wtorek, 22 grudnia 2015

Od Lelou do Touki

Czułem się okropnie. Zupełnie jakby ogromny młot uderzał wewnątrz mojej czaszki, język miałem wyschnięty na wiór, mimo, iż często piłem wodę, którą dawała mi Touka. Łapy były wypełnione ołowiem, każdy ruch powodował bolesne swędzenie, cały świat wirował mi przed oczami, a posiłki wędrowały w przeciwną stronę niż normalnie. Zasnąłem dopiero po jakimś czasie. Widziałem Nami w otoczeniu wrogich basiorów, stojącą w bezruchu. Byłem zbyt daleko...
Potem zmieniła się w Toukę. Wadera starała się odeprzeć ataki hydry, jednak ta raz za razem kąsała ją. Samica spojrzała na mnie i wydawało mi się, że bezgłośnie wypowiedziała moje imię. Chciałem pobiec w jej stronę, ale łapy miałem jak wmurowane w ziemię.
- Touka!- krzyknąłem.- Touka, Touka!
Cały czas powtarzałem tylko to słowa, licząc, jakby licząc, iż to jej pomoże, ale nadal stałem jak stałem, niezdolny do najmniejszego ruchu. Kiedy hydra już miała zadać jej ostateczny cios w szczękę, obudziłem się.
- Touka!- krzyknąłem, szukając wzrokiem towarzyszki.
W ciemności dostrzegłem dwa, błyszczące jasno ślepia i ciemną, wilczą sylwetkę.
- Coś się stało?- zapytała. Bez wątpienia głosem Touki.- Cały czas krzyczałeś.
- Ja?- zmarszczyłem brwi i bóle powróciły, więc oparłem łeb o twarde podłoże.- Przepraszam, miałem dziwny koszmar.
- Jaki?
- Nieważne- machnąłem łapą, dając wilczycy do zrozumienia, iż nie mam zbytniej ochoty wchodzić w szczegóły.
- Touka!- krzyknął ktoś nagle. Tym razem na pewno nie ja.
Zerknąłem w dół. Stała tam wadera o szarej sierści. Miała zmartwioną minę i rozglądała się dookoła. Poznałem ją od razu: Mei, przyjaciółka mamy.
- Usłyszałam wycie- powiedziała.- Więc postanowiłam przyjść.
- Na Lelou spadło sporo śliny- Touka mimowolnie cicho zachichotała- ogromnej wiewiórki. Jest rozpalaony, wymiotuje i...
- Rozumiem.- Mei szybko do mnie podbiegła i spojrzała na mnie.- Wiewiórka trucicielka, byłam pewna, że ten gatunek dawno wyginął. Roznoszą paskudne choroby, ale ty miałeś szczęście. Zaraz cię wyleczę, choć...- przyłożyła łapę do mojego łba, a z jej kończyny zaczęło wydobywać się zielone światło. Bóle ustąpiły niemal natychmiast.- Gdybyś poleżał tu chwilę dłużej, trzeba by było użyć antidotum. Ale i tak wolałabym ci je podać, dla ostrożności. Moglibyście przynieść mi trochę jej śliny, ja pójdę do siebie i wszystko przygotuję?
- Pójdę- oznajmiła Touka.- Lelou...
- Idę z tobą- odparłem kategorycznie.- Nie puszczę cię samej pod żadnym pozorem, jasne?
- Poradzę...
- Nie wątpię- mruknąłem.- Ale z kimś zawsze raźniej.
Wilczyca westchnęła i kiwnęła łbem.
- No, to dziękuję i powodzenia. Ja uciekam do jaskini, obiecałam Marry, że zajrzę do jej przyjaciółki, podobno gorzej się czuję- szybko zniknęła w zaroślach.
Przeciągnąłem się, głośno mrucząc. Ból ustąpił całkowicie, choć nie ruszałem się od dawna. No i od czasu do czasu czułem marne resztki pulsowania w czaszce.
- Widziałaś może, w którą stronę pobiegł ten wielki gryzoń?- zapytałem.
< Touka? Wybacz, że takie nieco...bezsmakowe xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
NewMooni
SOTT