-Wydaję mi się, że skierował się na północ. - powiedziałam wymachując łapą.
-No to ruszajmy, nie wiemy przecież ile tych trucicielek może być. A na
pewno ta co zaatakowała mnie poszła do legowiska, gdzie żyje jej
'rodzina'. Oby ta rodzina nie była liczna..-westchnął basior.
-Nie martw się, na pewno nie dam cię żywcem, ani martwym. -zachichotałam.
-Phi, to nie było śmieszne. - powiedział patrząc się na mnie. -No dobra,
może trochę, ale ciekawe co ty byś powiedziała, gdybyś to ty została
zaatakowana przez jakąś głupią wiewiórkę..-sprostował.
-Masz rację, przepraszam. - zaśmiałam się i potargałam mu czółko.
***
Tułaliśmy się wiele godzin, po lesie w poszukiwaniu 'legendarnej'
wiewiórki. Po nieowocnym przeczesaniu lasu, zmęczeni i zrezygnowani,
postanowiliśmy zrobić przerwę.
-To nie ma sensu, nigdy jej nie znajdziemy. - powiedziałam siadając pod
wielkim świerkiem. Wzięłam szyszkę leżącą tuż obok i cisnęłam nią w
drzewo naprzeciwko.
-Oj, nie marudź. Gdzieś w tym lesie musi być. - odrzekł spokojnie Lelou i usiadł koło mnie wyraźnie zamyślony.
-Myślisz o siostrze? - powiedziałam i najwyraźniej trafiłam w czuły
punkt, gdyż basior jeszcze bardziej się zamyślił i odwrócił w drugą
stronę. -Aha.
Oboje odpoczywaliśmy w ciszy, wsłuchiwaliśmy się w nią, oddychaliśmy
świeżym leśnym powietrzem. Wszystko jednak zepsuł jakiś jazgot
dochodzący kilkanaście metrów od nas. Zerwałam się na równe nogi,
szturchnęłam basiora i przybraliśmy pozycje obronne.
-To na pewno ta wiewióra. -syknęłam.
Prawie się nie myliłam, owszem po gałęziach szalała ów wiewiórka, lecz
razem z całą chmarą innych wiewiórek. Oboje się wzdrygnęliśmy, wzięłam
kawałek liścia i gdy zwierzę obrało nas za swój punkt ataku, udałam że
znieruchomiałam. Ruda skoczyła na mnie, a ja zebrałam jej ślinę na liść.
Odepchnęłam ją, pociągnęłam Lelou za łapę i uciekliśmy w stronę jaskini
Mei. Dodatkowo stworzyłam nam tarczę ochronną, na wszelki wypadek.
<Lelou? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz