Spokojne spacery po terenach watahy stały
się częścią mojego codziennego życia już dawno temu. Jednak ten spacer był inny
niż wszystkie dotychczasowe; był chłodny. Tak, nastała zimna i nie ma na to
rady. Powietrze znacznie się ochłodziło, a takie przechadzki nie dawały już
tyle radości co wcześniej. To moja pierwsza zima w watasze. Stąpałam po twardym
podłożu z dość kwaśną miną. Po chwili usłyszałam jakiś dźwięk. Przypominał
łamanie gałązki. Nastawiłam uszu i zatrzymałam się. Dźwięk nie powtórzył się.
Widocznie ktoś zachował już większą uwagę. Wzruszyłam ramionami, przekonana, że
to pewnie jakieś zwierzę. Kiedy jednak zagłębiłam się jeszcze bardziej w las,
doszedł mnie odgłos skrobania pazurami w drewno. 'Ktoś wspina się na drzewa',
pomyślałam z obojętnością. Ruszyłam jednak w kierunku dźwięki, nieco
zaintrygowana. Kiedy po kilkudziesięciu metrach stanęłam na niewielkiej leśnej
polanie, zapadła cisza. Nagle na pyszczek opadło mi kilka uschniętych igieł. Uśmiechnęłam
się pod nosem i spojrzałam w górę. Jakieś pięć metrów nad ziemią na drzewo
wspinał się wilk. Prawdopodobnie mnie nie zauważył, ponieważ brnął w górę nie
oglądając się za siebie. Dopadłam do pnia innego drzewa i również zaczęłam się
wspinać. Kiedy znalazłam się powyżej wilka, zeskoczyłam na drzewo, na które się
wspinał. Położyłam się spokojnie na gałęzi i spoglądałam w dół, na wilka. Kiedy
był wystarczająco blisko, aby mnie usłyszeć, krzyknęłam do niego:
- Te, małpa!
Wilk drgnął, zaskoczony. Uniósł łeb w górę
i kiedy mnie zobaczył, wargi mu zadrżały ze złości. Zatrzymał się, niepewny
swoich następnych ruchów.
- Hejunia - powiedziałam, złażąc kilka
gałęzi w dół i stając naprzeciw wilka. - Jak się nazywasz?
Wilk westchnął i milczał. Zlustrowałam go
spojrzeniem; pokrywała go bujna, biała sierść. Niedaleko lewego oka znajdowało
się niebieskie kółko. Oczy zabarwione były błękitem czystego nieba. Przy uchu
przypięte były dwa maleńkie piórka. Był raczej szczupły, ale ledwie widoczny
zarys mięśni zdradzał jego gotowość do ataku. Po chwili usłyszałam jego głos:
- Zwykle najpierw trzeba się samemu
przedstawić.
- Jak chcesz. Jestem Mavis, Beta tutejszej
Watahy Porannych Gwiazd - odparłam.
- Beta? - powtórzył z niesmakiem, jakby
wspinanie się po drzewach nie przystało takiemu stanowisku.
Kiwnęłam łbem i przyjrzałam mu się jeszcze
raz. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy już kiedyś widziałam.
- Ty chyba jesteś nietutejszy -
stwierdziłam. - Imię?
<Itachi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz