środa, 20 lipca 2016

Od Tul do Vindict'a

Basior nie był zbyt zadowolony z tego co zrobił, ale jednak nie okazał się chamem ani totalnym sobkiem i ustąpił mi miejsca. Tego się w sumie nie spodziewałam. Spojrzałam na niego i przekrzywiłam pytająco głowę i w końcu podziękowałam cicho. Po chwili usłyszałam, że wilk mruczy coś sobie pod nosem, że coś jest upierdliwe.
- Co? Co jest? - zapytałam
- Wy. Wadery. Dziwne to to i takie upierdliwe.
Zdziwiłam się. Jeszcze chyba nikt tak nie powiedział. A to nowość. Postanowiłam chwilowo opuścić ten temat. Chwilowo.
- Jestem... jestem Vins - przedstawił się, jakby wyglądając przy tym jakby przeklinał samego siebie - z kim mam tą wieklą, nieopisaną wręcz przyjemność? - spytał od niechcenia.
- Tul - odparłam szybko. Vins o mało nie parsknął śmiechem.
- Czego rżysz? - burknęłam.
- Nieważne... zabawne imię. Po prostu.
- Ha Ha. Ale żem się uśmiała...
Weszłam powoli do wody. Co za ulga. Poczułam jakby moje ciało stało się dwa razy lżejsze, kiedy otoczyła je chłodna ciecz. Odwróciłam głowę i rzuciłam okiem na basiora. Stał w miejscu jakby o czymś myślał.
- Wiesz, jak tak za mną bezczynnie stoisz to dopiero jest upierdliwe - z powrotem odwróciłam się w stronę wody - nie jesteś aż tak gruby, zmieścisz się tu - odsunęłam się od krawędzi zbiornika wodnego, która była obłożona większymi kamieniami. Vins jakby się ocknął, po zamrugał szybko oczami i zwrócił wzrok ku wodzie. Odsunęłam się jeszcze bardziej, dając mu do dyspozycji jakieś trzy metry wolnego miejsca. 
Niezbyt przekonany podszedł powoli do strumienia i zamoczył jedną łapę.

< Vins? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT