poniedziałek, 18 lipca 2016

Od Tul do Leloucha

Nie wiedziałam czemu, ale Lelou zaczął ciągnąć mnie za sobą, uciekając. Na szczęście, a raczej nieszczęście, przerwał mu nasz upadek.
- O co chodzi?! - pisnęłam zdezorientowana. Speszyłam się gdy usłyszałam mój wystraszony głosik.
- Nie widziałaś tej strzały? - zapytał, uspokajając oddech.
- Nie... Usłyszałam krzyk i... zaczęliśmy uciekać. Skąd leciała ta strzała?
- Niestety nie widziałem dokładnie. Dziwne, strzał używają zwykle tylko ludzie i elfy... ale przecież teraz nie jesteśmy wilkami, a to nie jest ich terytorium. Ciekawe... Niemniej, mogą być do nas bardzo negatywnie nastawieni. Musimy uważać - skinął do mnie głową, a ja mu przytaknęłam.
Wychyliliśmy się lekko zza krzaków w które wpadliśmy. Naszym oczom ukazały się skórzane botki, za którymi szły dwie pary cięższych butów z tego samego materiału.
- Reg, słyszałeś to? - jeden z mężczyzn zapytał swojego towarzysza.
- Nie, nic nie słyszałem. Może go nie trafiłaś, Ira?
- Niemożliwe - odpowiedziała kobieta twardym głosem - czy ja kiedyś spudłowałam?
W dalszym ciągu czailiśmy się w zaroślach. Gdy kroki i głosy ucichły, wychynęliśmy z gąszczu liści prostując się.
- A kogo my tu mamy? - usłyszeliśmy szyderczy głos za plecami - młodzi bandyci? Czy może raczej złodzieje?
Odwróciliśmy się. Za nami stała trójka wcześniej widzianych osobników.
- Kim jesteście? Gadać. - nakazała kobieta. Nie była szczególnie wysokiej ani masywnej budowy, ale jej wygląd i postawa budziły pewnego rodzaju lęk. Respekt wobec przywódcy, którym bez wątpienia była.
- J-jestem Tul - powiedziałam cicho. Dałam znak basiorowi, żeby dał mi mówić. Nie był co do tego przekonany - to jest mój towarzysz. Szukaliśmy owoców, kiedy obok nas świsnęła wasza strzała. Myśleliśmy, że jesteśmy w niebezpieczeństwie, więc się ukryliśmy...
- Macie szczęście, że nie celowałam w was - mruknęła - szwędacie się tu sami? Nie wiecie, że to terytorium wilków? Nie radziłabym wam się tutaj zapuszczać bez porządnej broni. Te dranie to mocne sztuki i lepiej im nie podpaść.
- Na szczęście ich nie spotkaliśmy - teatralnie odetchnęłam z ulgą - więc na co polujecie?
- A jak myślisz? Na jelenie, oczywiście. To najlepsze źródło jedzenia i materiałów w tym lesie. Mięso, skóry na odzienie, poroże na broń i ozdoby, kości dla psów i na przynęty. 
- Ach.. tak...
- Nie powinniście łazić tu sami - powtórzyła Ira - chodźcie, zabierzemy was do naszej osady, a później odstawimy na ścieżkę.
Skrzywiłam się i popatrzyłam na Leloucha. On też wydawał się niepewny, ale w końcu skinął do mnie niemrawo głową.
- A słyszeliście ten krzyk? Dobiegał z lasu - zapytałam po chwili. Przywódczyni paczki wydała z siebie odgłos zdziwienia i powiedziała że nic takiego nie słyszała. Powoli szliśmy w kierunku osady, prawdopodobnie osobników, którzy są mieszanką ludzi i stworzeń magicznych. Jeszcze przyjdzie pora na zadawanie pytań.

< Lelou? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT