Wbiegłam niepewnie i cicho na nieznany mi teren. Wiatr powiewał moją
biało-siwą sierść. Czuć było świeże powietrze, zapach przyrody, wody,
ale i innych osobników. Nie mogłam nigdy polegać na moim wzroku, który
zwodził mnie w każdym momencie. Najłatwiej było słuchać, czuć.
Wyprostowałam przednie łapy i odetchnęłam tym spokojem, który mnie
otaczał. To było miejsce, którego szukałam, tak ciche. Nagle poczułam
ból. Rana nadal mnie bolała, a długa podróż spowodowała, że byłam
wyczerpana. Weszłam w głąb lasu. Zdrowe drzewa, trawy, kwiaty, owoce,
krzewy. Raj na ziemi! Uśmiechnęłam się sama do siebie i przysiadłam koło
niewielkiego krzewu. Nie potrafiłam przestać się rozglądać, dookoła
było tyle przestrzeni, czułam się wolna, chyba po raz pierwszy w mym
nędznym życiu. Powietrze zdawało się zapraszać mnie dalej i dalej. Czas
mija tak szybko. Jestem pewna, ze mogłabym żyć tu wiecznie! Mój nos nie
dawał mi jednak spokoju. Cały czas ostrzegał mnie, wyczuwał
niebezpieczeństwo – inne wilki. Zazwyczaj byłam niewidoczna, nie
istniałam. Zadawałam sobie wtedy pytanie: Jak rozmawiać… z innymi?
Przecież to nie jest łatwe. Wszyscy mogą cię źle zrozumieć, tak na pewno
nikt by mnie nie zrozumiał… Dlatego właśnie wybrałam samotność, tylko
jej mogłam zaufać i nim się obejrzałam stałyśmy się nierozłączne.
Uczucia, których się wypierałam przez te lata zawsze chodziły za mnie
jak cień. Jednak może w tym magicznym miejscu wszystko się zmieni? Może
coś pomoże mi odbudować przeszłość? Wróciłam do rzeczywistości, nie
mogłam przecież chodzić z głową w chmurach w takim momencie. Dotknęłam
łapą mojego talizmanu. Tylko ty mi zostałeś… Zakryłam ranę na klatce
piersiowej i rozłożyłam łapy, kładąc na nich pysk. I nim się obejrzałam,
ogarnął mnie sen, zresztą ten sam co zawsze…
(Może ktoś chętny popisać? ;w)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz