Ruszyłem przed siebie, nie do końca pewny tego, co robię.
-Przecież w tamtym kierunku jest wodospad Mizu..-Zauważyła zdezorientowana Reniś. Zaśmiałem się cicho w odpowiedzi.
-Chciałaś iść nad wodospad, to też najpierw go zaliczymy.-Powiedziałem,
po chwili dodając.-Nie znam żadnych nie wiadomo jak pięknych miejsc
jednak tamto może wydać Ci się..hm..ciekawe..?-Tym samym zapadła moja
decyzja. Chciałem, aby wadera zobaczyła tą mroczną, dziwną łąkę, która
do dzisiaj zdaje mi się śnić po nocach. Czasami czuję pod łapkami jej
plastyczną glebę. I ta wadera, o wiele wyższa, niż powinna być, która
podczas ostatniej wizyty nazwała mnie “synkiem”.. cóż, może w
towarzystwie Renes rozwieje jakieś wątpliwości, czy też sprawdzę czy
sobie tego nie ubzdurałem. Cokolwiek by to nie było..
-Tak? A gdzie mnie zabierasz?-Niemal od razu wyrównała ze mną krok z
ciekawską miną a w jej, i tak już stanowiących głęboki widok niebieskich
oczach zdały się błyskać maleńkie iskierki. Uśmiechnęłam się niemal tak
tajemniczo, jak przy naszym pierwszym spotkaniu.
-Właściwie, to sam nie mogę być tego pewien.-Mruknąłem cicho. Rene przewróciła oczami na te słowa.
-No ejj! Wycieczkę w nieznane to już zaliczyliśmy!-Tak, pomyślałem, i
nie wzięliśmy tych pysznych jabłek! A zresztą, może będzie jeszcze
okazja..kiedyś. To tylko jabłka, prawda? Ale..wyjątkowo smaczne jabłka.
Czyżbym znowu myślał żołądkiem?
Delikatnie trąciłem partnerkę nosem, powracając do rzeczywistości.
-Tym razem wiem, gdzie idę, ale nie wiem, czym jest to
miejsce.-Odparłem, tłumacząc tym samym waderze tyle, co nic. Byłem
niemal pewny, że jej to nie wystarczy.
Smutne życie stulejarza.
Zarazem ogarnęła mnie zaduma. Czym mogło być to miejsce i dlaczego w
jego kierunku prowadził mnie, jak przypuszczam, głosy zmarłych? Dlaczego
one w ogóle się pojawiły? Przecież nie bawiłem się w przywoływanie ich
do życia, znaczy, wróć, wtedy jeszcze tego nie robiłem.
-Dużo mi to nie mówi..-Usłyszałem niezadowolony głos partnerki.
-Czym byłaby niespodzianka bez nutki tajemnicy?-Zapytałem, delikatnie
się uśmiechając. Ostatnimi czasy ciągle szczerzę się jak głupi.
A może Ja jestem głupi?
Tylko, że głupi zwykle szczerzy się do sera. Wobec tego Renesmee jest
serem? Miałem ochotę roześmiać się i pokręcić głową. Jestem chyba za
stary na tym podobne uniesienia..
-Wiem, że gdzieś idziemy, więc to i tak nie niespodzianka!-Fuknęła, lekko uderzając mnie łapą.-No powieeedz coś!
-Mówić…-Przytaknąłem, nieobecnym tonem. I nagle mój głupi, lub też nie,
łeb rozświetlił niczym słońce wpadające do jaskini pomysł.-Dobrze,
powiem Ci, gdzie idziemy, ale tylko, jeśli wygrasz ze mną w króla ciszy!
-Sprytnie.-Powiedziała, przechylając lekko głowę.-A kiedy tylko się
zgodzę znowu zakluczysz sobie usta nie widzialnym kluczem i go
wyrzucisz?
-To wysoce prawdopodobne.-Przytaknąłem, czując się rozgryziony. Gleba
wydała się trochę bardziej wilgotna, a do moich uszu dobiegł szum
wodospadu.-To, mała kąpiel na odżywienie?
-Jak wrócimy.-Powiedziała wadera zdecydowanym tonem głosu.-Skoro nie
chcesz mi, skąpcu, nic powiedzieć, to dowiem się jak najszybciej!
-Jaaa? Skąąpy?-Odparłem, celowo naciągając słowa. Chciałem się z nią trochę podroczyć.
-Nie, sąsiadka.-Powiedziała, przyśpieszając kroku-Chodź i nie marudź!
~Dlaczego chcesz przyjść z wizytą?-Trzeci głos, prawdopodobnie
istniejący jedynie w mojej głowie przeraził mnie. To znowu ona...znowu
ta wadera! A nie odzywała się przecież od czasu mojej ostatniej, a za
razem pierwszej “wizyty”! Czemu wiedziała, co chciałem zrobić?
-Ehe, już idę..-Przyśpieszyłem, lekko szczypiąc jej uszko zębami, gdy na
powrót wyrównaliśmy tępo. Przez całą podróż głos nie odezwał się
ponownie, zupełnie tak, jakby coś zatrzymywało waderę. Sam nie
wiedziałem, dlaczego znalem drogę, jednak byłem pewny tego, gdzie idę, a
pewności siebie dodawała mi Renes i mojego boku. Nawet nie odczuwałem
gorąca, które przecież było tak powszechne! Zatrzymałem się dopiero,
czując pod łapkami plastyczną glebę. Łąka była tak martwa, jak kiedy ją
zostawiłem, a gdzieś w oddali widziałem niebieską, wysoką postać, która
zdawała się bardzo nerwowo poruszać.
To musiała być ona...tylko, kim ona była?
-To tutaj. Wiem, że nie jest to Krepa, Jesolo, czy chociażby plaża z
wysokimi falami, ale chciałem pokazać Ci..-Perfidnie mi przerwano. W
sumie, to dobrze, nie wiedziałem, co niby mieliśmy tutaj oglądać. Wadera
zasługiwała na trzy wymienione wyżej rzeczy razem wzięte, a nie na
takie zadupie.
-Żartujesz? Przecież tu jest cudownie!-Rozejrzała się wokół jak
zaczarowana. C-co? Przecież miała zupełnie inny gust! A może po prostu
nie mówiła mi, że lubi takie miejsca.
-Cudownie..?-Zdumienie słyszalne w moim głosie było dość przesadzone. Może to był sarkazm? Ale..Wyglądała na zadowoloną.
-Jak najbardziej! Różnorodne kwiaty, źródełko wody..-Że co wody,
zapytałem siebie w myślach. Przecież tutaj niczego takiego nie było!
Czyżby wadera widziała zupełnie inne miejsce niż Ja? Dlaczego?-O, nawet
jest towarzystwo!-W tym samym momencie niebieska wadera spojrzała w
naszą stronę i jak na zawołanie wyruszyła w naszym kierunku. Poczułem
się dziwnie, gdy ponownie ujrzałem moją, samozwańczą matkę.
<Reniś? Przepraszam, że czekałaś, moja wena pojechała na wakacje i mnie nie zabrała, flądra jedna :< Co widzisz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz