Gdy poczułam na pyszczku ciepłe promienie słońca, otworzyłam powoli
zaspane oczy. Przeciągnęłam zesztywniałe podczas snu mięśnie. Czując
przyjemne w nich ciepło jęknęłam rozleniwiona tym błogim stanem.
Żałowałam, że większość ptaków odleciała do ciepłych krajów, zazwyczaj
swym melodyjnym śpiewem umilały mi poranek od samego początku. Był to
jeden z niewielu minusów zimy, jednak nic nie może być idealne. Przecież
gdyby wszystko było takie jakbyśmy tego chcieli życie straciło by tą
nutkę oczekiwania, zaskoczenia czy nadziei, która sprawia że wszystko
jest wyjątkowe i niezwykłe. Gdy rozbudziłam się porządnie, otworzyłam
szerzej oczy, by rozejrzeć się po okolicy, taki już mój nawyk, że zaraz
po obudzeniu rozglądam się w poszukiwaniu zmian, które nastały podczas
mojego snu. Takowym niespodziewanym obrazem był widok dwóch już dobrze
znajomych mi rogów, które wystawały zza grubej gałęzi dębu, znajdującej
się jakiś metr nade mną. Z zaskoczenia aż rozluźniłam uścisk ogona,
przez co pod wpływem nieszczęsnej grawitacji zaczęłam spadać w dół. Po
paru sekundach, poczułam przeszywający ból w grzbiecie, na który udało
mi się wylądować. Ściółka pod moim ciężarem zaszeleściła, a uschnięte
gałązki trzasnęły złowieszczo, przerywając ciszę i spokój dotychczas
panującą. Gdy pozbyłam się zszokowania i zdziwienia, na jego miejsce
pojawiła się złość, a zarazem ciekawość. Poczekałam parę minut okryta
półmrokiem, który panował w niższych piętrach lasu, gdy udało mi się
zmniejszyć ból wstałam dumnie i wdrapałam się zręcznie na drzewo. Dzięki
miesiącom praktyki stało się to moją drugą naturą. Wbijałam swe pazury,
najgłębiej jak mogłam w chropowatą korę, wykorzystując jej nie równą
fakturę na swoją korzyść. Po dwóch ewentualnie trzech minutach stanęłam
na gałęzi na której spał basior. Zdziwił mnie fakt iż znajduje się tak
wysoko, nie dość że udało mu się wdrapać nie budząc mnie to jeszcze nie
spadł podczas snu, co często się zdarzało żółtodziobom. Gdy na pyszczku
Grima nie było znaków kpiącego i pewnego siebie uśmieszku, wyglądał tak
spokojnie i niewinnie. Był taki bezbronny, mogłam z nim zrobić teraz
praktycznie wszystko i nawet by się nie obronił. Pozbyłam się jednak
tych rozmyślań zastępując je innymi. Denerwował mnie fakt iż obserwował
mnie podczas snu. To było bardzo krepujące! Nie wiadomo co i ile
zobaczył! Chociaż nie podejrzewałam siebie o jakieś niecodzienne
zachowania podczas spoczynku, kto wie. Ale sam fakt! To naruszenie
prywatność! Zanim jednak zepchnęłam go z konaru dębu przypomniałam sobie
wcześniej skierowane do niego słowa ,,pożałujesz jeśli mnie ponownie
obudzisz" Postarałam się trzymać nerwy na wodzy, przecież nie przerwał
mi wypoczynku. W ramach małej zemsty, teraz ja poobserwuje go. Usiadłam
na konarze opierając się obolałym grzbietem o pień drzewa, który
górował nad nami podtrzymując coraz cieńsze gałęzie. Przyglądając się
basiorowi rozmyślałam nad tym jak on może w ogóle tak spać, zazwyczaj
gdy ja udawałam się na spoczynek w tej pozycji czułam nieprzyjemną
twardość podłoża, jednak głównym problemem były dla mnie kości wbijające
mi się boleśnie w pierś czy brzuch. Dlatego zasypiam na gałęziach, jest
to dla mnie wygodny, a przede wszystkim jedyny sposób spania.
Oczywiście bezpieczeństwo też odgrywało tu swoją rolę, przecież rzadko
jaki wilk potrafi wdrapać się na ponad 20 metrowe drzewo. Zastanawiało
mnie dlaczego tak do mnie ciągnie, przecież wczoraj wyjaśniłam się dość
jasno iż nie chce go więcej widzieć, ten jednak wrócił. Jest aż tak
samotny? Moje rozmyślania na temat nie codziennego zachowania Grima
przerwał ruch i lekkie prawie nie słyszalne westchnięcie. Basior
przeciągnął się przez co stracił równowagę odruchowo owinęłam ogonem
jego brzuch by uchronić go przed nieprzyjemnym upadkiem, sama nie
wiedziałam dlaczego to zrobiłam, czyżby była to wina Rin, a może mam w
sobie jeszcze troszeczkę empatii? Na szczęście moje rozmyślania przerwał
głos basiora:
-Jednak nie jesteś taka wredna za jaką chcesz być postrzegana-Spojrzałam
na jego pyszczek, na którym widniał ten sam denerwujący pewny siebie
uśmiech. Również się uśmiechnęłam i rozluźniłam uścisk, przez co basior
upadł na ziemie. Zeskoczyłam z gałęzi obok jęczącego z bólu Grima,
pochyliłam się nad nim i udając zmartwienie zapytałam kpiącym głosem:
-Boli?....To cię oduczy by nie zasypiać na gałęziach- Odwróciłam się do niego plecami i zapytałam niezadowolona:
-Nie masz innych zajęć niż patrzenie na śpiące wadery? Było to z twojej
strony bardzo niegrzeczne- Poczułam przeszywający ból w żołądku, który
dopominał się o jedzenie, na szczęście nie zaburczał, dzięki czemu nie
zdradził basiorowi że jestem głodna. Gdyby się dowiedział pewnie
zechciałby mi towarzyszyć podczas polowania, a wtedy zrobiłabym z siebie
pośmiewisko. Ponieważ kto widział wilka, który nie potrafi polować?
Przez to że okres wegetacyjny roślin minął coraz częściej chodziłam
głodna, zazwyczaj latem zjadałam jakieś jagody, orzechy i liście, a
teraz zostały mi tylko polowania. To był chyba główny powód przez który
nadal wyglądałam jak chodzący szkielet. Zignorowałam protesty
dochodzące z brzucha i skupiłam się na Grimie, który już wstał
pozbierawszy się po upadku. Zastanawiałam się dlaczego zwleka z
odpowiedzią.
(Grim?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz