- Co? Co jest? - zapytałam
- Wy. Wadery. Dziwne to to i takie upierdliwe.
Zdziwiłam się. Jeszcze chyba nikt tak nie powiedział. A to nowość. Postanowiłam chwilowo opuścić ten temat. Chwilowo.
-
Jestem... jestem Vins - przedstawił się, jakby wyglądając przy tym
jakby przeklinał samego siebie - z kim mam tą wieklą, nieopisaną wręcz
przyjemność? - spytał od niechcenia.
- Tul - odparłam szybko. Vins o mało nie parsknął śmiechem.
- Czego rżysz? - burknęłam.
- Nieważne... zabawne imię. Po prostu.
- Ha Ha. Ale żem się uśmiała...
Weszłam
powoli do wody. Co za ulga. Poczułam jakby moje ciało stało się dwa
razy lżejsze, kiedy otoczyła je chłodna ciecz. Odwróciłam głowę i
rzuciłam okiem na basiora. Stał w miejscu jakby o czymś myślał.
-
Wiesz, jak tak za mną bezczynnie stoisz to dopiero jest upierdliwe - z
powrotem odwróciłam się w stronę wody - nie jesteś aż tak gruby,
zmieścisz się tu - odsunęłam się od krawędzi zbiornika wodnego, która
była obłożona większymi kamieniami. Vins jakby się ocknął, po zamrugał
szybko oczami i zwrócił wzrok ku wodzie. Odsunęłam się jeszcze bardziej,
dając mu do dyspozycji jakieś trzy metry wolnego miejsca.
Niezbyt przekonany podszedł powoli do strumienia i zamoczył jedną łapę.
< Vins? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz