć, patrząc przed siebie. Oczy jednak nie chciały mi się
zamknąć. Zdecydowałam więc, że na razie nie będę spać, bo nie zasnę w
nocy. Wstałam na równe nogi i leniwie poszłam przed siebie. Gdy byłam
obok jednego krzewu, coś się poruszyło. Nie zwróciłam na to uwagi.
Roślina była za niska, żeby ukrywało się w niej coś dużego. A jednak.
Gdy się odwróciłam, zauważyłam wilka, patrzącego prosto w moje oczy.
Spojrzałam na niego prześmiewczo.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz