Kilka Waru stanęło blisko Ferluna, a reszta popędziła na nas. Prawdę
mówią teraz w głowie miałam pustkę. Jakby strach mnie wypełnił, a cały
rozsądek uciekł. Jednak nie mogłam tak leżeć wraz z Tośkiem i czekać, aż
te parszywe stworzenia nas dopadną. Skoro teraz nie mogliśmy wpaść na
żaden pomysł to czas by się przydał. Wstałam szybko i wytworzyłam
Barierę dźwięku. Waru kiedy do nas dotarły próbowały ją zniszczyć jednak
mieliśmy tu na razie spokój. Basior również wstał i próbował spojrzeć
na sale na której się znajdowaliśmy.
- Dobra… Riki, posłuchaj…- zaczął basior jednak przerwałam mu na moment.
- Tylko się streszczaj, bo ta bariera jakieś półtorej minuty już wytrzyma!
Tosh wziął głęboki oddech i mówił dalej:
- Ja, spróbuję zająć się Ferlunem i jego strażnikami. Żeby przynajmniej
na mnie spojrzeli. Tym samym ściągnę na siebie uwagę tych Waru jakie tu
są. Ty w tym czasie musisz wykombinować jak zabrać stąd Sabera-
skończył.
- Ty chcesz by cała ta zgraja wraz z Ferlunem się na ciebie rzuciła? Nie ma mowy!- zaprotestowałam.
- A widzisz inne rozwiązanie? Jeśli razem będziemy uwalniać Sabera to od
razu będą nas atakować. A tak, to będziesz mogła jakoś go wydostać
stąd- rzekł.
- A ty jak uciekniesz?- zapytałam.
- Odejść! Dajmy naszym gościom trochę swobody- rozległ się przeraźliwy
głos. Wszycie Waru jak na zawołanie odeszły od nas i spojrzały na swego
pana który wypowiedział te słowa. Moja bariera znikła. Czarne bestie
patrzyły na nas i czekały, aż się ruszymy by zaatakować. Spojrzałam
jeszcze na Toshiro. Basior skiną do mnie głową po czym ruszył w kierunku
władcy. Ja za to popędziłam do Sabera. Rozdzieliliśmy się po byliśmy po
dwóch stronach całego miejsca, a dzieliło nas jezioro lawy. Za Tośkiem
pobiegło wiecej Waru, ale i za mna było kilka. Podczas tego biegu
próbowałam w myśleć cokolwiek jednak nic, nic co by mi pomogło w
ucieczce z Saberem. Popatrzyłam na drugą stroną placu. Zobaczyłam jak
biały basior sprawnie przemyka pomiędzy czarnymi zmorami. Spojrzałam
znów przed siebie. Była już przy naszym przyjacielu więc się
zatrzymałam. Miałam szczęście bo ci wrogowie, którzy pobiegli za mną
byli kawałek dalej. Jednak to i tak było mało. Chodziłam niespokojnie
wokół Sabera i myślałam co zrobić. Nagle usłyszałam głos Toshiro który
chyba krzyczał jakieś zaklęcie do mnie. Spojrzałam w jego stronę. Tosh
staną przy lawie i skończył krzyczeć coś. Poczułam ból w całym ciele.
Znów to nieprzyjemne uczucie, to uczucie które towarzyszyło mi w tedy
kiedy zjadłam wraz z Toshiro Szafirowe Jabłka. Nagle przednie łapy
zmieniły mi się w orle szpony a tylnie w lwie łapy. Ogon również
przybrał wygląd lwiego ogona, a na grzbiecie wyrosły mi skrzydła orła.
Całe ciało stało się lwie, a głowa należała do orła. Stałam się chyba
gryfem za pomocą Tośka. Rozumiem dlaczego, mogłam wznieść się w
powietrze z Saberem i basiorem. Spojrzałam jeszcze na wilka który był od
mnie oddalony. Jednak ten leżał już na ziemi z raną zrobiona pazurami
na grzbiecie. Nad nim stał Ferlun. Wszystkie Waru odeszły i się
zatrzymały. Te, które mnie goniły też. Kreatura podniosła Toshiro do
góry łapą i spojrzała na mnie. Pomachała swym językiem po czym rzekła
ciężkim i strasznym głosem:
- Myśleliście, że sobie poradzicie? Że uciekniecie i nic się nie stanie?
Że znów wrócicie do swojego świata?- zaśmiałam się i dodał- Może jest
taka szansa. A może nie? Może uda wam się, jednak ty, musisz mi
odpowiedzieć na pewną zagadkę. Jeśli ci się nie uda, zabije twego
przyjaciela, zaś ciebie puszczę wolno wraz z tym kolegą- wskazał na
Sabera ogonem i ciągną dalej- Ale jeśli ci się uda… Nie, przepraszam.
Jak byś mogła to odgadnąć!
Jego przeraźliwy wypełnił cały wulkan, a ja miałam wrażenie, że cały
świat. Serce biło mi jak oszalałe. Zrobiłam krok do przodu i wzięłam
głęboki oddech.
- Riki, uciekaj! Dal spokój, wydostanę się!- krzykną Tosiek, a Ferlun pogłębił jego ranę na plecach. Basior jękną głośno.
- Przestań! Znajdę odpowiedź na twoją zagadkę!- wrzasnęłam ze złością z
głosie oraz z nutką strachu. Mój głos był inny, w końcu Tosh mnie
zmienił w gryfa jednak teraz nie zwracałam na to uwagi. Władca Waru
zmierzył mnie wzrokiem, wzrokiem, który wydawał się jakby mnie na wylot
przejrzał.
- Dobrze… A więc ta moja zagadka brzmi tak… Przemierza świat, siejąc
strach. Każdy słyszał, i każdy lęk czuje. Śmierć szerzy się w oczach
jego, a ból w ofiarach. To nie zna szczęścia czy radości, to zna ból,
rozpacz i strach. Kto, lub co to jest?- skończył Ferlun. Co to jest?
Tyle sprzecznych dla mnie informacji. Na pewno to coś złego, ale co?
Serce uderzało mi coraz szybciej ze strachu, że nie zgadnę i Toshiro
zginie.
- No dobrze, szans masz cztery, tyle co łap ma twój przyjaciel-
zaśmiałam się władca. Trochę nie zrozumiałam, ale przynajmniej miałam
szansy.
- Bóg śmierci… O-Owari?- powiedziałam niepewni. Ferlun pomachał swym
językiem i złamał lewą, przednią łapę Tośkowi. Basior zawył na cały
głos. Czyli to były moje szansy. Stanęłam jak wryta, nie mogłam nic
powiedzieć gdy nagle dostałam olśnienia.
- To ty! To ty Ferlun jesteś rozwiązaniem zagadki!- krzyknęłam!
- Co?! Nie! Nie, to nie możliwe!- upuścił Tośka na ziemię. Biały wilk
leżał i skulił się w bólu. Ferlun rzucił się na mnie jednak ja
odskoczyłam, użyłam skrzydeł i złapałam w jedna, gryfią łapę basiora.
Ferlun znów wbiegł na mnie, jednak i tym razem odleciałam i złapałam
Sabera w druga łapę. Wyleciałam z wulkanu i poleciałam przed siebie.
- Nie! Łapać ich!- krzykną do swoich latających podwładnych Ferlun i dodał- Złapać! Zabić!
Przyspieszyłam tępa lotu. Spojrzałam za siebie. Goniły nas już te poczwary które już wcześniej nas złapały.
<Toshiro? Jak potoczą się sprawy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz