-Farmazony i dyrdymały-ot co! Ja poczekam. – odparłem
,,entuzjastycznie”. Zmierzyłem wzrokiem wychylającym się z
półprzymkniętych powiek waderę i basiora, po czym zwaliłem cielsko na
środek ścieżki, którą przyszliśmy. Klair westchnęła ciężko i przewróciła
oczami.
- Jak ci nie pasuje to nie musimy iść. – dodała i skrzywiła się.
- Ależ powiedziałem już wyraźnie: idźcie. Poczekam tutaj, nie kłopoczcie
się mną. – powtórzyłem wyrażając swoje stanowisko, po czym wstałem,
otrzepałem sierść i położyłem się kawałek dalej, pod starym, rozłożystym
dębem. – Tutaj nikomu nie będę przeszkadzać.
Toshiro wzruszył lekko łopatkami i poszli razem do amfiteatru. W tym czasie zdrzemnąłem się nieco. Obudził mnie Toshiro.
- Nie myślałem, że mówisz to całkiem serio. Nieswojo było tam siedzieć,
mając świadomość, że czekasz tu znudzony. – oznajmił. Za nim stała
wadera.
- Ależ doprawdy dawno nie bawiłem się lepiej. Dokończcie, co zaczęliście.
- Przestań się już wygłupiać. Pewnie będą to powtarzać, zobaczę kiedyś indziej tę sztukę. – westchnęła Klair.
< Toshiro? Klair? Uhh postawiłaś mnie w trudnej sytuacji..>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz