Przechyliłem lekko głową pozwalając grzywce spowodnie zwisać, Riki
zapatrzyła się w moje oczy. Wadera raczej nie przyzwyczaiła się do mojej
wady genetycznej, z resztą rzadko ma okazję zobaczyć drugie oko.
Uśmiechnąłem się lekko po czym usiadłem i potrząsnąłem łbem.
-Przespaliśmy cały dzień, pochodźmy trochę.
Riki zadowolona skineła głową i poszła przodem, dorównałem jej kroku i teraz szliśmy ramię w ramię.
-Może chodźmy do fioletowego lasu ?
-W sumie ciekawi mnie czy jest tam śnieg.
-Mnie też.
Poszliśmy więc do miejsca w którym wręczyłem Riki naszyjnik. Miejsce to dobrze mi się kojarzy więc chciałem je odwiedzić.
Po nieco dłuższym spacerku byliśmy na miejscu, w lesie panowała ciemność, srebrny księżyc był jedynym źródłem światła.
Riki wskoczyła w śnieg, nie sądziła chyba, że zapadnie się w nim prawie,
że po brzuch. Zacząłem się śmiać kiedy brnęła przez śnieg, najbardziej
rozbawiły mnie białe kulki które przyczepiły się do jej sierści.
-Skoro takie to zabawne to daj też mi się pośmiać.
Pokręciłem głową powstrzymując śmiech. Podbiegłem susami do wadery, nie
byłem tak głęboko zanurzony w śniegu przez co kulki tego białego puchu
nie przyczepiały się do futra na brzuchu. Riki widząc to fuknęła i
brnęła dalej.
-Oj no nie denerwuj się, złość piękności szkodzi.
Kiedy mnie zignorowała podbiegłem do niej i zagrodziłem jej drogę po czym przytuliłem ją.
(Riki ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz