niedziela, 24 lipca 2016

Od Karo c.d. Lelou

-No ba!-Te dwa krótkie, łącznie ledwo cztero literowe słowa uciekł z mojego gardła, nim jeszcze uszy dobrze przetransportowały pytanie do mózgu, nie mówiąc już o przeanalizowaniu jego treści. Lelou uśmiechnął się, ja jednak pożałowałam w duchu tej decyzji.
-To dobrze, mnie również nie opuściły chęci.-Powiedział, ruszając przed siebie. Sztywno utkwiłam w nim wzrok czerwonych oczu, nie potrafiąc wykonać prostego kroku w przod. Ot podniesienie łapy i położenie jej trochę dalej, a takie problematyczne.
Dlaczego przytaknęłam? Mało co nie zostaliśmy obiektem testów (tudzież, jak ktwo woli-zabaw) jakiegoś pomyleńca w kitlu, a jestem w stanie sobie ogon uciąć, że cały ten ciąg wydarzeń jest sumą prześladującego mnie pecha! Przecież słońce powoli męczyło suę wedrowką po niebie, co za tym idzie niedługo się ściemni. Po ciemku jeszcze więcej wrogów postanowi się wychylić. Gdybym była sama ekscytowałoby mnie to, a wręcz widziałabym w tym niezłą zabawę. Tyle, że nie byłam sama i miała to w pełni na uwadze. Lelou dał mi do zrozumienia źe nie chce, abym ryzykowała. Tylko..kto wie, czy gdybym tego nie zrobiła dalej przebywałby w tym miejscu, w jednym kawałku?
Nie to, abym była paranoiczką...no, może troszeczke.
~Troszeczke?-Zaśmiała się Molly.
~No co? W końcu jestem niemal pewna, że nie wpadniemy drugi raz do dziury pokrewnej króliczwj norze z "Alicji w Krainie Czarów" czy "Cujo"!
~Tylko dlatego, że tego typu rzeczy nie zdarzają się dwa razy!-Zauważyła, nadal rozbawiona. Fuknęłam gniewnie, i chyba musiałam pomylić strefę rozmów z Molly z tą realną, gdyż przyciągnęło to uwagę basiora, który właśnie zorientował się, że nadal stoję w miejscu.
-Coś nie tak?-Zapytał zdziwiony.
-Skąd.-Mruknęłam markotnie.-Wszystko cacy.-Wykonałam kilka susów, aby dogonić Lelou, po cheili jednak zdałam sobie z czegoś sprawę.-Poza tym, że jesteśmy w środku lasu i nie mamy pojęcia w którą stronę iść, rzecz jasna.-Basior przytaknął, Ja jednak zobaczyłam jak jego wyraz twarzy nagle zdaje się lekko promieniować.
-Za moment będzie po problemie.-Odparł, na co ja przewróciłam oczami.
-A co, magicznie zdobyłeś zwój z zapisanym jutsu teleportacji?-Zapytałam ironicznie, ciekawa jednak, jak wilk ma zamiar zabrać się do sytuacji. Przeoczyłam jednak fakt, że Lelou może zamienić się w pół ptaka mimo, że przecież doskonale o tym wiedziałam.
-Nie, ale poradzę sobie bez niego.-Zaobserwowałam, jak z jego przednich łap wyłaniają się skrzydła, te z tyłu natomiast przybrały postać szponów.-Tylko nigdzie nie uciekaj..-rzucił, a następnie wzniósł się w powietrze. Westchnęłam. A niby gdzie miałam pójść? Z lewej drzewa, z prawej drzewa, w przód drzewa a z tyłu co? Niespodzianka! Drzewa. Potrzebowałabym szyi żyrafy, aby w ogóle coś zobaczyć w tym miejscu. W sumie, to mogłam mu potowarzyszyć w formie powietrza, ale chyba niezbyt by mu to spasowało.
Na szczęście, nic poza drzewami nie chciało zakłócać mojej samotności.
A bynajmniej nic o wrogich zamiarach, gdyż po kilku minutach powrócił Lelouch.
-Byłbym wcześniej, ale gdzieś mi znikłaś.-Rzucił. Jego pysk wykrzywiał uśmiech. Co? Znalazł diamenty? Klejnoty? Kryształy? Wejście do Narni? Albo lepiej..jedzenie?-Jesteśmy nie daleko, jeśli chcesz możemy tam podlecieć.
-Znowuuuu?-Jęknęłam znudzona, co trochę zdziwiła basiora.
-No tak. Latałaś ze mną już dwa razy i nie wziąłem pod uwagę, że mogło Ci się to nie podobać.
-Nie bierz wszystkiego, co powiem na poważnie.-Rzuciłam, zaskoczona owym wytłumaczeniem.-Jest tu tak cicho i martwo, że to miejsce aż prosi się o jakąkolwiek rozrywkę, a ucieranie Ci nosa jest jedyną dostępną.-Lelou przewrócił oczami.
-To chcesz lecieć, czy idziemy pieszo.-Skoro widział nasz cel z lotu, to wolę pójść na pewniaka, jeszcze się zgubimy. Poza tym, albo mi się zdaje, albo wilk naprawdę lubi latać. (Jakie to zdanie było surrealistyczne O.o)
-Lećmy.-Ziewnęłam, podnosząc się z ziemi. Niemal podskoczyłam, bowiem w tym samym momencie Lelou uniósł się, a Ja poczułam łaskoczący świst jego skrzydła, które otarło się o mój bok. Po chwili basior pochwycił mnie w szpony i odbił się od podłoża, a następnie byliśmy już wysoko. W oddali fakty znoe widziałam jakiś budynek, bardziej jednak skupiłam się na tle, jakie stanowiło niebo, różowe za pośrednictwem zachodzącego słońca. Razem te dwa czynniki tworzyły malowniczy widok.
-To tam?-Zapytałam cicho, lekko oszołomiona owym obrazem.
-Tak myślę.-Odpowiedział Lelouch. Zorientowałam się, że był to chyba pierwszy raz, od tych kilku godzin naszej znajomości, kiedy lot był po prostu formą transportu, a nie próbą ucieczki. W takiej pespektgwie był on bardzo przyjemny. Nie dość, że świat przypominał zwykłe mrowisko, to dodatkowo chłodny wiatr owiewał futerko, dając ukojenie po upałach, jakie zastałam po południu. Owego wiatru nie zaznałam nigdy pod postacią powietrza. Jeśli moje przypuszczenie było dobre, i towarzysz faktycznie lubił latać nie miałam powodów, aby mu się dziwić. Poczucie nieważkości było czymś wspaniałym.
<Lelou? W stronę słońca! XD Takie trochę bez wyrazu, ale wena ostatnio wychodzi z wprawy. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz!^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT