-No ba!-Te dwa krótkie, łącznie ledwo cztero literowe słowa uciekł z
mojego gardła, nim jeszcze uszy dobrze przetransportowały pytanie do
mózgu, nie mówiąc już o przeanalizowaniu jego treści. Lelou uśmiechnął
się, ja jednak pożałowałam w duchu tej decyzji.
-To dobrze, mnie również nie opuściły chęci.-Powiedział, ruszając przed
siebie. Sztywno utkwiłam w nim wzrok czerwonych oczu, nie potrafiąc
wykonać prostego kroku w przod. Ot podniesienie łapy i położenie jej
trochę dalej, a takie problematyczne.
Dlaczego przytaknęłam? Mało co nie zostaliśmy obiektem testów (tudzież,
jak ktwo woli-zabaw) jakiegoś pomyleńca w kitlu, a jestem w stanie sobie
ogon uciąć, że cały ten ciąg wydarzeń jest sumą prześladującego mnie
pecha! Przecież słońce powoli męczyło suę wedrowką po niebie, co za tym
idzie niedługo się ściemni. Po ciemku jeszcze więcej wrogów postanowi
się wychylić. Gdybym była sama ekscytowałoby mnie to, a wręcz
widziałabym w tym niezłą zabawę. Tyle, że nie byłam sama i miała to w
pełni na uwadze. Lelou dał mi do zrozumienia źe nie chce, abym
ryzykowała. Tylko..kto wie, czy gdybym tego nie zrobiła dalej
przebywałby w tym miejscu, w jednym kawałku?
Nie to, abym była paranoiczką...no, może troszeczke.
~Troszeczke?-Zaśmiała się Molly.
~No co? W końcu jestem niemal pewna, że nie wpadniemy drugi raz do
dziury pokrewnej króliczwj norze z "Alicji w Krainie Czarów" czy "Cujo"!
~Tylko dlatego, że tego typu rzeczy nie zdarzają się dwa
razy!-Zauważyła, nadal rozbawiona. Fuknęłam gniewnie, i chyba musiałam
pomylić strefę rozmów z Molly z tą realną, gdyż przyciągnęło to uwagę
basiora, który właśnie zorientował się, że nadal stoję w miejscu.
-Coś nie tak?-Zapytał zdziwiony.
-Skąd.-Mruknęłam markotnie.-Wszystko cacy.-Wykonałam kilka susów, aby
dogonić Lelou, po cheili jednak zdałam sobie z czegoś sprawę.-Poza tym,
że jesteśmy w środku lasu i nie mamy pojęcia w którą stronę iść, rzecz
jasna.-Basior przytaknął, Ja jednak zobaczyłam jak jego wyraz twarzy
nagle zdaje się lekko promieniować.
-Za moment będzie po problemie.-Odparł, na co ja przewróciłam oczami.
-A co, magicznie zdobyłeś zwój z zapisanym jutsu teleportacji?-Zapytałam
ironicznie, ciekawa jednak, jak wilk ma zamiar zabrać się do sytuacji.
Przeoczyłam jednak fakt, że Lelou może zamienić się w pół ptaka mimo, że
przecież doskonale o tym wiedziałam.
-Nie, ale poradzę sobie bez niego.-Zaobserwowałam, jak z jego przednich
łap wyłaniają się skrzydła, te z tyłu natomiast przybrały postać
szponów.-Tylko nigdzie nie uciekaj..-rzucił, a następnie wzniósł się w
powietrze. Westchnęłam. A niby gdzie miałam pójść? Z lewej drzewa, z
prawej drzewa, w przód drzewa a z tyłu co? Niespodzianka! Drzewa.
Potrzebowałabym szyi żyrafy, aby w ogóle coś zobaczyć w tym miejscu. W
sumie, to mogłam mu potowarzyszyć w formie powietrza, ale chyba niezbyt
by mu to spasowało.
Na szczęście, nic poza drzewami nie chciało zakłócać mojej samotności.
A bynajmniej nic o wrogich zamiarach, gdyż po kilku minutach powrócił Lelouch.
-Byłbym wcześniej, ale gdzieś mi znikłaś.-Rzucił. Jego pysk wykrzywiał
uśmiech. Co? Znalazł diamenty? Klejnoty? Kryształy? Wejście do Narni?
Albo lepiej..jedzenie?-Jesteśmy nie daleko, jeśli chcesz możemy tam
podlecieć.
-Znowuuuu?-Jęknęłam znudzona, co trochę zdziwiła basiora.
-No tak. Latałaś ze mną już dwa razy i nie wziąłem pod uwagę, że mogło Ci się to nie podobać.
-Nie bierz wszystkiego, co powiem na poważnie.-Rzuciłam, zaskoczona owym
wytłumaczeniem.-Jest tu tak cicho i martwo, że to miejsce aż prosi się o
jakąkolwiek rozrywkę, a ucieranie Ci nosa jest jedyną dostępną.-Lelou
przewrócił oczami.
-To chcesz lecieć, czy idziemy pieszo.-Skoro widział nasz cel z lotu, to
wolę pójść na pewniaka, jeszcze się zgubimy. Poza tym, albo mi się
zdaje, albo wilk naprawdę lubi latać. (Jakie to zdanie było
surrealistyczne O.o)
-Lećmy.-Ziewnęłam, podnosząc się z ziemi. Niemal podskoczyłam, bowiem w
tym samym momencie Lelou uniósł się, a Ja poczułam łaskoczący świst jego
skrzydła, które otarło się o mój bok. Po chwili basior pochwycił mnie w
szpony i odbił się od podłoża, a następnie byliśmy już wysoko. W oddali
fakty znoe widziałam jakiś budynek, bardziej jednak skupiłam się na
tle, jakie stanowiło niebo, różowe za pośrednictwem zachodzącego słońca.
Razem te dwa czynniki tworzyły malowniczy widok.
-To tam?-Zapytałam cicho, lekko oszołomiona owym obrazem.
-Tak myślę.-Odpowiedział Lelouch. Zorientowałam się, że był to chyba
pierwszy raz, od tych kilku godzin naszej znajomości, kiedy lot był
po prostu formą transportu, a nie próbą ucieczki. W takiej pespektgwie
był on bardzo przyjemny. Nie dość, że świat przypominał zwykłe mrowisko,
to dodatkowo chłodny wiatr owiewał futerko, dając ukojenie po upałach,
jakie zastałam po południu. Owego wiatru nie zaznałam nigdy pod postacią
powietrza. Jeśli moje przypuszczenie było dobre, i towarzysz
faktycznie lubił latać nie miałam powodów, aby mu się dziwić. Poczucie
nieważkości było czymś wspaniałym.
<Lelou? W stronę słońca! XD Takie trochę bez wyrazu, ale wena
ostatnio wychodzi z wprawy. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz!^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz