- O co chodzi?! - pisnęłam zdezorientowana. Speszyłam się gdy usłyszałam mój wystraszony głosik.
- Nie widziałaś tej strzały? - zapytał, uspokajając oddech.
- Nie... Usłyszałam krzyk i... zaczęliśmy uciekać. Skąd leciała ta strzała?
-
Niestety nie widziałem dokładnie. Dziwne, strzał używają zwykle tylko
ludzie i elfy... ale przecież teraz nie jesteśmy wilkami, a to nie jest
ich terytorium. Ciekawe... Niemniej, mogą być do nas bardzo negatywnie
nastawieni. Musimy uważać - skinął do mnie głową, a ja mu przytaknęłam.
Wychyliliśmy
się lekko zza krzaków w które wpadliśmy. Naszym oczom ukazały się
skórzane botki, za którymi szły dwie pary cięższych butów z tego samego
materiału.
- Reg, słyszałeś to? - jeden z mężczyzn zapytał swojego towarzysza.
- Nie, nic nie słyszałem. Może go nie trafiłaś, Ira?
- Niemożliwe - odpowiedziała kobieta twardym głosem - czy ja kiedyś spudłowałam?
W dalszym ciągu czailiśmy się w zaroślach. Gdy kroki i głosy ucichły, wychynęliśmy z gąszczu liści prostując się.
- A kogo my tu mamy? - usłyszeliśmy szyderczy głos za plecami - młodzi bandyci? Czy może raczej złodzieje?
Odwróciliśmy się. Za nami stała trójka wcześniej widzianych osobników.
-
Kim jesteście? Gadać. - nakazała kobieta. Nie była szczególnie wysokiej
ani masywnej budowy, ale jej wygląd i postawa budziły pewnego rodzaju
lęk. Respekt wobec przywódcy, którym bez wątpienia była.
-
J-jestem Tul - powiedziałam cicho. Dałam znak basiorowi, żeby dał mi
mówić. Nie był co do tego przekonany - to jest mój towarzysz. Szukaliśmy
owoców, kiedy obok nas świsnęła wasza strzała. Myśleliśmy, że jesteśmy w
niebezpieczeństwie, więc się ukryliśmy...
- Macie szczęście,
że nie celowałam w was - mruknęła - szwędacie się tu sami? Nie wiecie,
że to terytorium wilków? Nie radziłabym wam się tutaj zapuszczać bez
porządnej broni. Te dranie to mocne sztuki i lepiej im nie podpaść.
- Na szczęście ich nie spotkaliśmy - teatralnie odetchnęłam z ulgą - więc na co polujecie?
-
A jak myślisz? Na jelenie, oczywiście. To najlepsze źródło jedzenia i
materiałów w tym lesie. Mięso, skóry na odzienie, poroże na broń i
ozdoby, kości dla psów i na przynęty.
- Ach.. tak...
- Nie powinniście łazić tu sami - powtórzyła Ira - chodźcie, zabierzemy was do naszej osady, a później odstawimy na ścieżkę.
Skrzywiłam się i popatrzyłam na Leloucha. On też wydawał się niepewny, ale w końcu skinął do mnie niemrawo głową.
-
A słyszeliście ten krzyk? Dobiegał z lasu - zapytałam po chwili.
Przywódczyni paczki wydała z siebie odgłos zdziwienia i powiedziała że
nic takiego nie słyszała. Powoli szliśmy w kierunku osady,
prawdopodobnie osobników, którzy są mieszanką ludzi i stworzeń
magicznych. Jeszcze przyjdzie pora na zadawanie pytań.
< Lelou? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz