Potarłam łapą o trawę przed wejściem do
kryjówki. Wysuszona na wiór. Przydałaby się porządna ulewa. Skrzywiłam
się na myśl o tym, że tak gorąco ma być przez następny miesiąc, a nawet
więcej. Może wypadałoby zrobić jakieś małe zapasy? Mięso wysuszyło by
się w około dobę na takim gorącu, a ja nie musiałabym nigdzie wychodzić,
no, oprócz krótkiego spaceru do wodopoju.
Leniwie się
przeciągnęłam i powoli wyszłam z nory. Kiedy stąpnęłam na piach,
pisnęłam z bólu. Spojrzałam na poduszki swojej łapy, które okazały się
być całe czerwone. Przebiegłam dalszy piaszczysty odcinek drobiąc jak
gejsza i wysoko podnosząc łapy. Odetchnęłam z ulgą kiedy wskoczyłam na
zieloną plamę trawy w cieniu gęstszego lasu.
Wciąhnęłam
głeboko powietrze chcąc wywęszyć jakąś mało wymagającą zwierzynę. Nie
obraziłabym się na jakiegoś leniwego szczura, albo węża... cokolwiek
byleby starczyło na kilka dni. Zdziwiło mnie to, że bardzo słabo czułam
wszystkie zapachy. Zrobiłam zeza i spojrzałam na swój nos. Chociaż był
rozmazany, i tak spokojnie mogłam dostrzec, że jest cały matowy co jest
równoznaczne z wysuszonym. Jęknęłam z poczucia niemocy i ruszyłam przed
siebie powłócząc nogami.
Zatrzymałam się kiedy niedaleko mnie
usłuszałam głośne chlupnięcie. Czyżby jakieś zwierze kąpało się przy
strumieniu? Oby, bo nie mam zamiaru szukać dalej.
Pod nogami
zaczęły chrupać ocierające się o siebie kamienie, a moje pazury stukały o
chropowatą powierzchnię. Owiała mnie przyjemna chłodna bryza biegnąca
od bieżącej wody. Zaciągnęłam się ożeźwiającym powietrzem i zdecydowanym
krokiem poszłam w stronę strumyka. Kiedy byłam już blisko wszystkie
odgłosy ucichły. Powoli wyszłam zza krzaków i zobaczyłam, że w wodzie
siedzi brązowy basior. Skrzywiłam się. Liczyłam ba zwierzęta do
upolowania, a tu taki zawód... z resztą było widać, że on też nie jest
szczególnie szczęśliwy, że mnie widzi. No cóż, to będzie miał problem.
Jak już tu przyszłam to po co mam odchodzić od jedynego w okolicy źródła
ochłody?
Wilk patrzył na mnie krzywo, wyraźnie zły. Mało brakowało, a zacząłby się na mnie szczerzyć.
-
A więc mamy impas - westchnęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. Nie
wiedziałam o co mu chodzi więc postanowiłam wytłumaczyć - problem,
znaczy się. Bo chyba chcesz tu zostać, nie mylę się? Ja też
chciałabym...skorzystać z tego miejsca.
Matko... skąd we mnie ostatnio tyle odwagi? Gorąco strzela mi do głowy.
Popatrzyłam
na basiora spod przymrużonych powiek czekając na jego reakcję. A widząc
jego początkowe nastawienie raczej nie mogłam się spodziewać ciepłego
przyjęcia do grona basenowych znajomych. Heh.
< Vins? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz