niedziela, 17 lipca 2016

Od Lucyfera do Shiori

Po wyjściu z gąszczu lasu udaliśmy się do medyka watahy, puszczając towarzyszkę Liliana przodem aby mieć ją ciągle na oku. Droga powrotna wydawała mi się o wiele dłuższa niż ją zapamiętałem.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, medyczka spała, oparta o jedno z legowisk dla chorych. Gdy się obudziła, podskoczyła na widok hybryd.
Wytłumaczyliśmy waderze sytuację, a ona jedynie pokiwała głową i zaczęła oglądać samicę obchodząc ją dookoła. Ja w międzyczasie przysiadłem na chłodnej ziemi i nawet nie zauważyłem kiedy usnąłem. Osunąłem się powoli na ziemię, nie zwracając na siebie uwagi reszty.
Gdy widocznie było już po wszystkim, obudził mnie głos wadery, która marudziła mi nad uchem.
- Nawet nic nie pomogłeś...
- Hmmm?... - mruknąłem sennie i ziewnąłem.
- Już po wszystkim, bohaterze. Wszystko przespałeś. Lilian poszedł na spacer z partnerką, mają tu niedługo wrócić.
Otrząsnąłem się, przeciągnąłem i wstałem, ponownie ziewając. Rozejrzałem się dookoła. Powoli świtało. Trochę sobie pospałem.
- Czyli już wszystko w porządku? - zapytałem, spoglądając na zmęczoną Shiori.
- W najlepszym - była widocznie dumna z siebie. Przecież niecodziennie ratuje się komuś życie, i to dotego praktycznie w pojedynkę.
Chwilę rozmawialiśmy o wszystkim i niczym w samotności, ale po jakimś czasie dołączyły do nas hybrydy.

< Shiori? Wybacz, że krótkie i takie łe, ale Lycek wypadł z rytmu >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT